37 - 2020 Okruchy gorzkiej czekolady. Serce na wietrze Elżbieta Sidorowicz

 Zysk i Ska 2020

739 str

Cykl Okruchy gorzkiej czekolady tom 2



Ania wraca do życia, musi je na nowo ułożyć, uporządkować, zdefiniować. W jej sytuacji nie jest to łatwe, a czynniki zewnętrzne wcale jej nie pomagają. Nowy matematyk, który budzi burzę emocji, Michał, przynależność do grupy artystycznej. To wszystko znajdziemy w drugim tomie tej powieści, ale też o wiele więcej.

To nie jest książka. To jest poezja, smak, zapach konia, trawy, farb. To rzeźba, obraz, malowany kolorami tak wyrazistymi, że wychodzi z ram. To dźwięk muzyki, odległy i cichy, a chwilami tuż przy uchu. Tej książki się nie czyta, ją się przeżywa, wchłania w całości, smakuje, pije, wącha i dotyka. Tu każde słowo tworzy rzeczywistość, przenosi ją z wirtualnego świata papieru do tego realnego, tuż obok, może na sąsiedniej ulicy. Tu każde zdanie ma znaczenie, każda kropka, lub… jej brak. Chwila, gdy tekst przechodzi w zupełnie ciągły, bez kropek, przecinków, bez niczego, może ni robi takiego wrażenia, jak prawie puste strony pierwszej części, ale też przemawia, przemawia głośno, wyraźnie i lepiej, niż niejeden opis. Dziękuję za te wrażenia, dziękuję za to wszystko, co się ze mną podczas czytania działo i dziękuję za przyjaciół, którzy choć są dalecy, bo nie można ich dotknąć i zobaczyć, to zostają w sercu. Dojrzewający na oczach czytelnika, stający się. Nie, nie dorosłymi, bo czasem i dorosły jest głupi, co wyraźnie w tej książce jest powiedziane. Bohaterowie stają się ludźmi, z wadami, przywarami, marzeniami i sposobami ich realizacji. Nie brakuje wzniosłych chwil, czasem zbyt dorosłych, ale i tych pogrążających, chamskich, zabierających wiarę w człowieka.

Ta książka to życie, to śmierć, odkupienie, pogoń za marzeniami, to próba powrotu do rzeczywistości, która nie dość, że nie jest oswojona, to jeszcze jest kompletnie nieznana. Próba wprowadzania Ani na nowe tory życia, włożenie w jej życie miłości, umiejętności przyjmowania pomocy i przyjaźni, odszukiwania nowych znaczeń i otwierania się na ludzi jest zwyczajnie piękna. Nie doceniamy takiego piękna na co dzień, bo jest za bardzo zwykłe, ale właśnie z takich zwykłych zdarzeń składają się najtrudniejsze momenty ludzkiego życia.

Niestety, jedna rzecz nie daje mi do tej pory spokoju. No dobrze, dwie. Jedna dotyczy wody, bo na pierwszych stronach Ania cieszy się, że ma ją już podłączoną, by parę stron później używać wody z kanistra. Dobra, zdarza się, najlepszym. Ale z inną rzeczą nie mogę sobie poradzić. Kto zreperował jej w końcu tę umywalkę? Wiem, to są szczegóły, ale nie dają mi spokoju. Poza tym jestem bezgranicznie zakochana w tej książce i znów będę czekać i czekać. Na dalej. I na to, że jednorożec jednak wróci, bo przecież one zawsze wracają do ludzi o dobrych, czystych sercach.

To nie jest książka. To opowieść upleciona emocjami, namalowana akwarelą, utrwalona gipsem, zapisana w pamięci zapisem nutowym i wyśpiewana tęsknym głosem. Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć, doświadczyć, zanurzyć się w słowie, które jest kreujące.

Za możliwość poznania powieści dziękuję


36 - 2020 Pod złą gwiazdą Ewa Popławska

Oficynka 2020
346 str


Miłośnicy książek osadzonych w realiach historycznych powinni sięgnąć po sagę rodzinną Ewy Popławskiej. I choć romansu z okładki tu niewiele, a może właśnie wiele, jeśli weźmiemy pod uwagę realia panujące w XVII wieku, to książka nie jest wcale nudna. Mamy tu zarówno opisy wnętrz szlacheckich, królewskich, jak i miejskich domów . Do tego należy dodać opis obyczajów, zwyczajów, wierzeń i lęków łódzkiej ludności i dostajemy piękną lekcję historii. A to nie wszystko, bo cała znajomość Wandy i szlachcica Jezierskiego ukazana jest na tle konfliktu między królem Janem Kazimierzem, a Lubomirskim. Ogromna kopalnia wiedzy i wzruszeń, bo książka nie jest ułagodzona, a pokazuje prawdę, która wtedy była codziennością. Mamy tu nie tylko szlacheckie i dworskie intrygi, kłamstwa i podjudzanie, ale też przejawy zwykłej życzliwości. Ewa Popławska na kartach książki umieściła wszystkie możliwe emocje i zrobiła to naprawdę dobrze. Początkowo książka sprawiła mi sporo trudności, nie mogłam się w nią wgryźć i nawet nie chodzi o językowe wtrącenia z tamtych czasów, bo dla mnie były zrozumiałe, a autorka jeszcze dołożyła na końcu książki słowniczek. Po prostu jakoś nie mogłam wejść w klimat, ciężko mi się czytało, ale w trakcie to się zmieniło i nie mogłam się od książki oderwać. Mamy tu wątek przemocy w rodzinie, dziś tak chętnie poruszany, wtedy kompletnie zbywany, mamy okrutne traktowanie chłopów przez panów i bardzo realistyczny opis krwawej jatki, bo inaczej nie można określić bitwy pod Mątwami. Ta brutalność może razić, ale jest konieczna, by zrozumieć podejście ludzi do innych, do Szwedów, do kobiet i biedoty. To dzięki temu mały Stach tak bardzo wzrusza, a łodzianin najstarszy i rolnik niezrównany jest tak bardzo inny od wszystkich ludzi. To te dwie postacie polubiłam najbardziej, najbardziej trafiły do mojego serca i wlały iskrę nadziei. Jednak autorka nie potraktowała po macoszemu nikogo, kto występuje w książce, każdy ma swój charakter, wady i zalety, każdy ma coś za uszami, podejmuje różne decyzje, które czytelnik może rozumieć, ale może też się na nie oburzać. I właśnie te postacie, historie, w które się wplątują i ogrom wiedzy historycznej, pokazującej pracę autorki, powodują, że z ciekawością czekam na dalszy ciąg.

Książkę znajdziecie tutaj -> Pod złą gwiazdą

Łączna liczba wyświetleń