20 - 2019 Imperium burz Sarah J. Maas

Uroboros 2017
864 str
Przełożył Marcin Mortka
Cykl Szklany Tron tom 5


Osiemnaście lat to wystarczająco, by zabijać, kochać, rozpętać wojnę i ratować świat. To wystarczająco, by poświecić się dla sprawy. Jednak to za mało, by zostać królową ocalonego kraju, zdobywać sprzymierzeńców i rządzić. A przynajmniej takie mają zdanie lordowie, do których Aelin zwróciła się o pomoc. Ich zdecydowana większość nie popiera młodej królowej, nie uznaje jej, a co gorsze, nie przyjdzie z pomocą.

Nic tak nie wkurza po emocjonującym końcu poprzedniego tomu, jak powolna wędrówka przez las na początku kolejnego. A oni wędrują, i wędrują, i wędrują. I choć ma to sens i cel, nawet nie ukryty, to zdecydowanie chłodzi krew i ma się ochotę wyciąć w pień cały ten lasek, by szli szybciej. Do tego dochodzi irytacja faktem, że w poprzednim tomie wszystko było dobrze i zmierzało do szczęśliwego końca, a tu nagle wszystko zaczyna się od początku, cała walka, zwątpienie i ledwo tląca się nadzieja. Sarah J. Maas zdecydowanie wie, jak zbudować klimat, jak wstrząsnąć czytelnikiem i przywiązać go do siebie do ostatniej strony. W tym tomie każda przynosi odpowiedzi, ale zaraz za nimi pojawiają się kolejne pytania i wątpliwości. Czyli w sumie, jak wcześniej, tyle, że głębiej i mocniej. Nagle zdawać by się mogło, że mało znaczące kawałki układają się w logiczną całość, a ta całość zmierza to takiego finału, który wydaje się bez rozwiązania i na pewno rozedrze serce w strzępy. Autorka strona za stroną powoduje, że chce się więcej, choć strach o bohaterów nie pozwala czytać dalej. A tych jest coraz więcej, dwór Aelin się poszerza, ona sama zdobywa coraz więcej popleczników, choć nadal nie tłumaczy się z planów. I dzięki temu nie tylko jej towarzysze, ale też czytelnik dostają zawału, a mimo to nie chcą jej zabić, bo w tym swoim szaleństwie jest nadal szalenie sympatyczna. Tego samego nie da się powiedzieć o Lorcanie, kolejnym Fae pojawiającym się na kartach powieści. I jak Rowana nadal nie darzę zbyt wielką sympatią, to Lorcan zdecydowanie jest moim ulubieńcem i z drżeniem oczekiwałam kolejnych stron z jego przygodami.
Zdecydowanym plusem tej książki jest intryga, która nigdzie się nie pruje, nie ma dziur i niedociągnięć, albo ja ich nie widzę, wszystko jest zwięzłe i przemyślane od początku do końca. Trochę mnie to przeraża, ale liczę na pomysłowość autorki i jednak inny finał, niż się narzuca. kolejną wartościową rzeczą, o której do tej pory nie wspomniałam, są wplecione w fabułę przypomnienia poprzednich tomów. Owszem, nie jest to streszczenie i nie zastąpi lektury poprzednich części, ale może odświeżyć pamięć, gdy ktoś czytał z przerwami. Bardzo to lubię w książkach, a w tych zostało to tak sprytnie wplecione w treść, że nie nuży, a czasem podpowiada nowe rozwiązania, bo pojawia się to w nowym świetle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń