e-bookowo 2020
189 str
Maria nie znosi świąt. Nawet przez przyjaciółkę jest
nazywana panną Grinch. Ale trudno się jej dziwić, skoro właśnie w święta
mężczyzna jej życia odszedł i do tego ją okradł. Nic dziwnego, że w święta robi
urlop i wyjeżdża do ciepłych krajów. Aż tu nagle, tuż przed świętami zdarza się
kilka rzeczy na raz. Rzeczy iście świąteczno-cudownych. Czy to pomoże odzyskać
świąteczną radość?
Jakbym miała podsumować tę opowieść to napisałabym, że mamy
tu dobrego ducha świąt, a nawet dwa duszki, współczesną dziewczynkę z zapałkami
i prezent w postaci księcia. Przy czym byłby to opis bardzo spłycony.
Przyjaciółka Marii robi co może, by obudzić w niej świąteczną radość. I choć
główna bohaterka nie ulega, to ja poczułam się naprawdę dobrze czytając opis
świątecznego jarmarku w Wiedniu. To od pierwszych stron wprowadza w klimat,
jednocześnie pozwalając poznać motywy postępowania Marii. Potem jest już tylko bardziej świątecznie, a
to za sprawą Marthy, dość bezpośredniej, bo o starszej damie nie wypada
powiedzieć, że jest bezczelna, ale kochającej święta sąsiadce dziewczyny. A jak
już pojawił się kot, choć na mój gust za bardzo miauczący i trochę nietypowy,
to już byłam kupiona na całego.
Wspominałam o współczesnej dziewczynce z zapałkami. Choć tu
ma ze sobą bombki i włóczkowe ozdoby, jest tak samo poruszająca, jak postać z
baśni. I odkrywa przy okazji kolejną warstwę osobowości Marii, pozwalając się
jej otrząsnąć. Dla mnie jeden z ważniejszych wątków, bo pokazuje, że brokat i
lukier nie przykryją biedy, że ciągle trzeba mieć wrażliwe serce i dostrzegać
innych ludzi.
Wątek romansowy i książę… Dla mnie koszmar. Nie, że coś nie
tak, że źle napisane. Ale Maria i Robert są tak dziecinni, że ręce opadają. Ja
wiem, że taki właśnie był zamysł całej powieści, oni sami na końcu stwierdzają,
że mają problem z komunikacją. Ale mnie strasznie raziły te ich niedomówienia,
nadinterpretacje i fochy. Drażnili mnie, wkurzali, miałam nadzieję, że ktoś,
najlepiej Martha da im w łeb i nimi potrząśnie. Ale jednak im kibicowałam. Na
szczęście wątek miłosny nie jest tu najważniejszy, a inne zdecydowanie
nadrabiają to, co mnie się nie podobało. Nie znaczy to jednak, że bohaterowie
nie są fajni. Poza kontaktami miedzy sobą są całkiem sympatyczni.
Polecam jako miłą lekturę na zimowe wieczory. Na chwilę zadumy nad tym, co mamy i czym możemy się podzielić. I oczywiście na chwilę myślenia o tym, czy z naszą komunikacją jest wszystko w porządku, bo to bardzo ważne, choć w wykonaniu bohaterów bardzo irytujące, przesłanie tej książki.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu oraz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz