Zysk i Ska 2020
739 str
Cykl Okruchy gorzkiej czekolady tom 2
Ania wraca do życia, musi je na nowo ułożyć, uporządkować,
zdefiniować. W jej sytuacji nie jest to łatwe, a czynniki zewnętrzne wcale jej
nie pomagają. Nowy matematyk, który budzi burzę emocji, Michał, przynależność
do grupy artystycznej. To wszystko znajdziemy w drugim tomie tej powieści, ale
też o wiele więcej.
To nie jest książka. To jest poezja, smak, zapach konia,
trawy, farb. To rzeźba, obraz, malowany kolorami tak wyrazistymi, że wychodzi z
ram. To dźwięk muzyki, odległy i cichy, a chwilami tuż przy uchu. Tej książki
się nie czyta, ją się przeżywa, wchłania w całości, smakuje, pije, wącha i
dotyka. Tu każde słowo tworzy rzeczywistość, przenosi ją z wirtualnego świata
papieru do tego realnego, tuż obok, może na sąsiedniej ulicy. Tu każde zdanie ma
znaczenie, każda kropka, lub… jej brak. Chwila, gdy tekst przechodzi w zupełnie
ciągły, bez kropek, przecinków, bez niczego, może ni robi takiego wrażenia, jak
prawie puste strony pierwszej części, ale też przemawia, przemawia głośno,
wyraźnie i lepiej, niż niejeden opis. Dziękuję za te wrażenia, dziękuję za to
wszystko, co się ze mną podczas czytania działo i dziękuję za przyjaciół,
którzy choć są dalecy, bo nie można ich dotknąć i zobaczyć, to zostają w sercu.
Dojrzewający na oczach czytelnika, stający się. Nie, nie dorosłymi, bo czasem i
dorosły jest głupi, co wyraźnie w tej książce jest powiedziane. Bohaterowie
stają się ludźmi, z wadami, przywarami, marzeniami i sposobami ich realizacji.
Nie brakuje wzniosłych chwil, czasem zbyt dorosłych, ale i tych pogrążających,
chamskich, zabierających wiarę w człowieka.
Ta książka to życie, to śmierć, odkupienie, pogoń za
marzeniami, to próba powrotu do rzeczywistości, która nie dość, że nie jest
oswojona, to jeszcze jest kompletnie nieznana. Próba wprowadzania Ani na nowe
tory życia, włożenie w jej życie miłości, umiejętności przyjmowania pomocy i
przyjaźni, odszukiwania nowych znaczeń i otwierania się na ludzi jest
zwyczajnie piękna. Nie doceniamy takiego piękna na co dzień, bo jest za bardzo
zwykłe, ale właśnie z takich zwykłych zdarzeń składają się najtrudniejsze
momenty ludzkiego życia.
Niestety, jedna rzecz nie daje mi do tej pory spokoju. No
dobrze, dwie. Jedna dotyczy wody, bo na pierwszych stronach Ania cieszy się, że
ma ją już podłączoną, by parę stron później używać wody z kanistra. Dobra,
zdarza się, najlepszym. Ale z inną rzeczą nie mogę sobie poradzić. Kto
zreperował jej w końcu tę umywalkę? Wiem, to są szczegóły, ale nie dają mi
spokoju. Poza tym jestem bezgranicznie zakochana w tej książce i znów będę czekać
i czekać. Na dalej. I na to, że jednorożec jednak wróci, bo przecież one zawsze
wracają do ludzi o dobrych, czystych sercach.
To nie jest książka. To opowieść upleciona emocjami,
namalowana akwarelą, utrwalona gipsem, zapisana w pamięci zapisem nutowym i
wyśpiewana tęsknym głosem. Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć,
doświadczyć, zanurzyć się w słowie, które jest kreujące.
Za możliwość poznania powieści dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz