42 - 2019 Kandydatka Czarny mag Rachel E. Carter

Uroboros 2019
412 str
Przełożyła Emilia Skowrońska


Ryiah ma szaty magini bojowej, miłość Derrena i chwałę. Czego można chcieć więcej? Szat Czarnego Maga, o czym dziewczyna otwarcie mówi. Jedyny problem polega na tym, że Darren pragnie tego samego dla siebie. Jak skończy się walka najpotężniejszych kandydatów?

Najczęściej jest tak, że kolejne tomy cyklu albo trzymają poziom, albo go obniżają w jakimś stopniu. Tu trzeci tom bije na głowę dwa pozostałe. Jest fantastyczny, cudowny i ja chcę więcej. W zasadzie to w domu nie słyszą o niczym innym, jak o tym, że książeczka mi się skończyła, a następna nie wiadomo kiedy, bo dopiero co ta miała premierę. To chyba wystarczająca rekomendacja? Nie zostawię Was jednak z dwoma zdaniami, a rozwinę swój zachwyt.
Pamiętacie, jak narzekałam, że Ry w ogóle nie przejęła się dalszym losem baronowej i jej córki? Otóż sama bije się w pierś za to przeoczenie w tym tomie, wytrącając mi argument z ręki. Ta część robi się bardziej polityczna, sieć intryg się zagęszcza, plącze i staje się trudne zgadywanie kto ma rację, a kto się myli. A wróg nie zawsze jest tym, na kogo wygląda. Wszelkie rozgrywki między państwami, ambasadorami i ważnymi osobami bezpośrednio dotykają Ry i przez to jej losy stają się jeszcze ciekawsze. Choć sama Ry koszmarnie mnie denerwowała swą samotnością, podejściem do treningów i przyjaźni. Tak bardzo odstawała od kreacji bohatera i przywódcy idealnego, że przestawałam ją lubić. Co gorsza, denerwował mnie też Darren i moja miłość do niego przestała być taka ślepa. Narzekałam też, że bohaterowie są od początku do końca tacy sami, za dojrzali, za mądrzy. W tym tomie to się zmienia, zmieniają ich okoliczności, role, które muszą podjąć i stają się bardziej ludzcy. Gorzej, bo przez to bardziej wkurzający. Mimo to nie mogę się doczekać kolejnego tomu, by zobaczyć, jaki będzie finał rozgrywki między państwami i między nimi.Stają przed wyborami, które mogą zagrozić wszystkim, podejmują trudne decyzje, błądzą i naprawiają błędy. A może nie naprawiają?
Kandydatka jest jeszcze bardziej mroczna i brutalna. Nie jest to ani minus, ani plus tej książki, ona po prostu taka jest, bo w takiej rzeczywistości przyszło żyć bohaterom. Ja już przywykłam do sposobu walki magów, jednak przeszłość bohaterów mną wstrząsnęła. To najmocniejszy moment książki, choć bywają gorsze, jednak akurat ten wstrząsnął mną najbardziej.
W Pierwszym roku i Adeptce wiedziałam, kto jest tym złym. Teraz nie wiem nic, wszelkie moje podejrzenia wydają się nierozsądne i bezpodstawne. I choć jedna osoba wysuwa się w rankingu na największego drania cyklu, to nadal mam wątpliwości.
Najlepsza część cyklu. Nasycona emocjami, wydarzeniami i zagadkami. Z piękną okładką. Oczywiście, nie jestem obiektywna, bo jest na niej moje nazwisko, a personalizowana okładka od razu skacze w rankingu. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.

Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwu Uroboros i

41 - 2019 Adeptka Rachel E. Carter

Uroboros 2019
416 str
Przełożyła Emilia Skowrońska
Cykl Czarny mag tom 2


Uwaga, jest to tom drugi, nierozerwalnie związany z tomem pierwszym. Osoby, które nie czytały wcześniejszej części, powinny nadrobić, bo recenzja zepsuje im zabawę.
Ry zaczyna naukę w akademii, teraz już na poważnie, jako jedna z nielicznych wybranych. Dalej przeszedł też jej brat, przyjaciółka, ale niestety równie dobry okazał się książę Darren i jego narzeczona. A dziewczyna nadal nie wie, czy bardziej go nienawidzi, czy też bardziej ją do niego ciągnie.

Czterysta siedemnaście stron to całkiem pokaźny tom, a jednak dla mnie był za krótki. Kocham serie za ich objętość, za szczegółowe opisywanie wydarzeń, za rozdrabnianie się. W tu na tych paruset stronach autorka przewinęła wszystkie lata nauki Ry. I czuję ogromny niedosyt, mam wrażenie, że temat został potraktowany po macoszemu, a przeskoki kilkumiesięczne bardzo mnie drażniły. Ale to nie dlatego, że książka jest zła. Wręcz przeciwnie. Książka jest dobra i chciałabym się nią dłużej delektować, a tu takie cięcia. Jednak jedno cięcie, a raczej zakończenie i nie wracanie do wątku baronowej i jej córki zdecydowanie jest minusem też powieści. Ja rozumiem, że wykonali rozkazy, a te nie sięgały poza określone akcje, ale nie wierzę, że dociekliwa, szukająca drugiego dna wszędzie, gdzie się da Ryiah nie będzie się zastanawiać, co się stało i co dalej. No nie pasuje mi to. I choć jestem w stanie wybaczyć cięcia w akcji tak to zdecydowanie zapisuję autorce na minus.
Bohaterowie nie dojrzewają przez ten czas. Albo ja tego nie widzę, zresztą, już w pierwszym tomie zarzucałam im zbytnią dojrzałość, więc nie bardzo mieli jak rozwinąć się w tym temacie. Jednak stają się starsi, więc już to tak bardzo nie razi.
Wyszło na to, że ja kocham Darrena, nazywanego przez Ry nienastępcą, bardziej od dziewczyny, bo nigdy w niego nie zwątpiłam. Choć zdecydowanie zajmuje pierwsze miejsce w kategorii "drań", to nie umiałam go znielubić i zwątpić.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że w Adeptce są tylko zmagania ze szkołą i z własnymi uczuciami. Pojawiają się niebezpieczne akcje, niezwiązane tylko z pozorowanymi bitwami, gdyż bohaterów dopada polityka. Wymieszanie tego z równie niebezpiecznymi zadaniami stawianymi przez nauczycieli daje świetną opowieść. Robi się strasznie, mrocznie i niebezpiecznie i to zmazuje wszelkie minusy. Bazując na dwóch tomach, Czarny mag wskakuje na listę ulubionych serii.

41 - 2019 Czarny Mag. Pierwszy rok Rachel E. Carter

Uroboros 2018
380 str
Przełożyła Emilia Skowrońska
Cykl Czarny mag tom 1

Ryiah jedzie do szkoły magii zakładając, że skoro jej brat bliźniak ma w sobie magię, to ona też ją musi mieć. Czyli nie ma prawa w szkole przebywać. Ale nie tylko ona. W szkole spotyka księcia, który też zamierza zgłębiać tajniki magii bojowej, choć prawo zabrania mieszania spraw korony do spraw magii. Oboje są więc tam bezprawnie, do tego ona pochodzi z plebsu... Scenariusz gotowy, prawda?

Lubię obyczajówki, chętnie przeczytam też romans czy kryminał, ale to fantasy kocham. Pominę, że najczęściej łączą te wszystkie gatunki, ale to tu można spotkać latające sztylety, ogień z palców i inne magiczne rzeczy, które stanowią piękne tło do wydarzeń. W tej książce mamy do czynienia dodatkowo z kandydatami do szkoły, a więc te sztylety niekoniecznie latają prosto, ogień jakoś tak nawet zatlić się nie chce, a nadgorliwy uczeń może nawet zawalić jakiś budynek. Pierwszy rok jest właśnie tym, o czym mówi tytuł. Pokazuje zmagania kilku osób na pierwszym roku w akademii magii, roku najtrudniejszym, bo z ponad setki chętnych do nauki może przystąpić tylko piętnaście osób i to nie tylko we frakcji bojowej, a we wszystkich trzech. Zmagania są ostre, nauczyciele jeszcze ostrzejsi, a stosunki między uczniami tylko czasem można nazwać przyjacielskimi. Szczególnie między Ry, a Darrenem, który jest wstrętny, okropny, zadufany w sobie, bezczelny i kocham go miłością pierwszą. Co ciekawe, nie wywołał na mnie dobrego pierwszego wrażenia.
Ry też polubiłam, bardzo podobają mi się jej komentarze, cięty język i upór. I choć całość zupełnie nie przystaje mi do piętnastolatki, zresztą, wszyscy bohaterowie zdają się starsi, niż są w rzeczywistości, to jest szalenie pozytywną osobą. Kwestia wieku raziła mnie jednak bardzo. Bohaterowie są zbyt dojrzali, zbyt mądrzy i rozsądni, jak na swój wiek. Może wynika to z ich wychowania, z warunków, w jakich się wychowali, ale to bardzo naciągana teoria. Nie wyobrażam sobie piętnastolatków, którzy nie tęsknią za rodziną i znoszą to wszystko, przez co musieli przejść na pierwszym roku chętni do przywdziania szaty maga z takim spokojem. Ja rozumiem, że mag ma być twardy, ale jednak dla mnie to spore niedociągnięcie. Jednak pomijając wiek, zapominając o nim, dostałam wspaniałą, porywającą opowieść o determinacji, samozaparciu, magii, przyjaźni i miłości. To jest właśnie to, co kocham w fantasy. Jeśli ktoś kocha je, jak ja, na pewno spędzi bardzo przyjemne chwile nad lekturą.

40 - 2019 Nie igraj z ogniem Amanda Searcy


Wydawnictwo Kobiece – Young 2019
340 str
Tłumaczył Grzegorz Gołębski



Jenny ma za sobą okropny czas w starym miejscu zamieszkania. Przybycie do ojca, zamieszkanie w remontowanym motelu i ogólnie zmiana towarzystwa mają jej zapewnić bezpieczeństwo, ukoić nerwy i pomóc zapomnieć koszmary z przeszłości. Czy jednak największy koszmar nie dzieje się w jej głowie?
Nie igraj z ogniem to thriller dla młodzieży, choć i we mnie wywoływał dreszcze i wstrzymany oddech. Niepokojąca akcja, rwane, czasem nawet chaotyczne sceny potęgowały wrażenie osaczenia, z którym wciąż zmagała się bohaterka. Nic nie było jednoznaczne, proste i łatwe, głównie dlatego, że sama bohaterka plącze się w swoich podejrzeniach, lękach, a wręcz w paranoi. Bardzo przypadła mi do gustu właśnie taka konstrukcja. Powodowała, że akcja stawała się ciekawsza mimo tego, że nie działo się bardzo dużo i bardzo szybko. Sama zaczynałam popadać w paranoję, szukać wrogów, nie uznawać przyjaciół Jenny za jej faktycznych sprzymierzeńców, wszędzie widziałam poszlaki, nawet przypadkowe osoby pasowały mi do portretu prześladowcy dziewczyny. A najlepsze jest w tym to, że oczywiście się pomyliłam. Końcówka mnie zaskoczyła i pozostawiła niedosyt, jak niedopalona zapałka pozostawiała niedosyt u Jenny.
Właśnie, zapałki. Umieszczenie ich przed każdym rozdziałem, stanowiły preludium i jednocześnie meritum całej akcji. Lubię takie ozdobniki, od razu książka staje się bardziej atrakcyjna, choć oczywiście nie mają żadnego wpływu na treść. Ukłony dla pomysłodawcy. Taki szczegół, a wiele znaczy.
Jedynym minusem są postacie drugoplanowe, które mogłyby być lepiej dopracowane. Ci bohaterowie nie są źli, ale trochę nijacy, zupełnie do mnie nie trafili, jakby byli przezroczyści. Być może jest to zabieg celowy, może Jenny właśnie tak postrzega wszystko, co się dzieje wokół niej, bo w końcu wszystko widzimy tylko jej oczami, ale mnie raziło. Wydaje mi się, że z jej paranoją powinna bardziej zwracać uwagę na otoczenie, a przez to lepiej charakteryzować ludzi ją otaczających.
Mimo tej skazy książkę czyta się szybko , choć niekoniecznie przyjemnie, bo zdecydowanie dreszcze przechodzą po kręgosłupie. Ale taki powinien być thriller, nieprawdaż?


Za egzemplarz książki dziękuję
Wydawnictwu Kobiece Young
oraz

39 - 2019 Sekret guwernantki Marta Grzebuła

Lucky 2019
528 str



Życie bibliotekarki wcale nie musi być nudne. Przekonuje się o tym Natalia kiedy znajduje listy żyjącej wiele lat wcześniej guwernantki, Marthy Demurely. To przez nie wyrusza w podróż, by odkryć tajemnicę młodej kobiety, wkracza w świat lordów i tajnych zgromadzeń, intryg, duchów i... miłości.

Lubię książki z tajemnicą w tle. Z wielką chęcią wraz z bohaterem śledzę ścieżki, poszlaki i zaledwie cienie prowadzące do ich rozwiązania. Dlatego ta książka jest stworzona dla mnie. Z zaprtym tchem wraz z Natalią śledziłam każdy list zostawiony przez Marthę, czytałam go wprzód, w tył, wspak, co któreś zdanie, próbowałam znaleźć szyfr i odczytać nieodczytywalne. Dlatego też książkę czytałam bardzo długo, ale zdarzało mi się wracać po parę stron wcześniej, bo wydawało mi się, że wpadłam na jakiś trop i musiałam go zweryfikować. Poddawałam w wątpliwość każde zdanie, że o nazwiskach już nie wspomnę, ale o nich wskazówkę zostawiła sama autorka. Słowem - świetnie się bawiłam. Zapewne lepiej, niż Natalia, bo ja czytałam sobie w bezpiecznym miejscu i wszelkie zjawiska nadprzyrodzone nie miały na mnie takiego wpływu, jak na nią, ale dodawały smaczku. To dzięki nim powieść była chwilami mroczna i straszna, a przez większość lektury towarzyszył mi lekki niepokój, ale nie było w tym nic z przesady. Kolejne fragmenty układanki, które na końcu i tak do siebie nie pasowały. To znaczy w tej konfiguracji, w której ja je usilnie starałam się złożyć, bo książka pozostaje od początku do końca spójna i logiczna.
Trudno powiedzieć coś po bohaterach. I to nie chodzi o to, że coś było z nimi nie tak, ale właśnie było z nimi wszystko w porządku. W efekcie nie ufałam nikomu, no może poza Natalią, a i ona chwilami wydawała mi się podejrzana i za mało skuteczna w działaniach. Nikogo nie wzięłam takiego, jakim był, każdy był podejrzany, przez to nie związałam się emocjonalnie z żadnym z bohaterów.
Minusy? Końcówka! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Tak się nie robi, nie zostawia się człowiekowi tylu pytań w książce, która składała się z ich miliona. I wcale nie satysfakcjonuje mnie fakt, że główna tajemnica została wyjaśniona. Na jej miejsce pojawiła się inna, chyba jeszcze bardziej absorbująca moje myśli i wyobraźnię. Mam nadzieję, że w wyobraźni autorki powstało coś, co zapełni tę dziurę i pozwoli mi odpowiedzieć na dręczące mnie pytania. Bez stawiania kolejnych.
Polecam fanom lekkich kryminałów z rysem historii w tle, miłośnikom subtelnych romansów i tym, którzy uwielbiają zagadki.

Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwu Lucky

Łączna liczba wyświetleń