272 str
Grupka nastolatków idzie z indiańskim przewodnikiem w góry,
by przeżyć przygodę życia. Nie zdają sobie sprawy z tego, ile prawdy jest w tym
stwierdzeniu i ile im przyjdzie przeżyć.
Za książkę zabrałam się wieczorem, z zamiarem przeczytania
paru stron. Nie wyszło mi. Czytałam do powrotu Osobistego z delegacji, skulona
na łóżku, przerażona i … nie mogąc się oderwać od lektury. Ale po kolei. Przez
kilka pierwszych stron jest spokojnie, ot, wycieczka w góry, chłopak,
dziewczyna, kilku znajomych i głupie żarty. Jednak potem te żarty okazują się
niczym w porównaniu do rzeczywistości, po trzęsieniu ziemi pojawiają się
potwory i już nie mogłam przestać czytać. Po pierwsze, bo za bardzo się bałam,
żeby zgasić światło, a do pogrzebacza było zdecydowanie za daleko. Modliłam się
tylko, żeby Osobistemu nie spóźnił się samolot, żebym mogła iść siku, bo byłam
tak przerażona. A po drugie dlatego, że przecież na następnej stronie może ich
coś zeżreć, a ja nie będę wiedzieć. Jak się więc domyślacie, świetnie zbudowany
klimat jest zdecydowanym plusem tej powieści. Do tego rysunki rozpoczynające
każdy rozdział dodatkowo pobudzają i tak rozbuchaną opisami wyobraźnię. Na
pocieszenie dodam, że następnego dnia, kiedy w domu nie było już tak cicho, a
męskie ramię było pod ręką, już tak bardzo nie przeżywałam. Właśnie, męskie
ramię, w książce jest sporo mężczyzn i chłopców, ale nie każdy służy ramieniem.
Niektórzy bardziej przeszkadzają, inni są na tyle niedojrzali, że nie radzą
sobie z tą sytuacją, a niektórzy po prostu są dupkami, no inaczej tego nazwać
nie mogę. Wielka zmiana, która dokonała się w świecie, dokonała się również w
bohaterach, zarówno tych pierwszo, jak i drugoplanowych. Każdy został czymś
naznaczony, siłą, darem lub przekleństwem, co waży na dalszych losach
poszczególnych jednostek. Razem z bohaterami chętnie domyślałam się, kto został
czym obdarowany, tak samo usilnie myślałam nad tym, co się stało i jak to
rozwiązać.
Nie przekonuje mnie teoria Indianina na temat tego, co było
przyczyną katastrofy, jest zbyt banalna i w sumie nielogiczna, zobaczymy, jak
autor z tego wybrnie, gdyż Dom pod pękniętym niebem jest pierwszą częścią
trylogii. Bardzo chętnie sięgnę po kolejne części, by przekonać się, co było
przyczyną całego zamieszania, aby poznać dalsze losy bohaterów, zarówno tych,
których polubiłam i tych, których nie, a nawet tych, którymi zwyczajnie gardzę.
Tak, Marcin Mortka tak umiejętnie przedstawia ludzi w obliczu końca świata, że
budzą skrajne emocje. Dla mnie idealna lektura na wieczór, może nie koniecznie
samotny, choć w gruncie rzeczy w ciszy i spokoju bardziej przeżyłam tę książkę.
I nadal się zastanawiam, po której stronie barykady ja bym stanęła.
Polecam tym, którzy lubią się bać, choć niekoniecznie czegoś
rzeczywistego.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz