Fabryka Słów 2021
580 str
Po Górach biega dziewczyna o dziwnych
oczach, wielki kocur i jeszcze większy człowiek. Oprócz tego chodzą tam zwykli
ludzie, którzy spotykając te legendy, tworzą kolejne opowieści.
Kiedy ma się do czynienia z cyklem,
trudno w pewnym momencie napisać coś nowego i odkrywczego. A z Kresem jest tak,
że albo się go kocha od pierwszych stron i potem czyta, co tylko wyszło spod
jego pióra, albo się go nie lubi i tu sprawa jest prosta. Ja należę do tej
pierwszej grupy, a dodatkowo moja miłość zwiększa się z każdym kolejnym tomem.
Dlaczego? Ano dlatego, że w tej części legendy się spotykają, ścierają, tworzą
nowe szlaki i nowe rozgałęzienia historii. Robi się coraz ciekawiej, a historia
z opowiastki zamienia się w pełną zawirowań przygodę, nad którą już trzeba
myśleć, by się nie pogubić. I o ile można było dwie pierwsze części czytać
osobno bez utraty wątków, tak tu wchodzimy w istotę serii. Pojawiają się
bohaterowie znani nam wcześniej z pierwszego tomu, część rzeczy się wyjaśnia,
część stawia kolejne pytania. Również cała intryga, koligacje i zagrania
polityczne biorą tam początek, więc znajomość pierwszej części wiele ułatwia. A
jeśli ktoś czekał na trzeci gatunek obdarzony rozumem, to właśnie jego czekanie
zostało nagrodzone. W tej części pojawiają się sępy. I sieją zamieszanie, ale
to już musicie doczytać.
Pojawia się też wątek miłosny.
Oczywiście, nie jest cukierkowo, radośnie i romantycznie, ale ta historia
szczególnie przypadła mi do gustu i trafia do mnie o wiele bardziej, niż
wszelkie westchnienia i podchody miłosne. Miłość w „Grombelardzkiej Legendzie”
nie jest prosta i łatwa, przynosi sporo bólu i rozterek, a jak jeszcze dodamy
tło z masakry, to w zasadzie nie ma się czym zachwycać, a jednak ma taki czar,
że ciężko się nie zauroczyć.
Wydawca reklamował tę część jako
najbardziej liryczną rzeź, jaką czytaliśmy i nie pomylił się ani trochę. Jest
dużo krwi, mnóstwo okrucieństwa i jeszcze więcej opisów, ale nie zniechęcajcie
się. Są napisane tak, że zamiast odłożyć z niesmakiem, chce się czytać dalej.
To jest swoisty fenomen autora, bo z reguły nie lubię rąbaniny, a tu wchodzi,
aż miło. Może to wynika ze stylu Kresa i jego poczucia humoru, które naprawdę
trafia w mój gust. Świetnie się przy tych książkach bawię, są ogromną
odskocznią od codzienności. Zdaje sobie sprawę, że nie każdemu ten typ humoru
może przypaść do gustu, w poprzednich recenzjach odradzałam zagorzałym
feministkom, ale jak ktoś lubi szyderstwo i sarkazm, to na pewno się nie
zawiedzie.
Niezmiennie polecam fanom gatunku, to
naprawdę kawał dobrej polskiej fantastyki. Nie zrażajcie się tym, że jest dużo
krwi i przemocy, dzięki temu powieść może się rozwijać i stawać jeszcze
ciekawszą. I nie ma co, ukrywać, staje się bardziej prawdopodobna.
Za książkę dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz