Wydawnictwo Literackie 2022
Tłumaczył: Łukasz Małecki
437 str
Wdoliglaźno było uroczym miasteczkiem. Mieszkańcy sobie
pomagali, sieroty w Sierocińcu były szczęśliwe i zadbane, ludzie spotykali się,
by rozmawiać o książkach i nie tylko. Ale pojawił się smok, spalił Bibliotekę,
potem Szkołę… Na szczęście pojawił się Burmistrz, który przegonił
niebezpieczeństwo, opromienił ludzi swym blaskiem i…
I można by napisać, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie, ale
to nie ta bajka. Nie była szczęśliwa Ogrzyca mieszkająca na skraju miasteczka i
pragnąca być czyjąś sąsiadką, nie były szczęśliwe dzieci z Sierocińca, ani ich
opiekunowie. Ludzie w miasteczku też nie byli zadowolenie, raczej przerażeni i
źli na cały świat. W zasadzie zadowolony był tylko Burmistrz. Koty czekały, a
wrony, no cóż. Wrony, to po prostu wrony.
Skusiłam się na tę książkę, bo córka bardzo zachwalała
„Dziewczynkę, która wypiła księżyc”. Pomyślałam więc, że ucieszy ją książka tej
autorki. Zaczęłam czytać i przepadłam. To najlepsza książka tego roku. Jest tak
ciepła, tak wzruszająca, piękna i zmuszająca do myślenia, że nie sposób tego
wyrazić słowami. Mówi o dobru, dzieleniu się, współczuciu, poczuciu
osamotnienia, przerażeniu, zamknięciu, ale też o chęci przynależności i
miłosierdziu. Temat szalenie trudny, nie dla dzieci zdawać by się mogło, bo w
książce jest i głód i przemoc. Jednak baśniowość opowieści, sposób jej narracji
i odkrywania kolejnych tajemnic sprawia, że cała mądrość zawarta w książce
przenika do człowieka, nasyca go swoją mocą i już w nim zostaje. Nie boję się
powiedzieć, że jest to książka magiczna.
Autorka przyznaje, że książka jest pokłosiem pandemii,
odizolowania, strat i strachów, które w tamtym czasie ludzie czuli i czują
nadal. Ja jednak spojrzałabym na to dużo szerzej. Owszem, tamten czas był takim
kamykiem, który poruszył lawinę pokazując braki i niedostatki naszego
człowieczeństwa. To idealnie widać w książce. Bohaterowie też są zamknięci,
nieufni, zapatrzeni w jedną osobę głoszącą prawdę objawioną. Jednak nie trzeba
pandemii, by oczy się odwracały, a dłonie zaciskały, bo sąsiad jest inny, a
„inni mają gorzej”. Odchodzimy od rozmów z sąsiadami, nie tylko tymi bliskim,
ale dalekimi, o tym też pięknie pisze autorka. Odchodzimy od dobra, od
uśmiechu, a przecież on może tyle zmienić. W imię… No właśnie, w imię czego? Finał
książki ukazuje, jak łatwo dać się zmanipulować, jak niektóre hasła trafiają na
podatny grunt niechęci i strachu. I samolubstwa.
Na szczęście jest na to recepta.
Powtórzę się, ale to najpiękniejsza książka, jaką czytałam w
tym roku, a może nawet od bardzo dawna. Utkana z emocji, wrażeń i marzeń, swą
baśniowością porywa w świat mroczny, ale przez to uczy. uczy zatrzymania się,
innego spojrzenia, dobroci i ciepła. Idealna na prezent bez względu na wiek. Z
przyjemnością, i wzruszeniem w głosie, będę czytać dzieciom przed snem. Dla
dobra nas wszystkich. I Wam też polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz