Fabryka Słów 2021
702 str
Cykl: Księga całości tom 2
Szerń i Szerer już znamy, choć nie
można powiedzieć, że coś o nich wiemy. A tu Kres pokazuje nam Bezmiary, które
są równie tajemnicze, straszne i... ciekawe.
Ledwo się człowiek otrząsnął po
pierwszym tomie, w którym zdawać by się mogło, że jest wszystko, a dostaje
drugi i tu już nie może się oderwać. Kres zabiera nas w podróż po morzu
pirackim żaglowcem, ale jakim! Ten żaglowiec to postrach mórz, Cesarstwa i
chyba każdego, kto słyszał o kapitanie Rapisie. To nie powieść, to ballada
opowiadana w portowej tawernie i to przez świetnego bajarza. Tu czuć powiew
wiatru, smak soli na ustach. Na wskroś przenika nas strach przy bitwach i
abordażach. A to dopiero początek. Potem mamy szaloną intrygę, siły, o których
lepiej nie mówić, a tu są rzeczywistością i mnóstwo dobrej przygody. Jeśli ktoś
lubi morskie klimaty, dużo akcji i niekoniecznie ułagodzone słownictwo, odnajdzie
się w tej lekturze, jak nigdzie indziej. Wszystko jest tak plastyczne, tak żywo
opisane, jakby człowiek siedział tam, na pokładzie, albo w krzakach na wyspie i
patrzył i chłonął. Oczywiście, nie brak tu brutalności, dosłowności opisów i
ogólnych okropieństw, od których jeży się włos na głowie. Zdecydowanie nie
polecam osobom o słabych nerwach i feministkom. Te ostatnie jeszcze by były
skłonne do spalenia książki na stosie, tak rytualnie, a szkoda by było, bo nie
dość, że kawał dobrej, polskiej fantastyki, to jeszcze wydanie pierwszorzędne.
Właśnie, wydanie. Oprócz pięknej,
zintegrowanej okładki tłoczeń, wybłyszczeń i ilustracji, które nadal mnie
zachwycają, jest jeden minus. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale książka
jest za gruba. Ciężko się ją czyta, ciężko trzymać w dłoniach, a jak ktoś nie
lubi zaginać grzbietów, to trzeba się sporo nagimnastykować. I choć zawsze
jęczę, jak jest podział jakiegoś tomu, to tu by nie zaszkodził.
Kres to mistrz wyobraźni. Jego dzieło
porywa, wsysa w wir przygody i nie chce wypuścić ze swych szponów. Nie
znalazłam niczego, co byłoby niespójne, wszystko się ze sobą łączy, odsłaniając
kolejne fragmenty opowieści. I zdawać by się mogło, że piraci, intrygi, potwory
i to wszystko, co znajdziecie w książce, to za dużo. A ja wam powiem, że to za
mało, że wciąż chce się więcej i więcej. Autor budzi w czytelniku głód, głód
nie do zaspokojenia, nawet na ostatniej stronie. Bo przecież wiemy, że Księga
Całości ma więcej, niż tylko te dwa tomy. I zawsze chce się więcej.
Zaszyjcie się w kącie, żeby wam nikt
nie przeszkadzał, puśćcie szanty, weźcie kufel ulubionego... soku i zanurzcie
się w przygodę.
Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu oraz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz