Novae Res 2019
134 str
Każdy człowiek chce być szczęśliwy, a większość widzi to szczęście
u czyjegoś boku. I znów większość z tych osób chciałoby coś zmieniać, ulepszać,
doskonalić, by relacja z drugą osobą była jak najlepsza. I do tej grupy należę,
więc jak tylko zobaczyłam taki poradnik, wiedziałam, że to coś dla mnie.
Zaplanowałam, że zawarte w książce rady wypróbuję na mężu i dokładnie opiszę
rezultaty. Jednak plan zawiódł już na początku, gdyż autorka skupia się
wyłącznie na kobietach, jako na osobach bardziej skomplikowanych i, nie da się
ukryć, bardziej komplikujących. I to właśnie kobieta powinna się według autorki
skupić na własnym zachowaniu i postrzeganiu zachowania mężczyzny, by było
lepiej. Spokojnie, drogie panie, nie najeżajcie się, poradnik jest naprawdę
dobry i bynajmniej nie każe nam być umęczoną panią domu, która jednak znosi
swój los z uśmiechem. Co takiego autorka zawarła w swej krótkiej recepcie, że
warto ją poznać?
Ewa Z. obala mity dotyczące dobierania się w pary. Bezlitośnie
rozprawia się też z "dobrymi radami", które mają scalić lub ocalić
związek, a nie tylko prowadzą go nad przepaść, ale mało subtelnie w nią
wrzucają. Obnaża również prawdy o naszym postępowaniu, które mężczyzn
doprowadza do szału. Oraz o tych, z którymi my nie umiemy sobie poradzić i od
razu mamy chęć mordu w oczach, pokazując je z szerszej perspektywy i radząc
zarówno z punktu widzenia psychologii, jak i swojego własnego. To najbardziej
ujęło mnie w tej książce. Nie jest to typowy poradnik pisany z perspektywy stołka
i nauki, ale zbiór życiowych doświadczeń autorki dodatkowo poparty przeżyciami
znajomych. Wszystko to opisane z uśmiechem i dystansem, który sprawił, że
naprawdę świetnie się bawiłam, choć czasem niestety musiałam się bić w piersi,
bo widziałam w opisywanych sytuacjach samą siebie. Jednak autorka ma dar
zwrócenia uwagi tak, żeby nie zrobiło się przykro i między innymi też do tego
namawia w poradniku.
Jak na co dzień budować szczęśliwą relację z partnerem nie jest spisem porad i gotowych
rozwiązań, które wcielimy w życie i już będzie sielsko i cudownie. Wbrew
tytułowi nie jest to nawet recepta, chyba, że recepta z rozpiską składników,
ale już bez dawkowania, do samodzielnego przyrządzenia miłosnej mikstury. Każda
z nas jest inna i każda ma innego partnera, z książki musimy wyciągnąć to, co
dla nas ważne i dopiero z tym eksperymentować, tworzyć, zmieniać, dopasowywać,
coś odrzucić, coś dodać. Owszem, jest tam też kilka rad ponadczasowych i
uniwersalnych, a mimo to przez wiele z kobiet, w tym mnie, zapomnianych, bądź
ignorowanych. Ale są również takie, które pasują tylko niektórym z nas i tylko
w określonych sytuacjach. Dlatego poradnik nie jest do przeczytania raz, można
do niego wracać za każdym razem, gdy coś w życiu się pozmienia.
Przy książce bawiłam się świetnie. Żałuję tylko, że chwilami
odbiór psuły błędy i literówki w tekście. Ale cóż, na niektóre rzeczy warto
przymknąć oko, by cieszyć się ogółem.
Za książkę dziękuję Novae Res oraz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz