52 - 2022 Księżniczka incognito Connie Glynn

 Insignis 2020

Tłumaczyła Olga Siara

Seria Kroniki Rosewood

392 str











Ellie jest księżniczką, a najbardziej na świecie chce żyć normalnie, jak zwykła nastolatka. Lottie Pumpkin, tak, skojarzenia z dynią jak najbardziej słuszne, pragnie czegoś zupełnie odwrotnego. Dziewczyny trafiają do tego samego pokoju w akademiku szkoły. Jak myślicie, spełni się marzenie Kopciuszka?

Tak, jest to kolejna opowieść o zamianie ról, o bajce, która się ziszcza i o kłopotach z tym związanych. Ale, jak widać, te historie nigdy się nie nudzą, dzieciaki, no dobra, dziewczynki je połykają i wiecznie chcą więcej. Kiedy przyszła przesyłka z całą serią Księżniczki moja córka porwała pierwszy tom i tyle go widziałam. Przez trzy dni. Tyle bowiem zajęło jej przeczytanie, przetykane marudzeniem czemu jeszcze nie zaczęłam i kiedy w końcu wezmę się za czytania na zmianę z gdzie jestem, bo ona chce mi opowiedzieć. Spoiler miała na końcu języka, ale jak w końcu dotarłam do sceny, którą czytała i ją szczególnie wzburzyła – przychodziła i dyskutowałyśmy długo i emocjonalnie. Tak, książka budzi emocje, od skrajnego zachwytu całością po szereg wątpliwości. Co ciekawe, obie miałyśmy podobne. Po pierwsze dzieciaki występujące w książce mają po czternaście lat, gdy cała akcja się zaczyna. I fajnie, niezły wiek, dużo można tu podziałać i z akcją i z emocjami, podoba mi się. Ale na miłość wszystkich literackich bogów ochroniarz księżniczki zachowuje się, jakby był z dziesięć lat starszy. I nie umiem go wpasować w ich wiek, mimo wyjaśnień autorki, że musi mieć tyle lat, żeby być bliżej ochranianej osoby, wtopić się w tłum i być podobnym do rówieśników. No nie jest podobny, zachowuje się kompletnie inaczej, odstaje i jest to okropnie nienaturalne. Ja bardzo lubię Jamiego, uważam go za postać bardzo ciekawą i z potencjałem, ale ten wiek mi bardzo nie pasuje. Córka dodatkowo zwróciła uwagę, że niektórzy bohaterowie, mimo tego, że mają tyle samo lat, zachowują się, jak dzieci. To jeszcze bardziej uwypukla różnice w zachowaniu chłopaka.

Komu polecam? Mamom i córkom, na wspólne czytanie, dyskutowanie, budowanie przez to więzi i relacji opartej na spędzeniu czasu razem. Dla mnie i córki była to wspaniała przygoda, wiele rozmów zaczęło się od treści, by potem polecieć hen, daleko i trwać długimi chwilami. To był wspaniały czas. I nie bójcie się mamy, to młodzieżówka, ale pełna tej cudownej magii bajki, którą każda z nas zniesie, zachwyci się i będzie chciała jeszcze. To piękny przerywnik codzienności. A dla waszych córek to kolejne krok w literaturę, która pochłania i pokazuje, że te bardziej dorosłe książki też mogą być piękne i magiczne mimo tego, że całkiem realne i bez jednorożców i wróżek.


Za egzemplarz dziękuję



51 - 2022 Finalistka Magdalena Majcher

 W.A.B. 2022

352 str











Piękna, niezmanierowana, pragnąca tylko szczęścia u boku ukochanego i ich dziecka. Miss. I jej fan, a raczej prześladowca, który widział się u jej boku.

W tej książce nie znajdziecie szybkiej akcji, nagłych zwrotów i ogromnego dreszczyku emocji. To opowieść o zwykłej dziewczynie, która dostała się na szczyt, o jej walce o normalność, o rodzinę i szczęście. Agata ma wszystko, ale ma też rozsądek i wsparcie męża, sława nie uderzyła jej do głowy. Niestety uderzyła komuś innemu, komuś, kto zobaczył ją na pokazie sukien ślubnych i ułożył sobie w głowie bajkę z nią, jako księżniczką i z sobą jako księciem. Jego miłość, chora, wynaturzona, obsesyjna stała się jej zgubą. W latach dziewięćdziesiątych, gdy pojęcie stalkingu  nie istniało nie tylko w prawie, ale też w umysłach ludzi, wydarzyła się historia, która do dziś szokuje i przeraża. Magdalena Majcher przybliża nam tamte wydarzenia, oplatając fabułę na zabójstwie miss dodając do tego rozmowy i zdarzenia, które mogły się wydarzyć. Wchodzi w umysł prześladowanej dziewczyny, która sama sobie próbuje wytłumaczyć, że to nic, że przecież nie groźne a sława wiąże się z fanami, nawet trochę szalonymi.  Pokazuje nam też głowę Darka, jej psychofana i ten obraz jest straszny. Jego przekonanie, że ona go kocha, tylko się z nim bawi, a następnie, że z niego drwi doprowadza nas na skraj szaleństwa.

Jak zwykle przy true crime autorka nie pokazuje jedynie samych faktów, nie chce szokować, nie rozdrapuje ran. Ona ukazuje inny punkt widzenia, bardziej ostrzega, wskazuje to, co powinno być naturalne i jasne dla każdego, a nie zawsze jest. „Finalistka” jest apelem do każdej osoby, nie tylko kobiet, która czuje się obserwowana, straszona, albo tylko nagabywane w barze. Nawet jeśli to wydaje się głupie, jeśli będzie fałszywym alarmem, zawsze należy reagować na podszepty intuicji, nie próbować racjonalizować czy tłumaczyć własną paranoją. Nawet jeśli jeden na stop przypadków będzie faktycznie stalkingiem, to jest to jedno życie. A prześladowanie zaczyna się niewinnie, jak u Agaty. Jeśli tylko czujemy się niepewnie, należy poprosić o pomoc, podzielić się obawami z kimś bliskim, przeanalizować.

Stalking zabiera poczucie bezpieczeństwa, odziera z prywatności, sprawia, że ofiara wypatruje na każdym kroku zagrożenia. Brak reakcji nie pomaga, wręcz nakręca prześladowcę. A ceną czasem jest życie. Przeczytajcie książkę, chrońcie siebie, pomagajcie osobom , które stalkingu doświadczają. I nie, nie chodzi o brak zaufania do wszystkich wokoło. Chodzi o uważność, empatię i świadomość, że nikt nie może zagrażać naszemu poczuciu bezpieczeństwa.


Za egzemplarz dziękuję



50 - 2022 Inna opowieść wigilijna Elizabeth Ann Scarborough

 Zysk i S-ka 2022

Tłumaczył Piotr Kucharski

248 str











Chyba każdy zna choćby ze słyszenia duchy Bożego Narodzenia stworzone przez Dickensa, by nawrócić Ebenezera Scrooge’a. Dziś to Ebenezer przychodzi do Moniki Banks, bezlitosnej, nakierowanej na sukces kobiety, by odmienić jej święta i całe życie. Czy to ma szansę się udać? Czy zatwardziałe serce szefowej odmawiającej urlopu nawet w święta drgnie? I czy Skrooge poradzi sobie we współczesnym świecie.

 

Monika to suka. Wstrętna, okropna, zła kobieta. Ludzie jej nienawidzą lub się jej boją, choć budzi też inne uczucia, zdecydowanie nie cieplejsze. Jedynie jej brat i przyjaciel z dzieciństwa nadal widzą w niej dobro i chcą jej pomóc. Niestety, brat nie żyje, a przyjaciel jest przez Monię „Mamonę” kompletnie ignorowany. Tu z pomocą przychodzi technika i trochę magii z zaświatów. Brat Moni, przy pomocy małej sprytnej dziewczynki tworzy program komputerowy, wirtualną rzeczywistość działającą nawet bez prądu. Dzięki temu Scrooge może wpływać nie tylko na Monikę, ale też na jej współpracowników.

 

Absolutnie nierealne, a jednak chwyta za serce. W tej książce podoba mi się wszystko – pomysł, wykonanie, postacie. I choć nie wierzę, że ludzie się zmieniają, to jednak autorka przekonała mnie, że w takich warunkach nawet taka wstrętna baba może zmięknąć i zacząć się dzielić dobrem, zamiast siać zło. Jednak najbardziej pokochałam Scrooge’a. Głównie przez to, że został rzucony w świat kompletnie mu nieznany i jego zadziwienie rzeczywistością jest po prostu słodkie. A przy tym nadal pozostaje skuteczny. Całość jest jednocześnie plasterkiem na duszę, jak i wstrząsem, bo wielu z nas czasem nie dostrzega potrzeb innych, możliwości pomocy lub zwykłego niesienia dobra choćby uśmiechem i dobrym słowem, wiarą w człowieka. I nie trzeba być tak złym, jak Monika, bo ona już jest naprawdę na krawędzi.

 

To nie jest zwykła opowieść wigilijna, to pociągnięcie historii Dickensa o krok, a nawet kilka kroków dalej. Możemy dowiedzieć się, co działo się z bohaterem tamtej powieści, a jednocześnie poznać kolejnego nieszczęśnika, któremu duchy ratują życie przed nim samym. Kompletnie inna od dostępnych na rynku książek świątecznych. I tą odmiennością wspaniała. Skłaniająca do przemyśleń, budząca wiele pytań i wątpliwości, zmieniająca pewne cząstki w życiu czytelnika, które czasem są zapomniane. Brutalnie szczera, życie nie składa się z blasku i lukru. I nie zawsze chodzi o brokat i zwoje kokardek na prezentach, najczęściej chodzi o uczucia i samych ludzi.

 

Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy unikają powieści świątecznych, ta na pewno przypadnie wam do gustu. Cieszę się ogromnie, że książka w końcu doczekała się polskiego wydania.

 

Za egzemplarz książki dziękuję



49 - 2022 Innym Razem Kuchennymi Drzwiami Katarzyna Majgier

Słowne 2022
400 str
Seria Kuchennymi drzwiami tom 3
















Jakoś doszli do siebie po I wojnie, a tu już idzie kolejna, burzy spokój i po raz kolejny burzy świat, który dopiero co powstał na nowo. Rodzina coraz bardziej rozprasza się po świecie, próbując znaleźć swoje miejsce.

Drugi tom mnie zmęczył wątkami homoseksualnymi. Ten nadrabia. Jest mnóstwo wątków obyczajowych, za które kocham sagi. I to nie tylko tych toczących się w Krakowie. Autorka łączy różne światy, kręgi kulturowe i społeczne i tworzy historię wartą przeczytania. Dorastają wnuki Zofii, to na nich bardziej w tym tomie skupia się akcja. Każde z nich inne, z inną historią i podejściem, mierzą się z przemianami społecznymi i obyczajowymi ,a to z kolei zderza się z tym, co zna nie tylko ich babka, ale nawet rodzice. I o ile postępowa i zawsze będąca trochę do przodu Klima radzi sobie z tym świetnie i razem z Olkiem tworzą wspaniałą rodzinę, to inni już niekoniecznie radzą sobie z tym, co rzuca im świat. Mamy typowe dla takich sytuacji konflikty, problemy i nieporozumienia.

Liczba bohaterów się rozrosła, bardzo. A autorka pragnie poświęcić każdemu jakiś fragment opowieści, zresztą, ja sama jestem ciekawa, co się z kim dzieje. Niestety przez to czasem ciężko się połapać i wolałabym to jakoś inaczej rozplanowane. W poprzednich tomach wszystko się działo w zasadzie w tym samym miejscu i zrozumiałe było, że tak często przeplata się akcja. Tu jednak przez to, że rodzina się rozjechała, dłuższe fragmenty o jednej osobie wyszłyby moim zdaniem na dobre.

Najbardziej podoba mi się wątek Klimy i Olka. To od początku byli moi ulubieni bohaterowie, a tutaj stali się jeszcze bardziej wyraziści. Zainteresowanie Olka psychiką ludzką, głównie żołnierzy jest szalenie ciekawy. Również ich podejście do dzieci jest interesujące. Wszak tworzą patchworkową rodzinę, nic dziwnego w czasach powojennych, ale robią to na swój własny, specyficzny sposób.

Niewątpliwie przełomem jest spotkanie Klimy i Franciszki. Od dawna czekałam, aż cała sprawa się sypnie. Nie, nie uważam tego za spoiler, zakładam, że każdy czytelnik wiedział, że to wszystko prędzej czy później wyjdzie na jaw. Więcej nie zdradzę, musicie przeczytać.

Kocham sagi za ich wielowątkowość i za podążanie z bohaterami przez historię. Seria „Kuchennymi  drzwiami” czasem jest cięższa, czasem trudniejsza, ale prowadzi czytelnika przez kawał ciężkiej historii i robi to w sposób przez mnie ulubiony – przemianami społecznymi i obyczajowymi. Bo wojny wybuchają i mijają, ocenia je historia. Ale to życie pojedynczych ludzi się zmienia. I to warto zobaczyć.


Za egzemplarz dziękuję


48 - Ogrzyca i dzieci Kelly Barnhill

 Wydawnictwo Literackie 2022

Tłumaczył: Łukasz Małecki

437 str









Wdoliglaźno było uroczym miasteczkiem. Mieszkańcy sobie pomagali, sieroty w Sierocińcu były szczęśliwe i zadbane, ludzie spotykali się, by rozmawiać o książkach i nie tylko. Ale pojawił się smok, spalił Bibliotekę, potem Szkołę… Na szczęście pojawił się Burmistrz, który przegonił niebezpieczeństwo, opromienił ludzi swym blaskiem i…

I można by napisać, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie, ale to nie ta bajka. Nie była szczęśliwa Ogrzyca mieszkająca na skraju miasteczka i pragnąca być czyjąś sąsiadką, nie były szczęśliwe dzieci z Sierocińca, ani ich opiekunowie. Ludzie w miasteczku też nie byli zadowolenie, raczej przerażeni i źli na cały świat. W zasadzie zadowolony był tylko Burmistrz. Koty czekały, a wrony, no cóż. Wrony, to po prostu wrony.

Skusiłam się na tę książkę, bo córka bardzo zachwalała „Dziewczynkę, która wypiła księżyc”. Pomyślałam więc, że ucieszy ją książka tej autorki. Zaczęłam czytać i przepadłam. To najlepsza książka tego roku. Jest tak ciepła, tak wzruszająca, piękna i zmuszająca do myślenia, że nie sposób tego wyrazić słowami. Mówi o dobru, dzieleniu się, współczuciu, poczuciu osamotnienia, przerażeniu, zamknięciu, ale też o chęci przynależności i miłosierdziu. Temat szalenie trudny, nie dla dzieci zdawać by się mogło, bo w książce jest i głód i przemoc. Jednak baśniowość opowieści, sposób jej narracji i odkrywania kolejnych tajemnic sprawia, że cała mądrość zawarta w książce przenika do człowieka, nasyca go swoją mocą i już w nim zostaje. Nie boję się powiedzieć, że jest to książka magiczna.

Autorka przyznaje, że książka jest pokłosiem pandemii, odizolowania, strat i strachów, które w tamtym czasie ludzie czuli i czują nadal. Ja jednak spojrzałabym na to dużo szerzej. Owszem, tamten czas był takim kamykiem, który poruszył lawinę pokazując braki i niedostatki naszego człowieczeństwa. To idealnie widać w książce. Bohaterowie też są zamknięci, nieufni, zapatrzeni w jedną osobę głoszącą prawdę objawioną. Jednak nie trzeba pandemii, by oczy się odwracały, a dłonie zaciskały, bo sąsiad jest inny, a „inni mają gorzej”. Odchodzimy od rozmów z sąsiadami, nie tylko tymi bliskim, ale dalekimi, o tym też pięknie pisze autorka. Odchodzimy od dobra, od uśmiechu, a przecież on może tyle zmienić. W imię… No właśnie, w imię czego? Finał książki ukazuje, jak łatwo dać się zmanipulować, jak niektóre hasła trafiają na podatny grunt niechęci i strachu. I samolubstwa.
Na szczęście jest na to recepta.

Powtórzę się, ale to najpiękniejsza książka, jaką czytałam w tym roku, a może nawet od bardzo dawna. Utkana z emocji, wrażeń i marzeń, swą baśniowością porywa w świat mroczny, ale przez to uczy. uczy zatrzymania się, innego spojrzenia, dobroci i ciepła. Idealna na prezent bez względu na wiek. Z przyjemnością, i wzruszeniem w głosie, będę czytać dzieciom przed snem. Dla dobra nas wszystkich. I Wam też polecam.


Za egzemplarz dziękuję



47 - 2022 Historia Polski 1914-2022 Grzegorz Kucharczyk

 Zysk i S-ka 2022

456 str









Historia Polski napisana przez Konecznego nie ma sobie równych. Z tym żaden znawca tematu raczej nie będzie dyskutował. Niestety nie jest to obraz pełny. I wydawnictwo Zysk postanowiło tę lukę wypełnić, prosząc o napisanie dalszego ciągu Grzegorza Kucharczyka. Ten z kolei przyznaje zaraz na wstępie, że bał się podążyć za Mistrzem, jednak doświadczenie wykładowcy i odpowiedzi studentów przekonały go, że nie tylko młodzież potrzebuje dalszego ciągu. I w ten sposób powstała „Historia Polski 1914-2022” Nie tylko dla młodzieży.

 Kocham historię, uważam, że jest potrzebna, mądra i z niej potrzebujemy czerpać wiedzę o przeszłości dla przyszłości. Jednocześnie wiem, że obecne podręczniki są słabe, nie boję się tego powiedzieć. Okrojone, oderwane od czasoprzestrzeni i związków przyczynowo-skutkowych treści nie mają prawa się młodym zakorzenić w głowie, a już o polubieniu tego przedmiotu nie ma co nawet marzyć. Dlatego szukam perełek, książek napisanych rzetelnie, ale też z humorem i odnośnikami do panujących w danym czasie rzeczywistości. I szalenie się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się o tej książce, która opowiada o fragmencie historii dobrze poznanym, czyli tym do wybuchu II wojny światowej, jej trwaniu i kilku latach po, ale również idzie dalej i dochodzi do czasów, na które w szkole jakoś zawsze czasu brakuje. Dokładnie, na podstawie faktów i zależności autor analizuje wszelkie zdarzenia mające miejsce w Polsce i z tego wyłania spójny, wartościowy i łatwy do zapamiętania obraz dziejów naszego kraju. Nie, nie, daty same nie wchodzą do głowy, nad tym trzeba chwilę spędzić, ale cały kontekst i pokazanie nie tylko skutku, ale i daleko sięgających przyczyn sprawia, że wszystko staje się dużo prostsze i jaśniejsze. Bo taka właśnie jest historia – logiczna i przewidywalna. Tylko trzeba znać szerszy kontekst. Do tego całość jest okraszona przebłyskami humoru i własnym zdaniem autora. Taki styl bardzo mi odpowiada i choć to historia, to świetnie się przy lekturze bawiłam. Dodatkowym atutem jest podział na rozdziały. Można czytać po kolei, ale można też zajrzeć do interesującego nas tematu i go zgłębić. Myślę, że szczególnie docenią to uczniowie przed klasówką.

 Na każdej stronie widać ogrom wiedzy autora, ale też jego wielkie poszanowanie i miłość dla prawdy historycznej. Nie znajdziemy tu wywyższonych jednych, by pogrążyć drugich. Po równo dzieli zasługi i wpadki każdemu, kto na to zasłużył. To bardzo cenne, szczególnie dla młodzieży, która dzięki temu może wyrobić sobie własne zdanie na temat opisywanych wydarzeń i osób. Co prawda można autorowi zarzucić lekkie naginanie ku ideologii chrześcijańskiej, ale ja bym bardziej upatrywała w tym odnośników do ogólnych norm, wartości i kultury. A każdy sam niech wyciągnie swoje wnioski, czego na wielu stronach wcześniej, bo odwołania do chrześcijaństwa są głównie na samym końcu, autor sumiennie uczy.


Za egzemplarz dziękuję




46 - 2022 Dinozaury i wielkie ssaki. Niesamowite dzieje Ziemi Krzysztof Poznański

 Wydawnictwo Wilga 2022

320 str









Dinozaury fascynują i małych i dużych. Chyba nie ma dziecka, które w swojej historii poznawania świata nie było tymi ogromnymi gadami zainteresowane. Są bajki o dinozaurach, są różne książeczki. A potem przychodzi okres bardziej dojrzały i co? No właśnie „Dinozaury i wielkie ssaki. Niesamowite dzieje ziemi”.

Jakie to jest piękne! Jakie to jest mądre! Jakie to jest wartościowe! W zasadzie w opisie tej książki mogę wyrażać się wieloma wykrzyknikami, a i tak będzie za mało. Zacznijmy od wartości merytorycznej.

Książka nie jest jedynie świadectwem obecności dinozaurów na ziemi. Autor zaczyna od tabelki, w której znajdziemy umiejscowienie czasowe er, eonów, okresów i epok. To już robi wrażenie i zapewnia, że nie mamy do czynienia z kolejną krótką historią, a z czymś dużo poważniejszym. A potem po kolei, zaczynając od triasu przedstawia historię zwierząt, a wraz z nimi historię ziemi i rozwoju. To naprawdę wiele informacji i widać, że autor jest po prostu miłośnikiem tego tematu. Mierzy się nie tylko z faktami, ale również z wyobrażeniami, na przykład na temat walk dinozaurów. Z pewnością każdy miłośnik tych wielkich zwierząt znajdzie w tym opracowaniu coś ciekawego. A nawet, jeśli ktoś nie pała sympatią do tych wymarłych już stworzeń, to autor opowiada też o bliższych nam czasowo zwierzętach, choć w przyrodzie pojęcie czasu zdecydowanie inaczej się układa, niż w naszych głowach. Ale mamy tu zarówno megalodona (czy któreś dziecko nie kocha megalodona?), jak i koty i małpki, a także mamuty. Z tymi ostatnimi ściśle związany jest wspaniały wywiad mówiący o kościach mamuta znalezionych w Krakowie podczas budowy domu oraz o znalezionych tam również śladach osadnictwa ludzkiego. To wszystko sprawia, że książka nie jest kolejnym podręcznikiem. Czyta się jednym tchem, a ciekawość pcha na kolejną stronę.

To nie są tylko opowieści. Książka jest pełna przepięknych zdjęć, ilustracji i map. Ważne pojęcia są wyraźnie zaznaczone w tekście, a ciekawostki dodatkowo ujęte w ramki. To jest tak cudownie przejrzyste, że naprawdę nie ma się wrażenia, że zdobywa się nową wiedzę. Podział na okresy również ułatwia poruszanie się po książce. Można czytać po kolei, można szukać tylko interesujących informacji. Przy czym ta druga metoda i tak skończy się dłuższą lekturą, bo od książki nie sposób się oderwać.

I wisienka na torcie, brzeg książki jest kolorowy. Niby nic, ale jak tylko dostałam ją w ręce, zapragnęłam otworzyć.

Nie zawaham się, że książka jest idealna na prezent. Piękna, wartościowa, wspaniała, porywająca.



Za egzemplarz dziękuję



45 - 2022 Polska Piastów Paweł Jasienica

 Wydawnictwo MG 2022

500 str











Ile miłości miał Kazimierz Wielki? Czy w Polsce było królobójstwo? Jak Bolesław zaradził ryzyku wojny domowej po śmierci Mieszka I? Te i wiele innych rzeczy dowiecie się z „Polski Piastów” opisanych przez Pawła Jasienicę.

„Bez tej miłości można żyć” pisała Wisława Szymborska i pewnie miała rację. Na szczęście Paweł Jasienica ma tę miłość w sobie, przekuwa ją w wiedzę i chęć dzielenia się tą wiedzą z innymi. W ten sposób powstała książka historyczna, która historyczną wcale nie jest. Owszem, mówi o datach, bitwach, koronacjach, ciągłości przyczynowo-skutkowej też nie można autorowi odmówić. To wszystko tam jest i jest to naprawdę kawał wiedzy, rzetelnej, historycznej. Ale oprócz tego jest sposób przekazania tej wiedzy, który nijak nie ma się do podręcznika. Wiadomości podawane przez autora same wpadają do głowy, bo okraszone są a to anegdotką, a to jakimś utworem z tamtych czasów lub troszkę bardziej pikantnymi szczegółami. Jasienica siada i opowiada historię tak, jakby siadał przy ognisku i snuł gawędę. O historii, ale też o miłości ziemi ojczystej. Dzięki temu suche fakty przestają być suche, a nadmiar dat i wydarzeń nie nuży, a wręcz zaciekawia i wciąga, jak najlepsza książka przygodowa. Wszak to czasy wielkich bitew i wielkich rycerzy. Niestety też wielkiego okrucieństwa, które teraz może razić, ale, jak autor wielokrotnie podkreśla, w tamtych czasach wcale nie było czymś dziwnym lub gorszącym.

Wydawnictwu MG należą się wielkie brawa za wydanie tej książki Naprawdę robi wrażenie. Twarda oprawa, czytelne rozmieszczenie rozdziałów, ładnie, czytelnie wydrukowane rysunki i mapy nie tylko umilają lekturę, ale dużo też ułatwiają zrozumieć, wszak w tamtych czasach granice naszego kraju zmieniały się dość dynamicznie. Pokazują też pewien kontekst kulturowy i artystyczny. To zawsze zbliża do dawnych czasów.

Pamiętać należy, że to już kolejne wydanie dzieł autora. Tym bardziej należy się cieszyć, że te książki nadal cieszą się popularnością, że nadal są wydawane i sprzedawane. I że możemy z kolejnym pokoleniem odkrywać polską historię właśnie z Jasienicą, który wolnym od uprzedzeń skreślił historię prawdziwą i porywającą.

Nie da się zamknąć historii Piastów na trochę ponad czterystu stronach. Sam autor zresztą podkreśla, że nie rości sobie prawa do nazywania „Polski Piastów” dziełem naukowym, czy podręcznikiem. Jednak dzieło literackie, jakim niewątpliwie ta książka jest może przybliżyć tamten okres, przybliżając ludzi, którzy wtedy byli. Wiedzą, głębszą i może bardziej naukową, łatwiej jest wtedy opleść, dołożyć i zrozumieć.


Za  egzemplarz dziękuję



44 - 2022 Światło i cień Katarzyna Majgier

 Słowne 2022

Kuchennymi Drzwiami 2

416 str











Franciszka wyszła za mąż, Klima chce zostać fotografem, Zofia nie rozumie ich obu. Olek wybiera karierę lekarza, najbardziej ciągnie go do psychiatrii, Kazek chce iść do wojska. I niby wszystko się układa, ale na horyzoncie już majaczy wojna, a niezatapialny statek topi z sobą marzenia i stare życie.

Pierwszym tomem się zachłysnęłam. Wciągnęłam jednym tchem i chciałam więcej. Zachwyciła mnie krakowska bohema, opis podkrakowskiej wsi i jej mieszkańców, obyczajów i sekretów. Pełna nadziei na więcej usiadłam do lektury drugiego tomu i… Nie, nie chodzi o to, że się zawiodłam, bo nadal jest mnóstwo opisów zdarzeń i zachowań, które są bardzo interesujące. Nadal jest tło historyczne, tym mocniejsze, że dzieją się wielkie, straszne rzeczy. Zderzenie ich na froncie wsi i miasta jest szczególnie ciekawe i to czytałam z prawdziwą przyjemnością. Niestety jedna rzecz dość mocno mnie irytowała. Autorka przemyca w treści mnóstwo par homoseksualnych. I ja naprawdę nie mam nic przeciw takim wątkom, dawniej zaczytywałam się w mangach o takiej tematyce, a i teraz zdarza mi się sięgnąć po taką lekturę. Ale co za dużo to nie zdrowo. Czułam się trochę, jak przy oglądaniu poprawnie politycznie kanału z serialami, gdzie po prostu musi się taki wątek znaleźć. Ja wiem, że swój swego rozpozna, ale tu tego jest za dużo przez co wydaje się mało prawdopodobne.

Na szczęście książka broni się kilkoma innymi, mocno psychologicznymi aspektami. Dla mnie majstersztykiem jest spowiedź Zofii i to, jak punkt widzenia zależy od sposobu przedstawienia pewnych rzeczy, od ich czasu i okoliczności. To moja ulubiona scena w książce i naprawdę cieszę się, że autorka do niej doprowadziła. Zresztą, u Katarzyny Majgier nic nie jest przypadkowe i  wszystko, co było kiedyś wspomniane, ma swój kres w innej części. To też należy zaliczyć na duży plus.

Drugi tom nie spada poziomem, jeśli chodzi o opis kultury, środowiska i tła historycznego. Tego ostatniego jest akurat najmniej, bo autorka bardziej skupia się na tym, co wojna przynosi ludziom, jak zmienia ich i ich mały światek, niż na faktach i datach, to dla mnie właśnie to jest najciekawsze. Fakty i daty można znaleźć w podręczniku. Tu ważna jest otoczka. I mimo potknięcia z jednopłciowymi parami z niecierpliwością zanurzę się w akcję kolejnego tomu, by poznać losy tego i kolejnego pokolenia na tle wielkich zmian, jakie przyniesie koniec wojny. Nie ukrywam, że czekam też na rozwiązanie kilku tajemnic i utarcie nosa kilku osobom.


Za egzemplarz dziękuję



43 - 2022 Jak wspierać dzieci wysoko wrażliwe Agata Majewska

 Muza S.A. 2022

288 str









Dzieci wysoko wrażliwe nie są złośliwe, nie są uparte i rozwydrzone, one po prostu są bardziej. A wraz z nimi i ich rodzicami jest Agata Majewska, Mama Sowa, pracująca z dziećmi, prowadząca terapie i dzieląca się doświadczeniami na blogu. I teraz w książce.

Co rzuca się w oczy po przeczytaniu tej książki? Jedno zdanie i dwa słowa, które zmieniają świat rodzica i dziecka. Zacznijmy od słów. Pierwszym z nich jest „bliżej”. Autorka zachęca by być bliżej swojego dziecka, nie czyjegoś innego, nie tego idealnego z poradników, ale swojego. I bliżej siebie. Bo tylko odkrywając, analizując, pozwalając sobie na poznanie siebie i dziecka dajemy sobie szansę na szczęśliwą rodzinę. Bycie bliżej pozwala więcej zobaczyć, zrozumieć i zaakceptować, czasem zmienić. Ale nie da się tego zrobić bez drugiego słowa, którym jest „odpuść”. Również sobie i dziecku. Nie wszystko musi być idealne, nie wszystko takie, jak ktoś powiedział. Przestańcie się obwiniać, oskarżać, szukać na siłę rozwiązań, przestańcie chcieć być idealni, bo życie takie nie jest. Z tych dwóch słów autorka wychodzi dalej, bez nich nie da się zrobić kolejnego kroku. Podkreśla, że w żadnym podręczniku, w żadnej książce nie ma dziecka. To rodzic jest ekspertem od swojego dziecka i to on siebie powinien posłuchać w pierwszej kolejności. Nie ekspertów, książek, czy znajomych. Siebie. I to jest najważniejsze przesłanie tej książki. Takie proste, takie odbierające poczucie winy i wiecznego „robię za mało”. I to jest magia tej książki. Pokazanie, że każdy rodzic jest najlepszy na świecie dla swojego dziecka, gdy tylko słucha intuicji. I gdy uświadomi sobie, że za każdym wysoko wrażliwym dzieckiem stoi tak samo wrażliwy dorosły. Wtedy ścieżka stanie się nie tyle prostsza, ale jaśniejsza. Bo można nią iść razem.

Jak się domyślacie autorka nie daje gotowej recepty na to, co zrobić, gdy mamy dziecko wysoko wrażliwe. Wszak sama twierdzi, że naszego dziecka nie ma w książkach. Dzieli się przykładami z terapii, listami osób, które dzielą się swoimi historiami i w ten sposób buduje pewien obraz z którego każdy rodzic może wyciągnąć to, co pasuje do jego dziecka i jego sytuacji, zainspirować się. Być bliżej i odpuścić. Wiedza ta poparta jest nauką, ale nie ma obaw, czyta się dobrze, mimo wielu naukowych określeń. Bo równocześnie jest to książka pełna ciepła i chęci niesienia pomocy tym, którzy czują mocniej.

Po tę książkę powinien sięgnąć każdy rodzic. Bo jak każde dziecko jest inne, tak są różne poziomy wysokiej wrażliwości. I nawet, jeśli dziecku przeszkadzają tylko metki, a poza tym nie przejawia wysokiej wrażliwości, przeczytajcie. Bo ta książka nauczy Was, jak po prostu być bliżej, zaufać sobie i być szczęśliwym. A na to zasługuje każda rodzina.


Za egzemplarz dziękuję



42 - 2022 Gra pozorów Katarzyna Majgier

 Słowne 2022

Kuchennymi drzwiami tom I

416 str









XIX-wieczny Kraków z jego bohemą, nadziejami, marzeniami i skandalami. Biedna Zosia wyrzucona z pracy przez zazdrosną żonę dziedzica nie ma nic. Florian i Marcel, biedni, nic nie znaczący nagle dostają spadek po jednym z najbogatszych ludzi w Krakowie. Bo równowaga zawsze musi zostać zachowana, a gra pozorów toczy się bez ustanku.

Porywająca, odurzająca i kusząca, jak bohema, nie dająca spokoju, ciągle obecna w myślach. Tak w skrócie, ale jednocześnie bardzo trafnie, można opisać tę książkę. Ja jestem zaczarowana wątkami obyczajowymi, mezaliansami i związkami nie do pomyślenia, układami, układzikami i tym wszystkim co stało za czasem rozwoju i emancypacji. Bo właśnie takie mamy tutaj tło historyczne, trochę wsi, sporo Krakowa związanego konwenansami i tym, co wypada, a czego robić nie można. Do tego świetnie pokazane psychologiczne aspekty ubożenia i bogacenia się. Tu bohaterowie wrośli w ramy swej klasy i choć okres Młodej Polski narzuca modernizm zarówno w sztuce, jak i wżyciu, to prawie wszyscy - bogaci, jak i biedni nadal trzymają się pewnych ram postępowania. Na ich tle jednostki podążające z duchem czasu, nie dające się zamknąć w domu kobiety, mężczyźni robiący na przekór oczekiwaniom są jeszcze bardziej wyraziste. Najbardziej tutaj podobał mi się wątek Franciszki – nieślubnego dziecka, do tego zarabiającej na życie jako szwaczka i o zgrozo, nie palącej się, żeby iść za mąż i jej klientek. Kobiet, które mają się za wyżej postawione, za lepszych ludzi z racji urodzenia, a tak naprawdę nic sobą nie reprezentują, są głupsze, mniej zaradne i ogólnie można je określić jedynie mianem szkodników.  A zestawienie Franciszki z Zosią, jest już mistrzostwem. Rozwój i bunt jednej naprzeciw stłamszenia i bierności drugiej. Ale równowaga przecież musi zostać zachowana…

O miłości, która nie może zostać spełniona, o marzeniach, które nie zostały spełnione, bo brakło odwagi, by po nie sięgnąć, o karze, zbrodni i wyrzutach sumienia. A w końcu o upadku pewnej epoki, który próbuje się ukryć kolejną warstwą pudru i pozorów. To może budzić zachwyt, a może się nie podobać. Bo nudne, bo toczy się pewnym dziwnym rytmem i oscyluje ciągle koło romansów i skandali. I tak właśnie jest, ale to doskonały obraz tamtej epoki i ja właśnie za to cenię tę powieść. To nie zwykła opowiastka dla uciechy, to saga oparta na okresie historycznym, który był właśnie taki: rozwiązły, zmieniający obraz świata i zmieniający ludzi.


Za egzemplarz dziękuję



41 - 2022 Szklany Dom Eve Chase

 Wydawnictwo Kobiece 2022

Tłumaczył Ryszard Oślizło

383 str











W rocznicę straty dziecka w domu Harringtonów wybucha pożar. Matka z dziećmi i ich nianią przenoszą się na wieś, ojciec prowadzi interesy i tylko … nadzoruje, tak to dobre słowo, poczynania żony. W lesie otaczającym posiadłość najpierw znajdują niemowlę, potem ciało… Co skrywa las? Co skrywa każda z postaci w książce?

Książka niepokoi już od pierwszej strony, oplata niepokojem, jak bluszczem, zamyka pod kloszem, ale pod tym kawałkiem szkła absolutnie nie jest bezpiecznie. Jest strasznie, mrocznie, chciałoby się rozbić tafle i uciec, a mimo to brnie się dalej przez kolejne strony bojąc się przeoczyć coś ważnego.  Autorka tak dobrze maluje atmosferę dusznej grozy, że choć wiem, że to irracjonalne i nieprawdziwe, cały czas miałam wrażenie, że w powieści pada deszcz lub przynajmniej niebo zasnuwają ciężkie chmury. Trochę jaśniej było we współczesnych momentach, tam nawet słońce wychodziło zza chmur, ale niepokój i poczucie ogromnej tajemnicy zostawało. Podejrzewam, że te fragmenty miały uspokoić czytelnika, przygotować go na kolejną „bombę” w przeszłości, jednak dla mnie było trudne przez osobiste doświadczenia. Kiedy matka Sylvie leży w szpitalu odzywają się we mnie niezagojone rany. Autorka pięknie odmalowuje emocje, które nakładają się jeszcze na moje i przez to jeszcze trudniej przebrnąć przez teraźniejszość bohaterek.

To naprawdę dobra książka. Mocna, tajemnicza, wymagająca myślenia i składania nawet najdrobniejszych szczegółów na półce pamięci, by potem je wydobyć i złożyć z nich spójną, logiczną całość. Autorka lawiruje, przeskakuje między czasami i postaciami nadając dzięki temu wydarzeniom nowy, głębszy wymiar. Powoli układa przez czytelnikiem kawałki układanki, rzuca na nie nowe światło i kolejne spojrzenie, by zbudować napięcie i atmosferę oczekiwania. Nie ukrywa wszystkiego do końca, można się domyślić o co chodzi, ale nadal pozostaje cień niepewności, czy aby na pewno jest tak, jak podejrzewa czytelnik.

Koło „Szklanego Domu” nie da się przejść obojętnie. Już okładka kusi, przyciąga lakierowanymi fragmentami, tłoczonymi literami, tajemniczym zdjęciem. Zaprasza do poznania swej tajemnicy. Ma w sobie coś magicznego, co każe ją przeczytać tuż po tym, jak trafia w ręce czytelnika. Dałam się porwać tej magii i nie żałuję.

Tej książki nie da się przeczytać wolno. Od pierwszej strony wpełza pod skórę niepokojem i ciekawością, które usunąć może jedynie ostatnia strona. I choć czasem strach zajrzeć głębiej w duszę i serce ludzkie, w ich popędy, namiętności i motywacje, to czyta się dalej. Polecam tym, którzy nie boją się mrocznych zakamarków duszy, smutku, cierpienia, zdrady i chęci przeżycia. Nie zawiedziecie się, bo autorka świetnie gra emocjami, maluje je tak, że od razu trafiają na czułe struny w naszym sercu. I zostawiają wiele pytań. Jeśli jesteście się w stanie z nimi zmierzyć, koniecznie sięgnijcie po tę książkę.


Za egzemplarz dziękuję



40 - 2022 Ania na Uniwersytecie Lucy Maud Montgomery

 Wydawnictwo MG 2022

416 str

Tłumaczyła Janina Zawisza-Krasucka









Pani Linde przeprowadziła się na Zielone Wzgórze, wzrok Maryli się poprawił, więc Ania może spełnić marzenie i jechać na Uniwersytet.

Ten tom od zawsze był moim najmniej ulubionym. Za mało w nim Ani, za mało Uniwersytetu. Ledwo rok się zaczyna, już się kończy, a ja tak bardzo chciałabym poczytać o takim zwykłym, codziennym życiu w oczach Ani. To właśnie za komentowanie rzeczy najczęściej przez innych niedostrzeganych kocham Anię i tego mi bardzo brakowało. Owszem, są jej przemyślenia, już dużo bardziej dorosłe, w innych kwestiach, ale jednak trzy lata zamknięte w jednym tomie mnie rozczarowują.

Ta część skupia się bardziej na emocjach, na tym, co Ania przeżywa, co czuje lub co wydaje jej się, że czuje. I pod tym względem niczego książce zarzucić nie można. Jest pięknym opisem tego, jak można się pomylić i jak nasze przekonania wpływają na całe nasze życie, mogąc poprowadzić je zupełnie inną, niż byśmy chcieli, ścieżką. Przecudna jest rozmowa Ani z Jasiem, który przestaje widzieć Skalny Ludek. I choć serce pęka, że bajki odchodzą wraz z dzieciństwem, to w dobrej mądrości Ani, w jej cieple, można znaleźć otuchę i nadzieję. I to jest fragment taki bardzo „aniowy”, ukochany, przywołujący ciepło i rozczulający ton wcześniejszych tonów. Ale taka właśnie jest ta seria, coś się kończy, bo ustępuje miejsca czemuś innemu. Za to kochamy Anię, że z dziecięcia zanurzonego w marzeniach wyrasta na pełną uroku młodą pannę, która nadal marzy, ale też potrafi stąpać po ziemi, nieść pociechę i radość.

Nie sposób też nie zachwycić się opisami autorki. „Ustronie Patty” staje przed oczami, jak żywe, po części osładzając oddalenie Chatki Ech. Darzę ogromną sympatią takie zakątki, stare domy i ogrody, kocham zaklętą w nich magię miejsca i pamięć przeszłości. Tu bardzo blisko mi do Ani, jesteśmy pokrewnymi duszami w temacie klimatycznej architektury. Ten tom broni się właśnie tym miejscem, choć oczywiście chciałabym więcej.

Tak, zdecydowanie po „ani na Uniwersytecie” mam niedosyt. Zdaję sobie jednocześnie sprawę z tego, że gdyby autorka chciała pisać o każdej bzdurce, która się przydarzyła bohaterce i komentować ją na sposób Ani, ten tom miałby z pięć części. Zamiast tego Lucy Maud Montgomery skupia się na ważnych rzeczach, pokazuje proces dorastania i dojrzewania do miłości. I to jest w tym tomie piękne, na tym należy się skupić. I czekać na dalsze części, by zachwycały nie tylko treścią, ale i wydaniem, bo okładki z tomu na tom są coraz piękniejsze.


Za egzemplarz dziękuję



39 - 2022 Uciekłem z getta John Carr PREMIERA

 Znak Horyzont 2022

Tłumaczyła Violetta Dobosz

320 str









Chaim, Henryk, Jan. Imię nie jest ważne, choć opowiada historię o chłopcu, który przechytrzył nazistów, uciekł z getta i przeżył. I dziś dzieli się świadectwem swego życia z synem, a ten z nami, czytelnikami.

Nie będzie patosu, nie będzie opłakiwania zmarłych, choć jest ich na kartach tej historii bardzo wielu. Są wymienieni, z imienia i nazwiska, a czasem tylko przy okazji okoliczności. I znikają. Myli się jednak ten, kto posądzi autora o brak empatii czy współczucia. To czas przysłonił pewne uczucia, ale nie ten, który minął, choć ona też, ale ten, w którym Chaim żył. Tam nie było miejsca na litość i łzy po poległych, takie zachowanie sprawiłoby, że tej książki by nie było, bo nie byłoby Chaima. On zresztą wspomina, że potem myśli nie dawały mu spokoju przez całe lata, myśli o tych, którzy zostali na lodzie, w getcie, w wioskach. Ale wtedy był czas na ucieczkę i on z tego właśnie skorzystał.

„Uciekłem z getta” to swoisty pamiętnik spisany cudzą ręką. Relacja tamtych potwornych czasów bez epatowania okrutnymi szczegółami, jak reportaż, spisany na zimno, choć targający podstawy duszy. Ze zdjęciami z archiwum, które sprawiają, że postacie i wydarzenia są bliższe. Nie płakałam nad tą książką, raczej się dziwiłam. I jestem pewna, że gdyby jakaś wytwórnia zrobiła taki film, nie uwierzyłabym. To, co spotkało Chaima, ilu dobrych ludzi spotkał na drodze, ile szczęśliwych zbiegów okoliczności i przypadków był ofiarą, jest ciężkie do uwierzenia. Jednak właśnie to sprawia, że ta opowieść jest tak niesamowita. Pokazuje, jak niewielka ilość nadziei, zaledwie iskra dobra i wyłamania się z nazistowskiej ideologii może popchnąć dziecko do rzeczy niemożliwych.

Śledzenie drogi Chaima, zarówno tej rzeczywistej, jak i metafizycznej, psychicznej, jest fascynujące. Czasem zapominałam, że mowa o chłopaku kilkunastoletnim i to bliżej dziecka, niż młodzieńca. To, czego dokonał i ile wymagało to odwagi jest wręcz niemożliwe. Szczególnie, że był Żydem. Udowodnienie nazistom, że się mylili, życie wśród nich i granie im na nosie pokazuje inne oblicze całego wojennego świata.

Cenię książki Znaku. Jednak tym razem muszę dać wydawnictwu dużego minusa. W opisie na okładce jest błąd, dla mnie ogromny i niedopuszczalny. Chaim nie strzelał. Co by się stało, gdyby nawet dzieciaki w getcie łódzkim miały broń palną? Szkoda, że osoba pisząca opis nie przeczytała choć kilu stron książki. I mam nadzieję, że nie jest to celowe posunięcie dla zwrócenia większej uwagi. Bo ta książka broni się sama.


Za egzemplarz dziękuję



38 - 2022 Szklane ptaki Katarzyna Zyskowska

 Znak Literanova 2022

416 str









Krzysztof, Barbara i Stefania. Trzy serca a między nimi miłość i dramat. Nie tylko wojny, ale też uprzedzeń, żali, pretensji i niezrozumienia. Walki między żoną, a matką. A w tle wojna i uciekający czas.

Czytałam „Ty jesteś moje imię” i uważałam, że nie da się piękniej, nie da się mocniej, nie da się bardziej. I myliłam się i jestem szalenie wdzięczna autorce, że po raz kolejny weszła do tej samej rzeki. Nie zawsze jest to zła decyzja, czasem musi trochę wody upłynąć, by ta rzeka wydała się głębsza, dała więcej. I tak właśnie jest. Ta książka jest głosem na trzy serca, pisana bólem, rozpaczą i nadzieją trójki ludzi, którzy chcieli tylko kochać. I o ile wyobrażamy sobie bez trudu miłość Krzysia i Basi, dokładamy jej romantyzmu i wzniosłości to głos Stefy dodaje tej historii więcej głębi i dramatyzmu. Jej głos jest szalenie ważny, ale jednocześnie wyciskający jeszcze więcej łez i wyrzutów, bo jak tak można, dlaczego i po co robiła tak, a nie inaczej. To rzuca zupełnie nowe światło na relację dwójki młodych ludzi, którzy chcieli zdążyć ze swoją miłością.

Oczywiście nie bez znaczenia jest historia w tle, nie tylko ta podręcznikowa, sucha, ale taka, z obawami, nadziejami, oszustwami i życiem, zwyczajnym życiem w niezwyczajnych czasach. To przez wielką wojnę to wszystko się stało, to przez nią życie toczyło się szybciej i pod strachem, to ona ukształtowała zarówno poetę, jak i jego żonę, zmieniła matkę. I choć dla tej drugiej staram się mieć cień zrozumienia i strasznie jej współczuję tego, co przeszła po wojnie, to jednak jest ona dla mnie „tą złą” w tej opowieści.

To wspaniały powrót do miłości Krzysia i Basi. Razem z poprzednią książką o nich wspaniale się uzupełniają, pokazując poetę jako normalnego mężczyznę, z jego wielkimi miłościami w tym z tymi dwoma największymi, które jednocześnie przysparzały mu najwięcej bólu i zmartwień. To rozpisany na trzy głosy dramat, którego sceną jest wojenna Warszawa i jej okolice, w której trzech aktorów odegrało role swego życia. I nic już nie da się poprawić, a nam zostaje podziwiać i wyciągać wnioski, uczyć się i zapamiętywać. To poruszająca na każdym możliwym poziomie książka, która przybliży Krzysia, nie Krzysztofa Kamila, ale właśnie Krzysia i jego Baś – ludzkich, nie wyidealizowanych.

Jeśli ktoś czytał „Ty jesteś moje imię” może spokojnie przeczytać również tę powieść. Dla znawców życia Baczyńskiego nie będzie to nic nowego, jedynie w nowej odsłonie. Dla tych, którzy nie znają, polecam obie, w obojętnej kolejności, bo przecież opowiadają o tym samym. Choć „Szklane ptaki” są zdecydowania mocniejsze, głębiej wchodzą w życie bohaterów i pokazują inne aspekty. Każdemu za to gwarantuję ogrom wzruszeń.



Za egzemplarz dziękuję



37 - 2022 Wieczory na Miodowej Joanna Szarańska

 Czwarta Strona 2021

416 str

Na Miodowej 3












Justyna odstaje. Nie weszła we wspierający krąg kobiet z Miodowej, jak do siebie. Musi mieć czas, by kogoś do siebie dopuścić i nawet wtedy zostawia sobie furtkę, by uciec. Bo bezpiecznie czuła się tylko w domu babki. Czy jednak tamten czas był naprawdę taki bezpieczny?

Robi się mrocznie, robi się strasznie i choć w piekarni u Basi nadal jest ciepłe światło i życzliwi ludzie, pachnie bezpieczeństwem i pomocą, to poza otulającym światłem lampy czają się cienie, chowa się strach. Zniszczone kwiaty i wnętrze kwiaciarni burzy pozorny spokój i zmusza do stawienia czoła przeszłości.

Kolejny tom, kolejne tajemnica, kolejna kobieta, która nie zdaje sobie sprawy z własnej siły i z mocy podzielenia się z kimś kłopotem. Autorka po raz kolejny otwiera przed nami wachlarz emocji, bawi się nimi, wwierca w duszę, nie pozwala zapomnieć. Stawia też bohaterkę przed trudnym wyborem i moralnie i prawnie. Powoduje tym powstawanie mnóstwa pytań i wątpliwości i tym razem zostawia nas z poczuciem, że świat wcale nie jest sprawiedliwy, a dobro niekoniecznie zawsze zwycięża. To bolesna, ale jakże życiowa prawda. I możemy się nie zgadzać, zastanawiać, czemu nie pociągnęła winnych przed sąd i nie dochodziła do sprawiedliwości. A odpowiedź jest jedna: bo to życie czasem pisze właśnie takie scenariusze. A książki autorki, te obyczajowe, są do bólu życiowe. To nie piękne bajki o tym, że zła czarownica zawsze zostaje pokonana, a rycerz jest bez skazy. To prawdziwe historie, które mogły się wydarzyć i pewnie gdzieś się wydarzyły. I właśnie za to kocham te książki.

"Wieczory" są mroczne, budzą cienie i strach. Ale potrafią też ogrzać ciepłem lampy i kubkiem herbaty. Oraz nadzieją i miłością tych, którym zależy.

36 - 2022 Popołudnia na Miodowej Joanna Szarańska

Czwarta Strona 2020

400 str

Na miodowej tom 2











To już drugi raz, gdy zasiadłam na stołku w piekarni Basi, przy placku ze śliwkami i pyszną herbatą i mogłam się przyjrzeć życiu jej i Klary oraz ich oczka w głowie - Neli.

Tak, dokładnie tak się czułam, jakbym była obok, chłonąc zapachy, smaki i uczucia, jakby to byli bliscy mi ludzie. Za to kocham Miodową, dzięki temu chcę tam wracać, choć historie snute przez autorkę wcale nie są polane miodem i posypane lukrem. Zdarza się zakalec, zdarza się przypalona warstwa, którą niby można zeskrobać, ale posmak i tak zostaje na języku.

Joanna Szarańska przepięknie opisuje strach, niepokój i drżące serce matki, wściekłość i zawód żony i siłę oraz nadzieję kobiety, która wie, że musi i która ma dla kogo. Ten tom kipi od emocji, a jednocześnie jest przepięknie wyważony, delikatny. Nie wiem, czy znam jeszcze jakąś autorkę, która z takim wyczuciem, taktem i ogromną wrażliwością umie nakreślić coś, co wymyka się językowi, bo nawet dusza tego ogarnąć nie umie. A ona potrafi. z jej wspaniałą umiejętnością obserwacji świata i zamiany uczuć i wrażeń w słowa nie da się konkurować, to można jedynie chłonąć.

"Popołudnia na Miodowej" są o autyzmie. O codziennych zmaganiach, nadziejach, porażkach i podnoszeniu się z kolan. I o spalonej Australii, która niszczy cały świat. Ileż mamy w swoim życiu takich mini katastrof, które niby nic nie znaczą, a znaczą wszystko? I ileż w nas, kobietach, siły, by po raz kolejny próbować, tworzyć nowe lądy, a nawet kontynenty.

Czytałam ją drugi raz i odkryłam na nowo. Jestem przekonana, że za każdym razem będzie mi dane coś innego dostrzec. Piękna, wzruszająca, wielowymiarowa.


Pierwsza recenzja tu: Popołudnia na Miodowej po raz pierwszy

35 - 2022 Tarcza Szerni Feliks W. Kres

 Fabryka Słów 2022

815 str









Spadają Pasma, co sprawia, że coś się dzieje, albo nie dzieje się nic. Porzucone Przedmioty stają się bezwartościowe, bo tracą swą moc. Pzyjęci boją się o stary porządek, bo nowy może nie być tak łaskawy, albo nie będzie go wcale. I szukają winnego. A winny, a raczej winna, sama pcha im się w oczy. Bo czemuż nie wziąć się za Ridaretę Riolatę? To wszak ona ma w głowie Rubin i robi rzeczy niewiarygodne. A przy okazji paru piratom pokaże się, że nawet księżniczkę można pokonać.

To najpiękniejsza okładka całej serii. Można na nią patrzeć godzinami. Jednocześnie zapowiadają wielką przygodę w której znów kobiety odegrają ogromną rolę, przewrócą porządek rzeczy i życie kilku mężczyznom. Jednak spokojnie, panowie czytający, nie będzie nudno, bo z Kresem nudzić się nie sposób. Jest jak zawsze mrocznie, krwawo, może nawet bardziej, bo Rubin nie odpuszcza, a części z piratami autor pisze mocniej. Nie oszczędza nikogo, każdemu może zdarzyć się mniej lub bardziej niefortunny wypadek lub szaleńcza miłość też prowadząca na stryczek. Akcja toczy się szybko, wciąż coś się dzieje, zmieniają się miejsca, postaci, ale całość wciąż idzie do przodu, pojawiają się nowe fakty, zmieniają okoliczności. Kres żongluje zdarzeniami i postaciami, jak wytrawny gracz kartami. Na nieszczęście swoich bohaterów i ku uciesze czytelników jest niezłym szulerem.

Ten tom ma ponad osiemset stron i jest dziewiąty w serii. I choć nie sposób zarzucić autorowi nieścisłości i nudy, to ma gorsze chwilę. Przyznaję, że były momenty, gdy musiałam się zmuszać do czytania, bo opisy mnie nużyły. Owszem, wyjaśniały sporo, dookreślały wątki i wyjaśniały mechanikę rządzącą światem, ale ktoś czytający od początku i tak te rzeczy wie. A jeśli ktoś nie zna poprzednich tomów, to, nie oszukujmy się, nie do końca odnajdzie się w tym. Można co prawda, na upartego, przeczytać ten tom bez znajomości poprzednich, ale ja nie polecam. Przydałoby się znać choć historię Ridarety i to, jak dotarła do tego momentu. I jak kobieta została Przyjętą. Co stawia nas przed koniecznością przeczytania kilku książek wstecz. Jednak to tak dobra literatura, że chyba nie muszę nikogo przekonywać do czytania. Nawet za cenę kilku dłużyzn, bo cykl naprawdę trzyma poziom.

I najważniejsze na koniec. To ostatni tom wydane przed laty. W kolejnym czeka nas zupełnie nowa, nigdy nie publikowana przygoda, na którą autor długo kazał czekać. Mam nadzieję, że jesteście równie ciekawi, jak ja, czy autor utrzymał formę i nadal będzie tak ciekawie, jak do tej pory.


Za egzemplarz dziękuję



34 - 2022 Królestwa i chaos Kel Kade

 Fabryka słów 2022

582 str

Kroniki Mroku tom 4

Tłumaczył: Piotr Kucharski









Rezkin zostawił za sobą żywego wroga. I kilka prawd, półprawd i domniemań o sobie, które to sprawiają, że jego szalony plan jako tako się powodzi. Choć oczywiście zwroty akcji i rozsypka planu też się zdarza.

Musiałam mocno zmienić podejście do tej serii. Pierwszy tom był zabawny, uroczy, typowo rozrywkowy. Rezkin w świecie zewnętrznym zdecydowanie budził zachwyt, czułość, jakieś pokłady ogromnej opiekuńczości, przy czym nadal pozostawał męski i zrzucał z piedestału ulubionych bohaterów. I to mien zachwycało, prowadzało powiew świeżości do fantasy, pomysł autorki naprawdę przypadł mi do gustu i chciałam więcej. Jednak w miarę rozwoju akcji i tego, czego się o sobie i świecie dowiadywał, zmieniało się  zachowanie głównego bohatera. A może bardziej je dostosowywał. I trochę mi to nie paskowało, trochę brakowało tego zagubionego w świcie i jego zasadach chłopaka. Zrozumiałam jednak, że bohater musi się zmieniać, A Rezkin musi się dostosować, po swojemu. Tego nie brakuje również w tym tomie. Mężczyzna doskonale radzi sobie zarówno wśród uchodźców na Cael, jak i wśród osób mu życzliwych, na zwiadach i w płacach. Toczy swoją wojnę, by zapewnić ludziom prawdziwy dom, choć naraża się chyba wszystkim, którym może. Jednocześnie wychodzą na jaw takie wiadomości, że aż mnie zatchnęło z wrażenia. I niby wszystko wyjaśniają, stawiają Rezkina na odpowiednim miejscu w świecie, a z drugiej znowu wszystko wywalają do góry nogami, bo jakby plan trochę się nie powiódł.

Jednak najbardziej, oprócz wspaniałej intrygi, coraz bardziej się plączącej, cieszy mnie nieszczęście Frishy. Wiem, nie powinno się czerpać przyjemności z cierpienia innych, ale ta głupia gąska częściej mnie wkurza, niż budzi bardziej przyjazne uczucia. I chwila, w której dociera do jej dość pustej głowy, że Rezkin nie troszczy się o nią dla niej samej i z wielkiego uczucia, tylko dlatego, że tak ma jest zdecydowanie jedną z lepszych w całej książce, o ile nie w całej serii.

Jeśli szukacie książki z dobrze zakrojoną intrygą, która rozwija się z każdym tomem, to koniecznie sięgnijcie, oczywiście po kolei, po serię „Kroniki Mroku”. Na pewno się nie zawiedziecie, choć, jak przy seriach bywa, są momenty słabsze i mocniejsze. Na szczęście autorka nadrabia humorem. Co ważne, każdy tom trzyma poziom i w zasadzie zawsze chce się więcej po przerzuceniu ostatniej strony. Na szczęście kolejny tom jest w planach jeszcze na ten rok.

Jeśli natomiast szukacie przedłużenia pierwszego tomu, z jego humorem i zagubieniem Rezkina, rozczarujecie się. Radzę zmienić książkę lub… nastawienie. Ja zmieniłam i nie żałuję.


Za egzemplarz dziękuję



33 - 2022 Żeglarze i jeźdźcy Feliks W.Kres

 Fabryka Słów 2022

438 str









Na ten tom wielu czekało z niecierpliwością. Od lat. Nieopublikowane dotąd opowiadania Kresa ujrzały światło dzienne wraz z tymi już znanymi. I każde było oczekiwane, bo wszak to Mistrz. A ja nie lubię opowiadań. Jak więc przyjęłam kolejną już część „Księgi Całości”?

Nie lubię opowiadań, bo ledwo zżyję się z bohaterem, a tu już koniec. A ja chciałabym więcej. I właśnie dlatego tę część Kresa lubię najbardziej. Bo autor raczy nas opowiadaniami, choć oczywiście mają one objętość godną „Księgi Całości”, a jednocześnie wiąże jedno z drugim bohaterami, wspomnieniami, wydarzeniami. Jednak są to powiązania na tyle luźne, że można czytać w innej kolejności, choć oczywiście ta zaproponowana przez autora nadaje im głębszego sensu. Jednak potem bez problemu można sięgać po ulubione. Ja jestem tą formą zachwycona i zdecydowanie proszę o więcej. W porównaniu z „Panią Dobrego Znaku” nad którą trochę się męczyłam, tu przez tekst się po prostu porywa i nie pozwala zaczerpnąć oddechu. To taki kolejny dobry zryw w długiej już serii. I za to też duży plus dla autora, że pomimo gorszych części, obniżenie poprzeczki, choć może akurat komuś tamten tom przypadł do gustu, potrafi nadal wznieść się na wyżyny i przypomnieć, dlaczego go kochamy i czytamy kolejne setki stron, które się nie nudzą.

Jak zwykle Kres zachwyca psychologiczną stroną swych powieści. Mamy tu wspaniały rys osobowości człowieka, przekrój przez najpiękniejsze zalety jak i najgorsze wady. Autor nie boi się stawiać swych bohaterów przed trudnymi wyborami, z których nie zawsze wychodzą z tarczą i honorem. Bez wahania rzuca ich w mroczne czasy, okrutne intrygi i zdarzenia, które mogą ich złamać. Na tym tle pokazuje miłość, przyjaźń, podłość i szlachetność, które nie zawsze są tak jednoznaczne, jak chcielibyśmy je widzieć. Tu nie ma wydumanych bohaterów, choć często mówi się o odkupieniu starych win. Jest za to miejsce na refleksję, prawdę i zrozumienie, że człowiekiem czasem rządzą emocje.

„Żeglarze i jeźdźcy” to nie bajeczka dla dzieci. To mroczna, okrutna, bardzo brutalna fantastyka, której nie powinni czytać co wrażliwsi, a od której mimo wrażliwości nie sposób się oderwać. Bo to wszystko jest potrzebne i wyważone. I choć krew leje się strumieniami, a trup ściele gęsto, nie ma tu mowy o przesadnym epatowaniem okrucieństwem. To wszystko ma swoje miejsce i znaczenie. A jak komuś nie pasuje, cóż, trzeba polubić lub przestać czytać. Choć jestem przekonana, że będziecie żałować.


Za egzemplarz dziękuję



32 - 2022 Echo Aleksandra Rak

 Inanna 2020

207 str











Sara zostawiła za sobą wszystko, spaliła mosty. Jednak nadal tli się w niej nadzieja na lepsze jutro, a przypadkowe spotkanie rozpala w niej płomień.

Zamotana ta historia. Bo znów rodzice wiedzieli lepiej i rozdzielili kochających się ludzi wtedy, kiedy najbardziej się potrzebowali. Utkali za to idealny obraz wykreowanego przez siebie świata. Na szczęście jest ktoś, kto się nie zgadza, tworzy intrygę, która ma pomóc bratu odzyskać pamięć i dawne życie. I choć początkowo byłam sceptyczna, bo jednak oszustwo goniło oszustwo to nie jest to zarzut w stosunku do tej książki. Wręcz przeciwnie. Budziła takie emocje, że trudno się było oderwać. I miliony pytań, bo co będzie, jak eksperyment się nie uda, jak poradzi sobie Sara z czymś, co było na wyciągnięcie ręki, a znów zostanie jej odebrane.

Echo to opowieść o sile nadziei, pełna miłości i walki o to, co naprawdę ważne. Bohaterowie stawiają wszystko na jedną kartę, opierają się na pamięci echoicznej, by przywrócić coś, co wydawało się nie do odzyskania. To dla mnie był najciekawsze wątek, przyznaję, że nie słyszałam do tej pory o takim zjawisku i z przyjemnością je odkryłam. Oplecenie na nim całej historii sprawiło, ze czytałam z prawdziwą przyjemnością i ciekawością, co też się stanie na następnej stronie. Nie bez znaczenia byli też bohaterowie. Silne osobowości, konkretne cele, które im przyświecają i oczywiście nie każdy był przychylny Sarze. To atut tej książki, że nie rozścielona przed nimi czerwonego dywanu, a raczej były kłody pod nogami. Sprawiło to, że całość wydawała się bardziej realna, choć oczywiście bogactwo i talent bohaterów trochę odsuwa ich od zwykłego śmiertelnika. Jednak to też nie raziło.

Echo na długo zapadnie w mojej pamięci przez emocje i ciekawość, którą wywołało. Nie bez znaczenia jest też piękna, subtelna okładka, tak pasująca do treści.

31 - 2022 Popołudnia na Miodowej Joanna Szarańska

Czwarta Strona 2020

400 str

Cykl Na Miodowej 2











Na Miodową wraca się, jak do swojego domu, jak do miejsca, gdzie zawsze jest się mile widzianym. I ja tak wracam i zanurzam się w ulicy, przysiadam w piekarni i patrzę na dzielną Klarę i Nelę, która zapamiętale stawia kolejne kreski w kolorowance z księżniczkami.

To trudny tom. O zmaganiach z samym sobą, z własną bezsilnością w kontakcie dzieckiem nietypowym, które trudno zrozumieć, bo nie komunikuje swoich potrzeb tak, jak my jesteśmy nauczeni. O walce o to dziecko i samego siebie, gdy druga osoba, która powinna być obok zwyczajnie zawodzi. A mimo to ta opowieść jest ciepła, jak letnie słońce, otulająca, jak jego zachód i dająca poczucie, że mimo trudności, wszystko da się poukładać.

Tak często oceniamy, stygmatyzujemy. Łatki naklejone w dzieciństwie ciągną się za nami, wiemy, że są złe, a jednak sami je naklejamy. Bo dziecko niegrzeczne, bo źle wychowane. Nie ma w tym krzty refleksji, zastanowienia się, że świat nie jest czarny i biały, że jest kolorowy. Występuje w nim kolor niebieski, różowy, błyska tęczą i ubiera skarpetki nie do pary. Tyle mówi się o inności, a jednak nadal nie potrafimy nie oceniać. Nie musimy od razu wyciągać pomocnej dłoni, bo czasem nie wiemy jak, ale wystarczy się uśmiechnąć zamiast skrzywić z obrzydzeniem. Tego uczy ta książka, to pokazuje w sposób ciepły, nienachalny. Jest piękna w swej prostocie, w codzienności pokazuje trud i strach matki, a także jasne promienie słońca, gdy coś się udaje. Bądźmy takim słońcem dla każdej inności, a każdemu będzie żyło się lepiej.


Więcej tutaj https://wsrodszelestukartek.blogspot.com/2020/11/45-2020-popoudnia-na-miodowej-joanna.html

30 - 2022 Ćma Joanna Wtulich

 Inanna 2020

191 str











Ewa ma w życiu wszystko, o czym może marzyc kobieta. Ale ma też nadprogramowe kilogramy i mnóstwo kompleksów, które nie pozwalają jej cieszyć się z tego wszystkiego. Szuka akceptacji, miłości i uwielbienia nie widząc, że ma je wokół siebie.

Tę książkę powinny koniecznie przeczytać wszystkie kobiety. Bez wyjątku. Bo każda z nas ma sobie coś do zarzucenia. I owszem, teraz panuje moda na body positive, ale umówmy się, ten nos... Albo brzuch... I w ogóle pupa. Znacie to? Ewa też. Tylko Ewa nie tylko narzeka. Ewa szuka uwielbiania w oczach mężczyzn i wpada w ogromną pułapkę. Nie tylko wikła się uczuciowo, ale traci to, co miała. nie trafia do niej zapewnienie męża, że jest piękna, nie widzi, że odnosi sukcesy. Lgnie to podejrzanych typów jak ćma go płomienia. I spala się. Daje sobą manipulować. W zasadzie przez całą lekturę towarzyszyło mi przekonanie, że Ewa jest głupia, zwyczajnie głupia. Nie widziała, a często nie chciała widzieć oszustw swych kochanków, nie dostrzegała sygnałów, nie widziała, do czego ją kolejne znajomości prowadzą. Rzucała wszystko i gnała bo jakiś przystojniak zaproponował jej kawę milion kilometrów od domu i poczucia bezpieczeństwa. I to nielubienie jest ważne, mamy nie lubić takich kobiet, ale mamy w porę dostrzec w lustrze taką właśnie kobietę. I powiedzieć stop. Nie od razu może się pokochać, ale dostrzec, że nie trzeba gnać do kogoś, kto ma nas w nosie, kto wcale nas nie dowartościuje, bo sam podnosi swoją samoocenę naszym kosztem.

To nie jest łatwa lektura, bo obnaża to, czego my kobiety boimy się najbardziej. Ale potrzebna. By następnym razem patrząc w lustro zobaczyć ten brzuch i ten nos. I zmienić to, co możemy. A resztę olać. Bo na pewno są rzeczy ważniejsze, których nie chcemy stracić udowadniając sobie, że ta czy inna część ciała komuś nie przeszkadza. Lub katując siebie i otoczenie narzekaniem.

29 - 2022 Przypadek Lidki Izabela Grabda

 Inanna 2020

171 str











Lidka się rozwiodła. W końcu. I w końcu decyduje się na urlop w ukochanych górach. Przypadek niesie ją pod posiadłość pewnego człowieka i sprawi, że jej życie wywróci się do góry nogami.


Nie umiem określić, co czuję do tej książki. Początek godny literatury erotycznej. Masakra i katastrofa. Ale dałam szansę, bo poza wydawało mi się, że może być ciekawie. I było. Autorka świetnie opisała kobiecy punkt widzenia, pamiętliwy, zazdrosny, porywczy charakter i tęsknotę za miłością. Miłością dojrzałą, między ludźmi wiedzącymi, czego chcą, a na co się zgodzić nie mogą. Tylko to pierwsze spotkanie bohaterów... Seks pod przymusem, przynajmniej na początku? A potem wielka ekstaza? Jak to tak? A potem pomyślałam sobie, że przecież mogła. Każdy jest inny, mogło jej się spodobać, miała prawo. Bo czemu odbierać prawo do przygodnego seksu osobie dojrzałej, kiedy wiemy, co nastolatki robią na dyskotekach i jakoś mniej nas to razi. Może forma nie bardzo, ale... o gustach się nie dyskutuje.

Jak już uporałam się we własnej głowie z tym początkiem to naprawdę dobrze mi się czytało. To dobra opowieść o przeszłości ciągnącej się za człowiekiem i o prawie do wolności. O karze, wyrzutach sumienia i konsekwencjach. A w końcu oczywiście o miłości niby dojrzałej, a robiącej takie same głupstwa jak ta nastoletnia. Choć może łatwiej przyznająca się do błędów. A wszystko to w bajkowej atmosferze gór. I bogactwa, ale któż nie marzy, by spotkać księcia.

Łączna liczba wyświetleń