Wydawnictwo RM
Tłumaczenie Magdalena Łachacz
Ilustracje Thomas Frick
302 str
Frigiel i Fluffy tom I
Frigiel
cieszy się, bo ma przy sobie dziadka, psa, jest święto i niczym nie musi się przejmować.
Aż tu nagle nad spokojną wioskę przylatuje smok i pragnie zrównać ją z ziemią.
Ernald, dziadek chłopaka postanawia z nim walczyć, powierzając wnukowi zadanie,
na wypadek, gdyby nie wrócił. Chłopak po wszystkim znajduje tylko złamany
diamentowy miecz i ruszy w drogę ze smutkiem w sercu, tajemniczą skrzynką i
wiernym psim towarzyszem u boku.
Tak
zaczyna się pełna przygód podróż do Puaby. A potem jest tylko lepiej pod
względem tego, co i jak szybko się dzieje. I choć byłam dość sceptyczna i
nieufna w stosunku do sześciennego świata, wskoczyłam w przygodę na główkę i
zostałam oczarowana. Owszem, dopiero przy jakimś tekście o bloczkach
przypominam sobie specyfikę uniwersum, poza tym czasem bohaterowie są dla mnie
zupełnie „normalni”, ale w niczym to nie przeszkadza. Bloczkowi, czy nie,
bohaterowie są świetnie wykreowani, świat jako taki jest stworzony i w miarę
opanowany, a więc nie ma co kombinować i psuć. Jednak najbardziej widać, że ten
świat jest świetnie znany autorom, ale nic w tym dziwnego, bo jeden w nich ma
kanał na YouTube, gdzie pokazuje swe przygody w uniwersum. Na każdej stronie
widać pasję, miłość i znajomość gry. A że autor sam jest bohaterem powieści, co
więcej, pies Frigiela z kart powieści ma swój odpowiednik w świecie realnym, to
postacie są wykreowane perfekcyjnie. Jednak nie tylko to stanowi o sile
książki. O jej sile i ponadczasowości, bo spodobała się zarówno mnie, jak i
moimi dzieciom, stanowi to, o czym opowiada. Pod przykrywką przygody Powrót
Smoka Kresu to cudowna opowieść o sile
przyjaźni budowanej na początkowej nieufności wynikłej z różnicy w
światopoglądzie. To trudna nauka przezwyciężenia tego, co było wpajane od
dzieciństwa. To również nauka odwagi i trwania przy celu, gdy wszystko zawodzi,
a świat wali się na głowę.
Jednak
żeby nie było tak mocno patetycznie to należy wspomnieć, że wszystko to jest
ubrane w świetny humor. Już nawet pominę fakt, jak bardzo mnie śmieszy
sześcienny kościotrup, bo dla fanów Minecraft będzie to naturalne, a moje
podejście może być wręcz obraźliwe, ale jest mnóstwo humoru sytuacyjnego.
Takiego zwykłego, normalnego, w tych trudnych chwilach, które spotykają
bohaterów, który potrafi rozładować atmosferę i sprawić, że książka chwilami
straszna, nie śni się po nocy.
Dla
fanów gry ta książka nie lada gratka, ale i dla kompletnego laika przygoda
powinna stać się świetną rozrywką. Kompletnie oderwaną, choć jednak ściśle z
grą związaną. Ja bawiłam się świetnie, a końcówka sprawiła, że od razu
sięgnęłam po drugi tom. Takie przygody to coś, co lubię najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz