Prószyński i S-ka 2021
440 str
Cykl: Lwowska odyseja tom 2
Wszystko się posypało. Rozpadły się przyjaźnie, dawne
sympatie odeszły w cień, a Lwów jest pod rządami innego okupanta. Czy jednak
naprawdę ma znaczenie, pod jakim butem trzeba się ugiąć?
„Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – pisała Wisława
Szymborska w „Minucie ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”. I to mogłoby być motto
tej książki. Kiedy wydawać by się mogło, że wszystko jest jasne, ustabilizowane
i już nic się nie zmienia, zmieniają się okoliczności i one jak nic innego,
zmieniają ludzi. Zmiany te widzimy w każdym bohaterze. Gustaw na Syberii jest
innym Gustawem, niż był we Lwowie, choć serce zostało to samo. Lilka też nie
jest już pełna wzniosłych idei, walczy o życie, jak tylko umie, a butny Wiktor
już tak bardzo jej nie imponuje. Nawet Orest, zdawać by się mogło niezłomny,
trwały, też się zmienia. I choć serce boli, gdy bohaterowie dorastają, zbyt
szybko, zbyt boleśnie, nie tak, jak dorastać się powinno, to jednocześnie się
wie, że nie mogli inaczej. To była jedyna ścieżka ukuta przez historię i kocham
tę książkę właśnie za tę prawdę. Nie ma tu ułagodzonych zdań, nie ma tu
delikatności. Jest brutalna prawda, bolesna, okropna i stawiająca włosy na
głowie. Ale jakże można inaczej pisać o tamtych czasach? Oczywiście, że ważne
są daty, by zachować pamięć historyczną. Jednak pamięć historyczna to też coś
więcej, to wspomnienia, wrażenia, emocje, które towarzyszyły ludziom wtedy. Bo
my dziś nie jesteśmy ich w stanie zrozumieć. Nie potrafimy nawet zbliżyć się
wyobraźnią do tego, co przeżyli. Dlatego tak ważne są takie książki, które
oprócz prawd historycznych, niezaprzeczalnych, przedstawiają też historie
ludzi, dla których te fakty były codziennością.
Rzadko się zdarza, żeby drugi tom trzymał poziom pierwszego,
zazwyczaj coś kuleje, coś się nie zgadza. A dla mnie ten przewyższył „Porę
westchnień, porę burz.” Więcej tu zdarzeń, więcej emocji i więcej ludzi. I właśnie ci ludzie są mocną
stroną książki. Magdalena Kawka przedstawia ich takich, jakimi są, niektórych
się nie lubi, niektórym się współczuje. Ale to oni są nośnikiem całej historii,
oni stają się karmicielami wesz, dzięki czemu można pogłębić wiedzę, oni
pokonują trudy Syberii, byśmy dziś wiedzieli, jak tam było naprawdę. Uważam, że
„Lwowska odyseja” powinna wejść do kanonu lektur szkolnych. Głównie ze względu
na walory historyczne, choć i literacko nie można nic książce zarzucić.
Polecam absolutnie wszystkim, bo każdy wyniesie z tek
lektury coś wartościowego. Ja wyniosłam mnóstwo przemyśleń o walce o
niepodległość. Bo też kiedyś byłam, jak Lilka, która chciała biec, walczyć,
robić coś. A może to ważne coś, co warto zrobić, to po prostu przeżyć? Ciekawa
jestem, jaka będzie Wasza refleksja po lekturze.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu oraz