21 - 2019 Królestwo popiołów część 1 Sarah J. Maas

Uroboros 2019
732 str
Przełożył Marcin Mortka
Cykl Szklany tron tom 6



Nie ma Aelin, więzionej przez Maeve, nie ma jej magii, nie ma nadziei. Manon ma tylko swoją Trzynastkę, a to wszytko to za mało, by pokonać armię Erawana i Maeve, pragnących władzy. Finałowe tomy zapowiadają się naprawdę ciekawie.

Jeśli wpadliście na taki sam pomysł, jak ja, że Wieża Świtu to opowieść poboczna i można ją pominąć w całym cyklu, to zdecydowanie go porzućcie. Ja tego nie zrobiłam i w trakcie czytania Królestwa popiołów bardzo tego żałowałam. Pojawia się bowiem Chaol, który nie tylko we wspomnianej części się leczył, ale też zdobywał sojuszników dla Aelin. Pojawiają się nagle nowe postaci, które łączą jakieś stosunki, mają swoje tajemnice i układy, a przez nieznajomość książki jest to wiedza tajemna. Gdzie są te spojlery, jak są potrzebne, ja się pytam? Przetrząsnęłam internet i niczego pomocnego nie znalazłam. Byłam nawet w stanie kupić ebooka i przeczytać na szybko (848 stron na szybko, taaa), ale w efekcie zrezygnowałam, bo żal mi było 100 stron Królestwa. Czy żałuję? Po części. Bo nadal nie wiem co się tam działo dokładnie, ale dzięki temu, że Maas umiejętnie wplata przypomnienia poprzednich części, nie brakowało mi tego aż tak bardzo. Po prostu uznałam, że pojawili się nowi bohaterowie i czytało się już dużo łatwiej. Do Wieży świtu jednak na pewno wrócę, a jak ktoś ma ją przed sobą, to proponuję się nawet nie zastanawiać.
A teraz do faktów. Poprzedni tom wywalił cały plan i wszytko do góry nogami. I ten miał być zaskoczeniem, a jednocześnie miał iść według pokazanej przez bogów ścieżki. Wszak bohaterowie są jedynie marionetkami, wykonującymi wolę bogów, stąd te wszystkie przypadki i zbiegi okoliczności, które im wszystko ułatwiają. Mimo to ta część zaskakuje na każdej prawie stronie, powoduje taki misz masz emocji, że nie da się jej czytać na spokojnie, a w pewnym momencie łzy lecą nieprzerwaną strugą. Oszałamiające sceny bitew nie pozwalają oderwać się od czytania przez co miałam wrażenie, że jestem tam z nimi, z nimi podnoszę wycieńczone ręce, tracę nadzieję, by po chwili znów rozpalić ją w sercu. Autorka umiejętnie gra na uczuciach tworząc zakończenie, które powala na kolana i choć w głowie szepcze rozsądek, że przecież nie ma innego finału, bo bogowie postanowili, to magia, którą wszczepia Maas w każde słowo każe wierzyć w odwrócenie scenariusza.
Ach, i najważniejsze. Jak ja kocham wiedźmy! Zdecydowanie ten wątek z najmniej lubianego przeistoczył się w jeden z bardziej ulubionych. Tak może zrobić tylko dobry autor, tak odwrócić role i zmienić emocje czytelnika. To efekt dojrzewania fabuły, bohaterów, ich zmian. Majstersztyk.
Czeka na mnie ostatnia część. Idę czytać, choć boję się kończyć, bo żal mi będzie się rozstawać. Niech to będzie jedyną rekomendacją.

Za książkę dziękuję

Uroboros
i

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń