36 - 2021 Zapiski stanu poważnego Monika Szwaja

 Literatura na obcasach 2004

349 str











Wiktoria jest w ciąży. I super, tylko dwóch potencjalnych kandydatów na tatusia jest raczej mało zainteresowanych. Jeden ma żonę i ani on, ani Wika nie chcą tego stanu zmieniać, a drugi ma narzeczoną. I też nie chce tego zmieniać. Brzmi, jak fatalne romansidło? Nie z tą autorką.

Wika nie zamierza załamywać rąk, choć na początku jest dość zaskoczona sytuacją. Ojca do dzidziusia też nie potrzebuje, ale z przywoitości informuje obu panów o zaistniałej sytuacji. Rzuca się w wir pracy, a tu też się dzieje niemało. W Szczecinie wybucha bowiem afera szprotkowa, polscy rybacy oskarżają polskiego armatora współpracującego z Duńczykami o to, że im ryby od ust odejmuje. Czyli zwykłe piekiełko, a Wika w jego centrum stoi na straży prawdy i sprawiedliwości. Bo jak zawsze i Szwaii, tak i tutaj nie brakuje prawych, dobrych ludzi. I tych młodych i tych starych. I mogłabym się tak rozpływać, ale jest coś, co mi się nie podoba. Tak, mam skazę na twórczości autorki. Otóż pisze o ciąży, na początku Wika się przejmuje, bo dziecina poczęta w stanie nietrzeźwym, a potem chlapie z ekipą. Może i niedużo, ale umówmy się, w ciąży nie ma, że niedużo. I ja wiem, że to realia, że tak się robi, że taka branża i jeszcze kilka "że", ale ja nie mogę. Autorka, tak poczytna nie może pisać o takich rzeczach w taki sposób. Książki nie tylko bawią, książki uczą I kreują postawy. I właśnie dlatego bohaterka ma nie pić grama alkoholu.

Poza tym zgrzytem znów dostajemy zabawną, pełna przesłań i miłości powieść. Trochę na faktach, trochę zmyśloną, ale nie przesadzoną. To mogło się zdarzyć i ja wierzę, że gdzieś tam ludzie się spotkali i pokochali może nie w ten sam sposób, ale równie mocno.

35 - 2021 Okruchy dobra Justyna Bednarek Jagna Kaczanowska

 2020

audiobook











Boże Narodzenie to czas miłości i przebaczenia. A co, jeśli ta miłość kuleje, a nawet zdradziła, a wybaczyć trudno? Co, jeśli dojmująca samotność nie widzi nadziei i nie ma wiary w lepsze jutro? Wystarczą okruchy dobra i trochę świątecznej magii.

Nie znoszę świątecznych opowieści pełnych brokatu i wstążeczek. Ale ta książka leży na drugim biegunie. Jest w niej tyle goryczy i nieszczęścia, że czytanie jej powoduje, że łzy wciąż lecą z oczu. To nie jest prosta książka, bo bez oblekania w piękny papier pokazuje wady i przewiny ludzi. Ich zawiść, zazdrość, nieumiejętność przepraszania i naprawiania błędów. To bolesna lekcja o tym, jacy jesteśmy. Ale też o tym, jacy możemy być, co możemy zrobić, by zrozumieć drugiego człowieka i jak wyjść mu naprzeciw. Dzięki temu ta książka nie pogrąża w beznadziei, a daje jej tyle, że starcza nie tylko na święta, ale i na cały rok. To pełna dziegciu łyżka nauki i od nas zależy, czy tę łyżkę dostrzeżemy. A mamy w czym wybierać. Mamy matkę, która nigdy nie znalazła wspólnego języka z córkę i tę córkę, która też jakoś nie umie znaleźć drogi. Mężczyznę, który jest z pozoru szczęśliwy, ale romans wszystko stawia pod znakiem zapytania. Starego, samotnego woźnicę z jego koniem, którzy wycisnęli z moich oczu najwięcej łez. Samotnego ojca z poranioną duszą i poranionym synem. Galeria postaci taka, że można się pogubić, ale na szczęścia autorki ogarniają, nikt nie jest zostawiony samemu sobie, historia przeplata się logicznie i tak, że wszystko wskakuje na swoje miejsce.

To trudna powieść, której nie chce się czytać, bo obnaża wszystko, co w nas złe. To przepiękna powieść, do której będę wracać, bo jest pełna nauki i nadziei na to, że najbardziej splątane ścieżki da się wyprostować.

34 - 2021 Romans na receptę Monika Szwaja

 Literatura na obcasach 2004

287 str












Eulalia ma problem. Jakiś czas wcześniej mąż zdradził ją z Norweżką, choć miał tam ciężko pracować. Dzieciaki wyfruwają na studia do innego miasta, a ukochani sąsiedzi wyprowadzają się i nie wiadomo, kto wprowadzi się do drugiej połówki bliźniaka. Ucieka w góry, żeby złapać dystans i... spotyka wyjątkowo gburowatego mężczyznę, który dodatkowo nie znosi pań z telewizji, a ona jest dziennikarką. Brzmi, jak przepis na katastrofę?

Monika Szwaja znów pokazuje codzienność trochę w krzywym zwierciadle, trochę przez pryzmat doświadczeń swoich bohaterów. Tu nic nie jest słodkie i przelukrowane, raczej dość brutalne, choć przyznać należy, że autorka kocha dobrych bohaterów. Oni wszyscy są szlachetni, honorowi i nawet młodzież jest dobrze wychowana. Zresztą, już wcześniej wspominałam, że Szwaja kocha młodych ludzi i podkreśla ich rolę w życiu społecznym w każdej ze swych książek. Tu na młodzieży skupia się bardziej, bo jej dzieci już są u progu dorosłości, a ich przyjaciele potrzebują pomocy. I choć sprawa jest poważna, to już pomoc w wykonaniu Eulalii zasługuje co najmniej na Oskara. Ile ja się przy tym ubawiłam! W to wszystko oczywiście jest wpleciony romans, ale delikatnie i nie wychodzi na pierwszy plan. A do tego jeszcze są góry i tym mnie kupiła doszczętnie i kompletnie.

Jeśli szukacie książki lekkiej, ale nie takiej, która nie niesie w sobie nic, prócz humoru, to "Romans na receptę" jest właśnie dla was.

33 -2021 Jestem nudziarą Monika Szwaja

 Literatura na obcasach 2003

318 str












Agata ma trzydzieści lat, marny dorobek w sferze damsko-męskiej i seksualną aferę na koncie, dzięki której właśnie zaczyna pracę w szkole. Brzmi ciekawie?


A jest jeszcze ciekawiej. Książka stara, jak świat, pamięta czasy, kiedy trzydziestolatkowie to był dla mnie wiek średni, a na pewno już nie tak młody. Wtedy patrzyłam na nią zupełnie inaczej, teraz patrzę jeszcze inaczej, ale niezmiennie mnie bawi i wzrusza. To od tej książki zaczęła się moja miłość do literatury Moniki Szwaii i trzyma mnie po dziś dzień. Te początkowe książki są remedium na całe zło. Szwaja wchodzi zawsze, czy jest dobrze, czy źle, wywołuje uśmiech i poprawia nastrój. Od razu. Szwaję powinno się zapisywać na receptę, a już "Jestem nudziarą" przoduje na liście lektur koniecznych i pożądanych.

Jak już wspominałam, na tamtym etapie życia, kiedy poznałam Agatę, patrzyłam na nią trochę inaczej. Lubiłam ją, ale jej problemy wydawały mi się inne, niż patrzę na to teraz. I prócz zniewalającego humoru i perypetii, które nie nadają się do czytania w miejscu publicznym to największa siła tej książki. Ona nie ma przypisanego wieku, jest uniwersalna i każda kobieta, facet zresztą też, znajdzie w niej coś dla siebie i inaczej lekturę odbierze. Ale myli się ten, kto sądzi, że powieść to tylko śmichy chichy i zabawa. Nie, zdecydowanie nie. Autorka w ten lekki ton wplata poważny problem manipulacji ludźmi, prania im mózgów i prowadzania drogą, która niekoniecznie jest dobra nie tylko dla nich, ale i dla otoczenia. Mówi też przepięknie o młodzieży i o tym, że warto tej młodzieży słuchać, bo ona też ma wpływ na życie i to niekoniecznie zgubny. W każdym zdaniu widać miłość i szacunek autorki do młodych i jednocześnie pogardę do trendów, za którymi się idzie, jak owce. Nie boi się wyśmiewać idiotycznych praktyk psychologów, różnych trenerów, którym bliżej do sekty, niż prawdziwej pomocy. Jednocześnie podkreśla moc rozmowy i współpracy, pokory i przyjaźni.

Kto nie zna, niech nadrabia, kto zna, pewnie kocha, a jak nie... No cóż, zdaję sobie sprawę, że Szwaja nie każdemu w duszy gra.

32 - 2021 Siła niższa Marta Kisiel

 Uroboros 2016

247 str ebook












Licho jest nieszczęśliwe, Szczęsny uwolniony, Krakers gdzieś w czeluściach, Konrad załamany, ale to jakby standard. Jeśli dodamy do tego dziecko i pałającego świętym oburzeniem anioła, to dowiemy się, że Ałtorka w tym tomie poszalała. I jeśli o mnie chodzi, niech szaleje dalej.


Ten tom to jeden wielki zbitek emocji. Wszystko się zmienia, bohaterowie gubią się w nowym otoczeniu, nowych warunkach i układach, czasem gubią nawet siebie samych. To nie jest dobry czas dla małego anioła i czasem miałam ochotę zdzielić Konrada przez łeb, ale pewnie to i tak nic by nie dało. Jednak obrońców zasmarkanego przedstawiciela niebios jest zapewne wielu, dlatego chciałabym bronić Tsadkiela. Jest wyniosły, przemądrzały i jakby bez serca, ale ja osobiście go uwielbiam. To jest postać tak złożona i tak wielowymiarowa, że zdetronizował każdą inną. Cała reszta ferajny jest śmieszna, poprawia humor, ale to on skłania do przemyśleń i wpycha czytelnika głębiej i głębiej, aż po samo dno duszy.

Ten tom, przynajmniej dla mnie, jest ciut mniej zabawny, ale to mu niczego nie ujmuje, wręcz przeciwnie. Cenię tę refleksję, ogrom emocji i wrażeń, które pozwalają na bohaterach nie z tego świata przeanalizować nasze głupie, czasem krzywdzące zachowania. Bo niestety wielu z nas jest tak zapatrzonych w siebie, jak Konrad i uwalani własnym nieszczęściem nie widzimy, jaki ból sprawiamy bliskim. To ważna książka, która w dość lekkiej otoczce kryje prawdziwy diament. Ale ja oczywiście jestem nieobiektywna, bo kocham Licho i Tsadkiela i ich Ałtorkę. I nawet Szczęsnego brak.

"Siła niższa" to przepiękna powieść o dorastaniu do pewnych spraw, samotności, odpowiedzialności i tęsknocie za miłością przepleciona doskonałym humorem i wspaniałymi puentami.

31 - 2021 Grombelardzka legenda. Wstęgi Aleru Feliks W.Kres

 Fabryka Słów 2021

Księga całości tom 4

400 str












Bez legend Grombelard to tylko wiatr i deszcz. Ale one tam są, spotykają się, wpadają w pułapki i…

Nie mogę Wam tego zdradzić, bo byście nie przeczytali, a naprawdę warto. Choć ja w pewnym momencie uznałam, że dla mnie lektura „Księgi Całości” zakończyła się nawet przed końcem czwartego tomu. Tak się nie robi, ja piszę zażalenie do autora, choć kocham jego stanowczość i nie cackanie się z bohaterami to jednak z niektórymi mógłby się pocackać. I jeszcze ten koniec, ta sugestia w liście, no po prostu tak nie można, to przewraca do góry nogami  wszystko, w co człowiek wierzył i co sobie przez dziesiątki stron układał. Niestety, a może „stety”, bo za to go szanuję, Kres nie zmienia stylu. Znęca się nad bohaterami, wrzuca ich w intrygi i kłopoty i nie zawsze wyciąga tak, jakby sobie czytelnik życzył. Jednak musicie wiedzieć, że to chyba najbardziej krwawa i brutalna część tej serii. Przynajmniej dla mnie, nawet opowieść o piratach nie była aż taką rzezią.

Nie da się tej części czytać osobno, ale to już wiecie. To ona zamyka „Grombelardzką Legendę” i choć wiele osób miało za złe wydawnictwu dzielenie tej części na dwa tomy, to sam Mistrz tak chciał. I powiem Wam, że ma to sens. Nie przez sprawy techniczne. Te tomy dobrze się czyta z taką przerwą, dzięki temu inaczej układają się akcenty i zupełnie inaczej przez to składa się historia. I choć przez chwilę przeszkadzało mi skakanie w czasie, to szybko przywykłam do takiego sposobu snucia opowieści i znów wszystko było jasne. A przynajmniej tak jasne, jak może być u Kresa.

W tej części dostajemy mnóstwo walki, ale też mnóstwo przemyśleń. Ten tom wiele wyjaśnia, zagląda w zakamarki ludzkiej duszy, odkrywa wady i zalety ludzi, kotów i sępów. To książka o granicach szaleństwa, ludzkiej wytrzymałości i wierności. Znajdziemy w niej miłość, przyjaźń i nienawiść w takich dawkach, że chce się skończyć czytać, a jest to niemożliwe, bo czas płynie, a sieć zła się zacieśnia.

„Grombelardzka Legenda” zamyka pewien cykl w cyklu. Stanowi spójną całość, która dość jasno i wyraźnie się kończy. Można z powodzeniem zakończyć czytanie na tych czterech tomach. I ja nawet miałam ochotę po tym, co autor zgotował w ostatniej części. Jednak nie mogę. Kocham styl autora i jest em szalenie ciekawa nowych wątków i zakończenia pewnych niedokończonych z tej części. Bo takie też są, choć dla chcących zakończyć lekturę mogą zostać niedopowiedziane. Ja jednak jestem ciekawa. I bardzo chcę mieć całą serię na półce, by radować nią oczy. Nie sposób bowiem nie wspomnieć o przepięknych srebrnych okładkach, które z tomu na tom robią się coraz ładniejsze. Dla mnie „Wstęgi Aleru” mają najpiękniejszą.


Za egzemplarz dziękuję



30 - 2021 Dożywocie Marta Kisiel

 Uroboros 2017

301 str ebook



Któż by nie chciał dostać domu, choćby nawet z dożywociem. Konrad też się ucieszył. Do czasu, gdy nie poznał swoich dożywotników. Tak, tak, liczba mnoga zamierzona.


Ja nie wiem, jak to się stało. Oczy uroczne połknęłam, pokochałam i od tego zaczęłam wielką miłością darzyć Ałtorkę. Dodatkowo zaraziłam dziecko. Ale "Dożywocie" jakoś nie zagościło na liście czytelniczej. Kiedyś nawet zaczęłam, ale były pilniejsze rzeczy i porzuciłam czytanie. Aż tu, zakochane w Lichu dziecko oznajmia, czy ono może "Oczy uroczne". Ale żeby czytać to, przydałoby się znać poprzednie, a ja nie wiem, czy dziecko może. I w ten sposób przeczytałam. Parskając śmiechem co stronę, albo i nawet co pół. Dlatego nie zalecam czytać w miejscach publicznych. Ale nie bójcie się, nie samym śmiechem Ałtorka stoi, choć za jej humor kocham ją bardzo mocno. Szalenie podoba mi się to, jak śmiechem i sarkazmem komentuje rzeczywistość, czasem trudną, bolesną, doświadczającą do żywego, ale przez jej zabiegi jakoś tak lżejszą do zniesienia. Znajdziemy tu wątki oswajania, przyzwyczajania się do siebie i docierania. Nie brakuje tu tęsknoty, miłości, w różnych jej odmianach i wierności. Na pewno nikt nie poczuje się zawiedziony, a książkę polecam z czystym sercem każdemu. I choć Konrad jest dzidą, taką okropną, marudzącą, wredną dzidą, to jednak go lubię i dostrzegam w nim człowieka pragnącego miłości i spokoju, którego niestety w domu z dożywotnikami zdecydowanie brakuje. A całą litość biorę z obecności nieszczęsnego Szczęsnego. Wszak z paniczem, jego cierpieniami i wielokropkami święty by nie wytrzymał i to niekoniecznie na trzeźwo. Wołam więc o zrozumienie dla Konrada.

Czy książkę mogą czytać dzieci? To zależy. Są w niej momenty trudne i momenty erotyczne, więc sami musicie zdecydować, czy Wasze dziecko udźwignie. Ja swojej córze dałam, przychodziła, pytała, ale dała radę.

29 - 2021 Oculta Maya Motayne

 Jaguar 2021

512 str












Książę Alfie nie ma łatwego życia. Po wydarzeniach z Sombrą rodzice mu nie ufają, a lud boi się rokowań pokojowych z odwiecznym wrogiem. Finn za to jest wolna, a przynajmniej taką ma nadzieję.

Długo czekałam na drugi tom, choć w zasadzie z czystej ciekawości i sympatii do pióra autorki. Wszak pierwsza stanowiła pewną całość i nie trzeba było nic dodawać, może prócz romansu, ale przecież nie można na tym opierać całej książki fantasy.

Doczekałam się w końcu i… spotkało mnie rozczarowanie. Początek się tak bardzo nie kleił, że nie mogłam zmusić się do czytania. I nie jest to wina autorki. Chodzi o coś dużo bardziej banalnego. Zmienił się tłumacz. I przez to opowieść jest ładna, ale zwyczajnie inna, niż pierwszy tom, dla mnie już nie płynie, nie czaruje i przez to męczy. A jeśli jeszcze dodamy sporo błędów leżących po stronie korekty, które jeszcze bardziej wybijają z trudno dostępnego rytmu, to mamy przepis na katastrofę. Dopiero po połowie czytanie zaczęło mi sprawiać przyjemność i wciągnęłam się w historię na tyle, by czytać szybciej i bez ogromnych przerw pomiędzy. Jeśli jednak nie zwracacie szczególnej uwagi na zmianę stylu z tomu na tom, nie obawiajcie się i czytajcie, bo poza tymi dwoma „wadami” książka jest ciekawa, może nawet ciekawsza, niż „Nocturna”

Ciężko mi było sobie wyobrazić coś, co może się stać w kolejnym tomie, a tu autorka nie dość, że wymyśliła świetne przygody to jeszcze opisała je tak, że współczuje się katom, a ofiary uważa za kombinatorów. I o ile początek był dla mnie nudnawy, to jak już się wciągnęłam, to nie mogłam przestać myśleć kto z kim i dlaczego działa w ten, a nie inny sposób. I wtedy wszystko zaczęło bardzo szybko zmierzać do finału, Maya Motayne świetnie buduje napięcie, a kulminacja powoduje wstrzymanie oddechu na bardzo długi czas. Zdecydowanie cieszę się, że dałam szansę tej książce i nie zniechęciłam się przy pierwszych niedociągnięciach. Niestety, lojalnie uprzedzam, że lektura drugiego tomu budzi nieopanowaną tęsknotę za tomem trzecim, który jest dopiero w trakcie tworzenia. Przyjdzie nam więc trochę poczekać na rozwinięcie tej historii.

Podsumowując, warto sięgnąć po „Ocultę” i nie zrażać się początkiem. Jak już przebrniecie przez długi, aczkolwiek znaczący wstęp, dostaniecie historię, która porywa szybkością i zwrotami akcji, uwodzi intrygami, pomysłami i sposobem napisania. Na pewno nie będziecie żałować.

Za książkę dziękuję



28 - 2021 Grombelardzka Legenda Serce Gór Feliks W. Kres

 Fabryka Słów 2021

580 str











Po Górach biega dziewczyna o dziwnych oczach, wielki kocur i jeszcze większy człowiek. Oprócz tego chodzą tam zwykli ludzie, którzy spotykając te legendy, tworzą kolejne opowieści.

 

Kiedy ma się do czynienia z cyklem, trudno w pewnym momencie napisać coś nowego i odkrywczego. A z Kresem jest tak, że albo się go kocha od pierwszych stron i potem czyta, co tylko wyszło spod jego pióra, albo się go nie lubi i tu sprawa jest prosta. Ja należę do tej pierwszej grupy, a dodatkowo moja miłość zwiększa się z każdym kolejnym tomem. Dlaczego? Ano dlatego, że w tej części legendy się spotykają, ścierają, tworzą nowe szlaki i nowe rozgałęzienia historii. Robi się coraz ciekawiej, a historia z opowiastki zamienia się w pełną zawirowań przygodę, nad którą już trzeba myśleć, by się nie pogubić. I o ile można było dwie pierwsze części czytać osobno bez utraty wątków, tak tu wchodzimy w istotę serii. Pojawiają się bohaterowie znani nam wcześniej z pierwszego tomu, część rzeczy się wyjaśnia, część stawia kolejne pytania. Również cała intryga, koligacje i zagrania polityczne biorą tam początek, więc znajomość pierwszej części wiele ułatwia. A jeśli ktoś czekał na trzeci gatunek obdarzony rozumem, to właśnie jego czekanie zostało nagrodzone. W tej części pojawiają się sępy. I sieją zamieszanie, ale to już musicie doczytać.

 

Pojawia się też wątek miłosny. Oczywiście, nie jest cukierkowo, radośnie i romantycznie, ale ta historia szczególnie przypadła mi do gustu i trafia do mnie o wiele bardziej, niż wszelkie westchnienia i podchody miłosne. Miłość w „Grombelardzkiej Legendzie” nie jest prosta i łatwa, przynosi sporo bólu i rozterek, a jak jeszcze dodamy tło z masakry, to w zasadzie nie ma się czym zachwycać, a jednak ma taki czar, że ciężko się nie zauroczyć.

 

Wydawca reklamował tę część jako najbardziej liryczną rzeź, jaką czytaliśmy i nie pomylił się ani trochę. Jest dużo krwi, mnóstwo okrucieństwa i jeszcze więcej opisów, ale nie zniechęcajcie się. Są napisane tak, że zamiast odłożyć z niesmakiem, chce się czytać dalej. To jest swoisty fenomen autora, bo z reguły nie lubię rąbaniny, a tu wchodzi, aż miło. Może to wynika ze stylu Kresa i jego poczucia humoru, które naprawdę trafia w mój gust. Świetnie się przy tych książkach bawię, są ogromną odskocznią od codzienności. Zdaje sobie sprawę, że nie każdemu ten typ humoru może przypaść do gustu, w poprzednich recenzjach odradzałam zagorzałym feministkom, ale jak ktoś lubi szyderstwo i sarkazm, to na pewno się nie zawiedzie.

 

Niezmiennie polecam fanom gatunku, to naprawdę kawał dobrej polskiej fantastyki. Nie zrażajcie się tym, że jest dużo krwi i przemocy, dzięki temu powieść może się rozwijać i stawać jeszcze ciekawszą. I nie ma co, ukrywać, staje się bardziej prawdopodobna.


Za książkę dziękuję



Łączna liczba wyświetleń