Dzięki Cyrysi mogłam przeczytać książkę Edyty Świętek w akcji Book Tour z książką Miód na serce. Wczoraj posłałam powieść w świat, a dziś przychodzę do Was z recenzją.


Wydawnictwo Replika
2016 rok
360 str



Agnieszka jest szczęśliwa. Ma narzeczonego, a niedługo potem męża, z którym są w ciąży. Jest najcudowniej, jak tylko być może, choć może pan mąż trochę jest Ciaputkiem, ale czego nie robi się dla miłości. I dla miłości Agnieszka pierze, gotuje, spędza czas z córeczką, której Ciaputek nawet na ręce nie weźmie, bo przecież to takie maleństwo, o innych czynnościach nie wspominając. Chodzi permanentnie zmęczona, drażliwa, wrażliwa, aż pewnego dnia... Pakuje się i odchodzi, jak się okazuje na zawsze, a Ciaputek zostaje sam z półrocznym dzieckiem, które zrobiło paskudną niespodziankę do pampersa i z matką, która wcale mu nie współczuje! Powoli ogarnia córkę, pracę, siebie i to, co zrobił źle. Mija sześć lat...

Elwira właśnie patrzy, jak mężczyzna, do którego zapałała cieplejszymi uczuciami żeni się z jej przyjaciółką. Na dodatek, baz najmniejszego udziału przypadku, łapie ślubną wiązankę. Jej babcia, Hania, byłaby zachwycona, jakby jej wnuczka wyszła za mąż, jednak Elwirze nie spieszno przed ołtarz. Dobrze czuje się w pracy, jako zawodowa pocieszycielka strapionych i w domu w towarzystwie trzech, a w końcu czterech kotów. Co prawda co jakiś czas miewa halucynacje i widzi blond dziewczynkę w niebieskim ubranku, ale nie zawraca sobie tym za długo głowy.
To w pracy właśnie poznajemy dwóch z trzech potencjalnych kandydatów na męża pani psycholog. Jednym jest jej pacjent, zakochany w niej bez pamięci korposzurek, który chodzi na sesje tylko dla swej ukochanej. Roman Tyczny jednak nie budzi w pani doktor uczuć cieplejszych, prócz rozbawienia, głównie z powodu jego nazwiska. Drugim jest kolega częściowo po fachu, Krystian Grey, tfu, Greń, którego Elwira dość regularnie obdarza kubkiem kawy.. wprost na koszulę. Gburowaty, raczej niedostępny, o którym po klinice krąży wiele plotek i którego babcia Hania bierze pod uwagę jako przyszłego męża swej ukochanej wnuczki, jednak główna zainteresowana raczej zainteresowana nie jest.
Trzeci adorator, zastępca komisarza Niepołomickiej policji, zdobywa w końcu uwagę Elwiry i zachwyt jej babci. Niestety ciążący dziewczynie sekret (wszak szewc bez butów chodzi) i zupełny brak empatii mężczyzny sprawia, że związek się rozpada z wielkim hukiem i nawet zaradna babcia Elwiry nic nie może na to poradzić.
Kobieta wyjeżdża na wakacje, gdzie halucynacje przybierają na sile. W końcu majak wpada na nią na korytarzu i przekonuje, że wcale nie jest wytworem jej wyobraźni. Kobieta zakochuje się w Fionce, małym aniołku, który nie ma mamusi, a na wakacjach jest z opiekunką. Spędza z nią tydzień, lecząc swe serce nie tylko z zawodu miłosnego. W końcu przyjeżdża tatuś dziewczynki i historia nabiera rumieńców. Fionka bowiem upatrzyła sobie Elwirę jako mamusię. Co na to Ciaputek? Przyznam, że jego tożsamość mnie zaskoczyła.

Cudowna, ciepła opowieść o macierzyństwie. Jednym z najgorszych koszmarów, gdy ojciec nie staje na wysokości zadania, tylko okazuje się być niedojrzałym chłopcem. Drugim niespełnionym, ukrytym głęboko, tkwiącym jak zadra i wyciskającym łzy nawet przy spotkaniu przyjaciółki w ciąży. I w końcu o rodzącej się miłości ojca do córki, która najpierw jest udręką, a na końcu plecie się pięknie, jak francuski warkocz podpatrzony na YouTubie.
Powrót do Niepołomic jest dla mnie jak powrót do domu. Takiego cudownego, który czeka z otwartymi ramionami i pokazuje się od każdej strony, szczerze, bez fałszu, choć czasem boleśnie. Do ludzi, którzy nie są sztuczni, papierowi, oni ożywają z parasolką tłukącą chuliganów, ze sznurkiem od sanek w dłoni i z psem lecącym po ratunek staruszce, która ma zawał. Czasem śmieszna, czasem bardzo smutna, ale swojska, od serca, lejąca miód na serce i dająca wytchnienie.

Łączna liczba wyświetleń