Fabryka Słów 2021
Księga całości tom 4
400 str
Bez legend Grombelard to tylko wiatr i deszcz. Ale one tam
są, spotykają się, wpadają w pułapki i…
Nie mogę Wam tego zdradzić, bo byście nie przeczytali, a
naprawdę warto. Choć ja w pewnym momencie uznałam, że dla mnie lektura „Księgi
Całości” zakończyła się nawet przed końcem czwartego tomu. Tak się nie robi, ja
piszę zażalenie do autora, choć kocham jego stanowczość i nie cackanie się z
bohaterami to jednak z niektórymi mógłby się pocackać. I jeszcze ten koniec, ta
sugestia w liście, no po prostu tak nie można, to przewraca do góry nogami wszystko, w co człowiek wierzył i co sobie
przez dziesiątki stron układał. Niestety, a może „stety”, bo za to go szanuję,
Kres nie zmienia stylu. Znęca się nad bohaterami, wrzuca ich w intrygi i
kłopoty i nie zawsze wyciąga tak, jakby sobie czytelnik życzył. Jednak musicie
wiedzieć, że to chyba najbardziej krwawa i brutalna część tej serii.
Przynajmniej dla mnie, nawet opowieść o piratach nie była aż taką rzezią.
Nie da się tej części czytać osobno, ale to już wiecie. To
ona zamyka „Grombelardzką Legendę” i choć wiele osób miało za złe wydawnictwu
dzielenie tej części na dwa tomy, to sam Mistrz tak chciał. I powiem Wam, że ma
to sens. Nie przez sprawy techniczne. Te tomy dobrze się czyta z taką przerwą,
dzięki temu inaczej układają się akcenty i zupełnie inaczej przez to składa się
historia. I choć przez chwilę przeszkadzało mi skakanie w czasie, to szybko
przywykłam do takiego sposobu snucia opowieści i znów wszystko było jasne. A
przynajmniej tak jasne, jak może być u Kresa.
W tej części dostajemy mnóstwo walki, ale też mnóstwo
przemyśleń. Ten tom wiele wyjaśnia, zagląda w zakamarki ludzkiej duszy, odkrywa
wady i zalety ludzi, kotów i sępów. To książka o granicach szaleństwa, ludzkiej
wytrzymałości i wierności. Znajdziemy w niej miłość, przyjaźń i nienawiść w
takich dawkach, że chce się skończyć czytać, a jest to niemożliwe, bo czas
płynie, a sieć zła się zacieśnia.
„Grombelardzka Legenda” zamyka pewien cykl w cyklu. Stanowi
spójną całość, która dość jasno i wyraźnie się kończy. Można z powodzeniem
zakończyć czytanie na tych czterech tomach. I ja nawet miałam ochotę po tym, co
autor zgotował w ostatniej części. Jednak nie mogę. Kocham styl autora i jest
em szalenie ciekawa nowych wątków i zakończenia pewnych niedokończonych z tej
części. Bo takie też są, choć dla chcących zakończyć lekturę mogą zostać
niedopowiedziane. Ja jednak jestem ciekawa. I bardzo chcę mieć całą serię na
półce, by radować nią oczy. Nie sposób bowiem nie wspomnieć o przepięknych
srebrnych okładkach, które z tomu na tom robią się coraz ładniejsze. Dla mnie
„Wstęgi Aleru” mają najpiękniejszą.
Za egzemplarz dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz