Basia i chorowanie
Ilustrator: Marianna Oklejak
harperkids 2020
Liczba stron: 24
Basia zachorowała. A co gorsze, zachorowała cała jej
rodzina, z tym, że ona najbardziej. Tak bardzo, że musi jechać do szpitala, a
nikt z jej najbliższych nie może jej odwiedzić, oczywiście z powodu choroby.
Na pierwszy rzut oka temat okropny, wstrętny i w zasadzie
nie dla dzieci. I tak właśnie chorowanie, a szczególnie pobyt w szpitalu jest
przez dzieci postrzegany. Mogłoby go nie być. A jednak istnieje i Basia,
dziewczynka, której przygody pokochały przedszkolaki i trochę starsze dzieci, na
własnym przykładzie pokazuje, że chorowanie nie jest takie straszne, bo w
szpitalu nie tylko mama potrafi podnieść na duchu. Od razu robi się lepiej, bo
Basia, jak zawsze, jest szalenie sympatyczna i są nawet humorystyczne wstawki,
co przy tym temacie jest szczególnie ważne.
Muszę się przyznać, że wzięłam tę książką z zamiarem
przeczytania kawałka przed snem. Skończyło się na przeczytaniu całości, bo
dzieciakom tak smutno zrobiło się, gdy Basia została w szpitalu z dość wredną
koleżanką, że nie mogłam tego tak zostawić. Musiałam przeczytać do końca, gdzie
wszystko dobrze się kończy, a na twarz mógł wrócić uśmiech i zapewnić spokojny
sen. Dlatego polecam nie czytać przed snem, albo nastawić się od razu na całą
opowieść. Nie jest długa, więc nic nie tracicie, a zyskacie świetną opowieść.
Gorzej, jak dzieciaki będą chciały dyskutować. Moje na szczęście zadowoliły się
krótką wymianą zdań.
Do rozmowy i szerszych wyjaśnień zachęcają też rysunki.
Proste, niezbyt wyszukane, ale mające w sobie to coś i bardzo dokładnie
obrazujące chorobę. Można na ich przykładzie wyjaśnić czemu nosić maseczkę, nie
tylko przy pandemii, co to jest kroplówka lub jak wygląda procedura przyjęcia
do szpitala. „Basia i chorowanie” to propozycja dla młodszych dzieci, ale i tym
starszym objaśni nieznaną i straszną rzeczywistość.
Książeczkę serdeczne polecam. Dla oswojenia choroby dziecka
i kogoś bliskiego. By przekonać, że szpital, jakby się zdarzył, wcale nie jest
taki zły. I tak po prostu, jako rozrywkę, bo Basia jest jak zwykle urocza i
rozprawia się z problemem z poczuciem humoru, który wielu przypadnie do gustu.
Można też zachęcić dziecko do prób samodzielnego czytania, bo tekstu na stronie
nie jest za dużo, są pogrubione, napisane większą czcionką zdania, więc mamy
wiele możliwości, by wprowadzić dziecko w zaczarowany świat literek. A z tak
miłą bohaterką, będzie to świetna przygoda.
Ilustrator: Marianna Oklejak
harperkids 2020
Liczba stron: 192
Misiek Zdzisiek jest nieodłącznym towarzyszem Basi. Ma
dokładnie tyle lat, co ona i towarzyszy jej w większości przygód. Ale to nie
wszystkie jego przygody, bo Misiek ma też swoje, ukryte, gdy nikt nie patrzy.
Dzieci, młodsze i trochę starsze, pokochały Basię, która
pomaga oswajać im rzeczywistość i trudne sytuacje. Teraz przyszedł czas na jej
towarzysza, miodowego Misia Zdzisia, który tuli ją, pociesza i jest zawsze, gdy
dziewczynka go potrzebuje. A że każde dziecko ma jakiegoś swojego pluszaka, to
Misiek od razu trafia do serc młodych czytelników. Przyznaję się, że do mojego
też miał krótką drogę. Opowieści przez niego snute są pełne
zwykłych-niezwykłych przygód. Każda zaczyna się od wierszowanej opowiastki
wprowadzającej i już same te wierszyki powodują salwy śmiechu. A potem jest
tylko lepiej. Dzieciaki wręcz pokładają się ze śmiechu, gdy Misiek z Małpką
walczą z ogoniastym potworem, który na końcu okazuje się być odkurzaczem, lub
gdy dokazują z dziadkiem. To taka terapia śmiechem, terapia podzielona na parę
części, z których każda oswaja z czymś innym. Jest część o rodzinie, którą
cierpliwi czytelnicy mogą sobie rozłożyć na cały rok, bo jest tam fragment o
Bożym Narodzeniu i o Wielkanocy. My cierpliwi nie jesteśmy, zawsze możemy
wrócić do tych rozdziałów i znów się świetnie bawić. Z Miśkiem Zdziśkiem można
też oswoić nocne potwory, ale i szeroki świat. Bo taki misiek doskonale zna
problemy wszystkich dzieci i umie sobie z nimi w mig poradzić. A jak jeszcze z
odsieczą przyjdzie Małpka, albo w przygodę wpląta się krokodyl Lolo, maskotka
młodszego brata Basi, to świetna zabawa murowana.
„Basia. Opowieści Miśka Zdziśka” tak naprawdę średnio nadaje
się na dobranoc, bo wybuchy śmiechu mogą spowodować głupawkę. Jednocześnie jest
tak pozytywny, że złe sny na pewno po nim nie grożą. I rozdziały są na tyle
krótkie, że potem można młodych czytelników wyciszyć. Dlatego polecam na
dobranoc. Również dlatego, że książka jest pełna rysunków, spokojnych,
stonowanych, sprawiających wrażenie, jakby rysowało je dziecko. To jeszcze
bardziej przybliża do świata Miśka i Basi.
Jeśli ktoś ma w domu fana Basi, to opowieści jej zabawki
będą świetnym uzupełnieniem serii. Jeśli ktoś chce zacząć przygodę z rezolutną
dziewczynką, to może być bardzo dobry wstęp. Zabawny, bardzo pozytywny, stanie
się powodem do uśmiechu u każdego dziecka. A zintegrowana okładka zapewni dobrą
zabawę na długo bez obaw, że coś się zniszczy.