43 - 2022 Jak wspierać dzieci wysoko wrażliwe Agata Majewska

 Muza S.A. 2022

288 str









Dzieci wysoko wrażliwe nie są złośliwe, nie są uparte i rozwydrzone, one po prostu są bardziej. A wraz z nimi i ich rodzicami jest Agata Majewska, Mama Sowa, pracująca z dziećmi, prowadząca terapie i dzieląca się doświadczeniami na blogu. I teraz w książce.

Co rzuca się w oczy po przeczytaniu tej książki? Jedno zdanie i dwa słowa, które zmieniają świat rodzica i dziecka. Zacznijmy od słów. Pierwszym z nich jest „bliżej”. Autorka zachęca by być bliżej swojego dziecka, nie czyjegoś innego, nie tego idealnego z poradników, ale swojego. I bliżej siebie. Bo tylko odkrywając, analizując, pozwalając sobie na poznanie siebie i dziecka dajemy sobie szansę na szczęśliwą rodzinę. Bycie bliżej pozwala więcej zobaczyć, zrozumieć i zaakceptować, czasem zmienić. Ale nie da się tego zrobić bez drugiego słowa, którym jest „odpuść”. Również sobie i dziecku. Nie wszystko musi być idealne, nie wszystko takie, jak ktoś powiedział. Przestańcie się obwiniać, oskarżać, szukać na siłę rozwiązań, przestańcie chcieć być idealni, bo życie takie nie jest. Z tych dwóch słów autorka wychodzi dalej, bez nich nie da się zrobić kolejnego kroku. Podkreśla, że w żadnym podręczniku, w żadnej książce nie ma dziecka. To rodzic jest ekspertem od swojego dziecka i to on siebie powinien posłuchać w pierwszej kolejności. Nie ekspertów, książek, czy znajomych. Siebie. I to jest najważniejsze przesłanie tej książki. Takie proste, takie odbierające poczucie winy i wiecznego „robię za mało”. I to jest magia tej książki. Pokazanie, że każdy rodzic jest najlepszy na świecie dla swojego dziecka, gdy tylko słucha intuicji. I gdy uświadomi sobie, że za każdym wysoko wrażliwym dzieckiem stoi tak samo wrażliwy dorosły. Wtedy ścieżka stanie się nie tyle prostsza, ale jaśniejsza. Bo można nią iść razem.

Jak się domyślacie autorka nie daje gotowej recepty na to, co zrobić, gdy mamy dziecko wysoko wrażliwe. Wszak sama twierdzi, że naszego dziecka nie ma w książkach. Dzieli się przykładami z terapii, listami osób, które dzielą się swoimi historiami i w ten sposób buduje pewien obraz z którego każdy rodzic może wyciągnąć to, co pasuje do jego dziecka i jego sytuacji, zainspirować się. Być bliżej i odpuścić. Wiedza ta poparta jest nauką, ale nie ma obaw, czyta się dobrze, mimo wielu naukowych określeń. Bo równocześnie jest to książka pełna ciepła i chęci niesienia pomocy tym, którzy czują mocniej.

Po tę książkę powinien sięgnąć każdy rodzic. Bo jak każde dziecko jest inne, tak są różne poziomy wysokiej wrażliwości. I nawet, jeśli dziecku przeszkadzają tylko metki, a poza tym nie przejawia wysokiej wrażliwości, przeczytajcie. Bo ta książka nauczy Was, jak po prostu być bliżej, zaufać sobie i być szczęśliwym. A na to zasługuje każda rodzina.


Za egzemplarz dziękuję



42 - 2022 Gra pozorów Katarzyna Majgier

 Słowne 2022

Kuchennymi drzwiami tom I

416 str









XIX-wieczny Kraków z jego bohemą, nadziejami, marzeniami i skandalami. Biedna Zosia wyrzucona z pracy przez zazdrosną żonę dziedzica nie ma nic. Florian i Marcel, biedni, nic nie znaczący nagle dostają spadek po jednym z najbogatszych ludzi w Krakowie. Bo równowaga zawsze musi zostać zachowana, a gra pozorów toczy się bez ustanku.

Porywająca, odurzająca i kusząca, jak bohema, nie dająca spokoju, ciągle obecna w myślach. Tak w skrócie, ale jednocześnie bardzo trafnie, można opisać tę książkę. Ja jestem zaczarowana wątkami obyczajowymi, mezaliansami i związkami nie do pomyślenia, układami, układzikami i tym wszystkim co stało za czasem rozwoju i emancypacji. Bo właśnie takie mamy tutaj tło historyczne, trochę wsi, sporo Krakowa związanego konwenansami i tym, co wypada, a czego robić nie można. Do tego świetnie pokazane psychologiczne aspekty ubożenia i bogacenia się. Tu bohaterowie wrośli w ramy swej klasy i choć okres Młodej Polski narzuca modernizm zarówno w sztuce, jak i wżyciu, to prawie wszyscy - bogaci, jak i biedni nadal trzymają się pewnych ram postępowania. Na ich tle jednostki podążające z duchem czasu, nie dające się zamknąć w domu kobiety, mężczyźni robiący na przekór oczekiwaniom są jeszcze bardziej wyraziste. Najbardziej tutaj podobał mi się wątek Franciszki – nieślubnego dziecka, do tego zarabiającej na życie jako szwaczka i o zgrozo, nie palącej się, żeby iść za mąż i jej klientek. Kobiet, które mają się za wyżej postawione, za lepszych ludzi z racji urodzenia, a tak naprawdę nic sobą nie reprezentują, są głupsze, mniej zaradne i ogólnie można je określić jedynie mianem szkodników.  A zestawienie Franciszki z Zosią, jest już mistrzostwem. Rozwój i bunt jednej naprzeciw stłamszenia i bierności drugiej. Ale równowaga przecież musi zostać zachowana…

O miłości, która nie może zostać spełniona, o marzeniach, które nie zostały spełnione, bo brakło odwagi, by po nie sięgnąć, o karze, zbrodni i wyrzutach sumienia. A w końcu o upadku pewnej epoki, który próbuje się ukryć kolejną warstwą pudru i pozorów. To może budzić zachwyt, a może się nie podobać. Bo nudne, bo toczy się pewnym dziwnym rytmem i oscyluje ciągle koło romansów i skandali. I tak właśnie jest, ale to doskonały obraz tamtej epoki i ja właśnie za to cenię tę powieść. To nie zwykła opowiastka dla uciechy, to saga oparta na okresie historycznym, który był właśnie taki: rozwiązły, zmieniający obraz świata i zmieniający ludzi.


Za egzemplarz dziękuję



41 - 2022 Szklany Dom Eve Chase

 Wydawnictwo Kobiece 2022

Tłumaczył Ryszard Oślizło

383 str











W rocznicę straty dziecka w domu Harringtonów wybucha pożar. Matka z dziećmi i ich nianią przenoszą się na wieś, ojciec prowadzi interesy i tylko … nadzoruje, tak to dobre słowo, poczynania żony. W lesie otaczającym posiadłość najpierw znajdują niemowlę, potem ciało… Co skrywa las? Co skrywa każda z postaci w książce?

Książka niepokoi już od pierwszej strony, oplata niepokojem, jak bluszczem, zamyka pod kloszem, ale pod tym kawałkiem szkła absolutnie nie jest bezpiecznie. Jest strasznie, mrocznie, chciałoby się rozbić tafle i uciec, a mimo to brnie się dalej przez kolejne strony bojąc się przeoczyć coś ważnego.  Autorka tak dobrze maluje atmosferę dusznej grozy, że choć wiem, że to irracjonalne i nieprawdziwe, cały czas miałam wrażenie, że w powieści pada deszcz lub przynajmniej niebo zasnuwają ciężkie chmury. Trochę jaśniej było we współczesnych momentach, tam nawet słońce wychodziło zza chmur, ale niepokój i poczucie ogromnej tajemnicy zostawało. Podejrzewam, że te fragmenty miały uspokoić czytelnika, przygotować go na kolejną „bombę” w przeszłości, jednak dla mnie było trudne przez osobiste doświadczenia. Kiedy matka Sylvie leży w szpitalu odzywają się we mnie niezagojone rany. Autorka pięknie odmalowuje emocje, które nakładają się jeszcze na moje i przez to jeszcze trudniej przebrnąć przez teraźniejszość bohaterek.

To naprawdę dobra książka. Mocna, tajemnicza, wymagająca myślenia i składania nawet najdrobniejszych szczegółów na półce pamięci, by potem je wydobyć i złożyć z nich spójną, logiczną całość. Autorka lawiruje, przeskakuje między czasami i postaciami nadając dzięki temu wydarzeniom nowy, głębszy wymiar. Powoli układa przez czytelnikiem kawałki układanki, rzuca na nie nowe światło i kolejne spojrzenie, by zbudować napięcie i atmosferę oczekiwania. Nie ukrywa wszystkiego do końca, można się domyślić o co chodzi, ale nadal pozostaje cień niepewności, czy aby na pewno jest tak, jak podejrzewa czytelnik.

Koło „Szklanego Domu” nie da się przejść obojętnie. Już okładka kusi, przyciąga lakierowanymi fragmentami, tłoczonymi literami, tajemniczym zdjęciem. Zaprasza do poznania swej tajemnicy. Ma w sobie coś magicznego, co każe ją przeczytać tuż po tym, jak trafia w ręce czytelnika. Dałam się porwać tej magii i nie żałuję.

Tej książki nie da się przeczytać wolno. Od pierwszej strony wpełza pod skórę niepokojem i ciekawością, które usunąć może jedynie ostatnia strona. I choć czasem strach zajrzeć głębiej w duszę i serce ludzkie, w ich popędy, namiętności i motywacje, to czyta się dalej. Polecam tym, którzy nie boją się mrocznych zakamarków duszy, smutku, cierpienia, zdrady i chęci przeżycia. Nie zawiedziecie się, bo autorka świetnie gra emocjami, maluje je tak, że od razu trafiają na czułe struny w naszym sercu. I zostawiają wiele pytań. Jeśli jesteście się w stanie z nimi zmierzyć, koniecznie sięgnijcie po tę książkę.


Za egzemplarz dziękuję



40 - 2022 Ania na Uniwersytecie Lucy Maud Montgomery

 Wydawnictwo MG 2022

416 str

Tłumaczyła Janina Zawisza-Krasucka









Pani Linde przeprowadziła się na Zielone Wzgórze, wzrok Maryli się poprawił, więc Ania może spełnić marzenie i jechać na Uniwersytet.

Ten tom od zawsze był moim najmniej ulubionym. Za mało w nim Ani, za mało Uniwersytetu. Ledwo rok się zaczyna, już się kończy, a ja tak bardzo chciałabym poczytać o takim zwykłym, codziennym życiu w oczach Ani. To właśnie za komentowanie rzeczy najczęściej przez innych niedostrzeganych kocham Anię i tego mi bardzo brakowało. Owszem, są jej przemyślenia, już dużo bardziej dorosłe, w innych kwestiach, ale jednak trzy lata zamknięte w jednym tomie mnie rozczarowują.

Ta część skupia się bardziej na emocjach, na tym, co Ania przeżywa, co czuje lub co wydaje jej się, że czuje. I pod tym względem niczego książce zarzucić nie można. Jest pięknym opisem tego, jak można się pomylić i jak nasze przekonania wpływają na całe nasze życie, mogąc poprowadzić je zupełnie inną, niż byśmy chcieli, ścieżką. Przecudna jest rozmowa Ani z Jasiem, który przestaje widzieć Skalny Ludek. I choć serce pęka, że bajki odchodzą wraz z dzieciństwem, to w dobrej mądrości Ani, w jej cieple, można znaleźć otuchę i nadzieję. I to jest fragment taki bardzo „aniowy”, ukochany, przywołujący ciepło i rozczulający ton wcześniejszych tonów. Ale taka właśnie jest ta seria, coś się kończy, bo ustępuje miejsca czemuś innemu. Za to kochamy Anię, że z dziecięcia zanurzonego w marzeniach wyrasta na pełną uroku młodą pannę, która nadal marzy, ale też potrafi stąpać po ziemi, nieść pociechę i radość.

Nie sposób też nie zachwycić się opisami autorki. „Ustronie Patty” staje przed oczami, jak żywe, po części osładzając oddalenie Chatki Ech. Darzę ogromną sympatią takie zakątki, stare domy i ogrody, kocham zaklętą w nich magię miejsca i pamięć przeszłości. Tu bardzo blisko mi do Ani, jesteśmy pokrewnymi duszami w temacie klimatycznej architektury. Ten tom broni się właśnie tym miejscem, choć oczywiście chciałabym więcej.

Tak, zdecydowanie po „ani na Uniwersytecie” mam niedosyt. Zdaję sobie jednocześnie sprawę z tego, że gdyby autorka chciała pisać o każdej bzdurce, która się przydarzyła bohaterce i komentować ją na sposób Ani, ten tom miałby z pięć części. Zamiast tego Lucy Maud Montgomery skupia się na ważnych rzeczach, pokazuje proces dorastania i dojrzewania do miłości. I to jest w tym tomie piękne, na tym należy się skupić. I czekać na dalsze części, by zachwycały nie tylko treścią, ale i wydaniem, bo okładki z tomu na tom są coraz piękniejsze.


Za egzemplarz dziękuję



Łączna liczba wyświetleń