43 - 2020 Medalion z bursztynem Anna Klejzerowicz

Replika 2020
322 str


Podczas porządków w odziedziczonym po babce domu Ewa znajduje ukrytą kopertę z listem i medalionem. I choć słowa i dziedzictwo skierowane są do jej matki, to również jej bezpośrednio dotyczą. Kobieta rozpoczyna śledztwo podczas którego na jaw wychodzą nowe fakty, a ona staje przed dawnym niebezpieczeństwem.

 

Bardzo dobry kryminał z wątkiem obyczajowym. Tak można w skrócie opisać Medalion z bursztynem, ale jest tak samo powierzchowne, jak powierzchowne były relacje Ewy i jej matki. By sięgnąć głębiej musimy należy dojrzeć do zaglądnięcia w przeszłość. To tu zaczyna się cała historia, to tu leżą motywy postępowania głównego złego. I to jest jeden z najciekawszych wątków, bo porusza takie aspekty człowieczeństwa, o których najchętniej by się zapomniało. Mamy tu motyw zemsty, dawno zapiekłych ran poniżenia i chęć władzy, za wszelką cenę. Tu przemoc i  przekonanie o jej słuszności miesza się z szaleństwem i obsesją. A wszystko to wplecione jest w fabułę w ten sposób, by zmylić czytelnika, skołować go i by na końcu był kompletnie zaskoczony. Ja przy każdej wzmiance z przeszłości, przy każdym rozdziale poświęconym sprawcy nieszczęść, miałam inna teorię. Te wtrącenia bardzo przypadły mi do gustu. Wprowadzają atmosferę grozy, dają poczucie niestabilności i wytrącają ze strefy komfortu, pozwalając snuć, kompletnie nietrafione, domysły.

W powieści został mocno zarysowany wątek homoseksualny. Jak ktoś jest absolutnie przeciwny, niech sobie daruje, choć nie spodziewajcie się scen erotycznych, nie ma tam nawet nic delikatnie erotycznego. To opis zwykłego związku, partnerstwa, niemającego nic wspólnego z tym wypaczonym i pokazywanym w telewizji. Wątek ważny, potrzebny, dobrze napisany.

Jedyne, czego mi brakowało w książce to wyjaśnienie sytuacji między Ewą, a jej mężem, kiedy ona nie zjawia się na kolacji powitalnej. Potem wszystko jest w porządku, ale mnie brakuje tego środka, brakło mi rozmowy, jakiegoś zamknięcia całej serii zdarzeń, które doprowadziło ich do takiego momentu. Poza tym bardzo dobra książka, która pokazuje różne oblicza ludzkie, zagląda w różne zakamarki duszy i kreśli sylwetki bohaterów, jakich możemy spotkać na co dzień. Za to zwyczajną niezwyczajność postaci należy się ogromny plus autorce. A za ożywienie historii zapisanej lata temu na kartce papieru – kolejny. Bo historia jest żywa, póki tworzy nowe rozwinięcia, choćby nieprawdopodobne. Dodatkowo to piękna opowieść o emocjach, o trudności w ich wyrażaniu, zemście, wybaczeniu, podłości, sprzedawczykach i ludziach oddanych, ot zwykła mieszanka ludzkości.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu oraz


42 - 2020 Auschwitz bez cenzury i bez legend Jerzy Ptakowski

 Replika 2020

303 str



 









Jerzy Ptakowski był narodowcem i więźniem KL Auschwitz. Jego spisane wspomnienia są o tyle cenne, że był więźniem obozu prawie cały czas jego trwania, uczestniczył w obozowej konspiracji, a nawet stał na jej czele. W książce obala mity, broni lub obnaża prawdę historyczną, tropi przekłamania i rozprawia się z kłamstwem lub mijaniem się z prawdą powstałą w latach powojennych. Jako bezpośredni uczestnik, bardzo aktywny, jest kopalnią wiedzy i informacji, które inaczej nie ujrzałyby światła dziennego. Wydane po raz pierwszy w roku 1985 w Londynie dziś trafia w ręce polskich czytelników.

To nie jest zwykły pamiętnik, to nie jest również reportaż. Bliżej tej książce do literatury faktu, bo autor bardzo dba o to, by jego wspomnienia były poparte wspomnieniami innych lub faktami niepodważalnymi. Nie znajdziemy tu mnóstwa emocji, epatowania cierpieniem i opisu codzienności obozowej. Tu mamy miejsce na podkreślenie działań bohaterów, narodowców lub nie, to swoisty hołd złożony każdemu z nich. To uczczenie pamięci każdego z tych, którzy nawet nie należąc do frakcji potrafili zachować się godnie i jak na Polaka przystało. Autor bez zbędnego tłumaczenia otwarcie mówi o początkowej niechęci do Żydów, a potem nawet o współpracy, mówi o wielonarodowym charakterze obozu i o współpracy z tymi, do których w czasach pokoju odnosili się źle. Podkreśla przy tym, że przedwojenne animozje i zarzuty nigdy nie straciły na znaczeniu, ale w obozie liczyło się tu i teraz i to, z jakimi ludźmi się stykało. Bardzo mocno jest o zaznaczone przy okazji opisu dobrych, uczciwych Niemców i złych ludzi z innych narodowości. Jerzy Ptakowski przykłada dużą wagę do tego, by nie utożsamiać okrucieństwa lub jego braku z narodowością. Ubolewa też przy tym bardzo nad faktem osądzania na jednym procesie Polaków i Niemców, co według niego pomaga Niemcom bronić się, że nie tylko oni mordowali w Auschwitz.

Auschwitz bez cenzury i bez legend jest książką ciężką, jeśli nie zna się choć trochę historii również z politycznej strony. Pojawiają się w niej czołowe postacie ze sceny politycznej, wspominane są wydarzenia, bez znajomości których pewne rzeczy są oderwane od rzeczywistości. Autor posługuje się też specyficznym językiem, mocno związanym z obozem, ale tu z pomocą przychodzi słownik na końcu książki, również w tekście, w miarę pojawiania się trudnych słów, są one wyjaśnianie w przypisach. Te są w ogóle bardzo rozbudowane i o ile część dotyczy bibliografii i źródeł, to część poszerza jeszcze wiedzę i dodaje szczegóły.

Książka jest podzielona na rozdziały tematyczne. Można je czytać oddzielnie i bez konieczności zachowywania porządku. Jeśli kogoś interesuje historia samych narodowców i ruchu oporu w obozie może pominąć przykładowo procesy katów obozowych.

Książka, jak wspomniałam, była wydana ponad trzydzieści lat temu. Bardzo dobrze, że Replika zdecydowała się ją wydać, jednak jedna rzecz nie daje mi spokoju. Rozumiem, że autor dysponował inną wiedzą o ilością zabitych w KL Auschwitz. Wtedy faktycznie mówiło się o czterech milionach, ale dziś obowiązuje liczba podana przez Pipera, opiewająca na 1,1 mln, czasem podaje się, że jest to 1,5 mln ludzi, którą to liczbę oficjalnie podaje się na stronie Muzeum. Zabrakło mi tej informacji i informacji o rozbieżności tych liczb do wydawcy. Jakiegoś przypisu, posłowia, czegokolwiek, bo ta liczba wprowadza w błąd. Poza tą jedną uwagą książka jest kopalnią wiedzy o obozie, jego podziemiu i o tym, jak to wszystko działało od środka.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Replika oraz



41 - 2020 Najgłośniej krzyczy serce Martyna Senator

 We need YA 2020

400 str




Kacpra i Ninę łączy ta sama szkoła i chęć przetrwania. Tylko on chce po prostu przetrwać do osiemnastu lat, by wyrwać się ze szkoły, a ona chce przetrwać, bo jest gnębiona przez innych uczniów. Czy jest szansa, że gdzieś pośród własnych nieszczęść odnajdą drogę do radości?

Martyna Senator pisze książki dla młodzieży o i młodzieży, ale akurat tę powinien przeczytać każdy rodzic, każdy nauczyciel, każdy, komu na sercu leży dobro dzieci i młodzieży. Najgłośniej krzyczy serce porusza bowiem bardzo ważny, a niestety bardzo często kompletnie ignorowany problem. A może nawet nie ignorowany, a zamiatany pod dywan. Przemoc w szkole, zarówno fizyczna, jak i psychiczna, jest zrzucana na karb dojrzewania, żartów, często usprawiedliwiana. I właśnie na to zwraca uwagę autorka. Na to, jak bardzo takie zachowanie dorosłych wpływa na młodych, którzy nie chcą mówić, boją się, że zostaną zignorowani, nie mówią też rodzicom, by ich nie martwić i zostają z problemem zupełnie sami. Tu Nina i Kacper mają wspaniałych rodziców, którzy nie pozwalają sprawie ucichnąć, dają dzieciom wsparcie. Ale iluż jest rodziców zaprzeczających, obracających w żart, tłumaczących, że „chłopcy tak mają”. I iluż rodziców tych, którzy się znęcają, zaprzecza, obwinia ofiarę, próbuje znieść odpowiedzialność z własnego dziecka. Mnóstwo takich przemyśleń i emocji targało mną przy lekturze. Jednak choć znęcanie się nad rówieśnikami jest głównym tematem tej książki, nie można nie wspomnieć o jej innych aspektach.

Martyna Senator w delikatny, ale bardzo emocjonalny sposób pokazuje żałobę i różne sposoby jej przeżywania. Pokazuje rozpad rodziny, zrozpaczonej, nieradzącej sobie z odchodzeniem i stratą. Tu nie ma miejsca na bohaterstwo, tu jest zwyczajne życie, w którym przychodzi załamanie, klęska i oddalanie się od najbliższych. Ale pokazuje też próbę powrotu na dobre tory, ogromne pokłady nadziei, szczerości, która boli, ale potem pozwala się zabliźniać ranom. Mówi też o relacji z rodzicami, o ważnej funkcji rozmowy i szczerości, nie zamykaniu się na innego człowieka w swoim bólu i strachu. Porusza ważny temat nie chowania się ze swoimi emocjami i tego, że nie ma złych emocji, są tylko te, które chowane głęboko, szkodzą człowiekowi.

Najgłośniej krzyczy serce to książka bardzo emocjonalna, tym bardziej, że nie jest wyssana z palca, a poparta faktycznymi zdarzeniami. Przerażające jest, jak młodzi ludzie mogą sobie nawzajem szkodzić, jak bardzo są w tym bezkarni, a ofiary zostawione same sobie, jak bardzo chory jest system pomocy. Nad tą książką nie możemy przejść obojętnie, ona jest krzykiem tych, którzy krzyczeć się boją lub nie mają kogo prosić o pomoc. To apel do nas, dorosłych, byśmy nie lekceważyli, nie próbowali minimalizować problemów, nie odkładali rozmów na później. By nie było za późno na ratunek. Żarty zdarzają się wszędzie, i dobrze, ale żart kończy się tam, gdzie drugiej osobie dzieje się krzywda.

Na końcu książki znajduje się spis miejsc, gdzie młodzież może się zgłosić, gdy jest ofiarą przemocy lub po prostu czuje się źle i chce o tym porozmawiać. To bardzo ważna informacja. Razem z wydźwiękiem książki zostawia wiadomość, że nie są sami, że zawsze znajdzie się choć jedna osoba, która chce pomóc.

To nie jest książka do polecenia, to lektura obowiązkowa, to bardzo ważna, bardzo mądra książka. Ja dziękuję za ten głos, za to wołanie.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu oraz




Łączna liczba wyświetleń