440 str
Niektórzy dziedziczą po rodzicach dom, inni kosztowności.
Salianka odziedziczyła twierdzę i mnóstwo złota, armię i wszystko, co wiąże się
z władzą, ale w pakiecie dostała też Wrota. Do piekieł. We własnej głowie. I to
przez nią przechodzą demony, a ona nie ma w rej sprawie nic do powiedzenia. Nie
bardzo może też coś powiedzieć na temat porwania z własnej twierdzy przez
księcia, który koniecznie chce zostać bohaterem i ratować zagrożone białogłowy.
A nie ma nic do powiedzenia dlatego, że Wrota chcą zwiedzać świat i czasami
przejmują nad nią kontrolę. Wyprawa poza Twierdzę zmienia Wielką Czarownicę nie
o poznania.
Twierdzę dostałam w swoje ręce przypadkiem, ba, ja jej nawet
nie chciałam mieć, bo wiedziałam, że to trylogia i że znowu wpadnę po uszy.
Ale, jak uczy sama książka, przeznaczenie w końcu i tak znajdzie do nas drogę i
książka wpadła w moje ręce, a ja, zgodnie z przewidywaniami, zostałam zaczarowana.
Milena Wójtowicz otworzyła przede mną drzwi magii, wiedźm, czarodziejek,
bohaterów i humoru. O tak, książka jest przepełniona humorem, takim, jaki
najbardziej lubię, inteligentnym, złośliwym. Co chwilę parskałam śmiechem, a
moim ulubieńcem są Wrota, która mają swoje zdanie i nie wahają się ani chwili,
by je przekazać. Kolejnym dużym plusem są bohaterowie. Choć jest ich dużo,
każdy ma swój odrębny charakter, świat wartości i motywy.
Jednak co najważniejsze, książka nie jest typowym fantasy
pod tytułem: samotny bohater ratuje świat przed zagładą. Tu nie ma ścisłego
podziału na zło i dobro. Ci z dobrej strony są czasem gorsi, niż zła wiedźma, a
demony potrafią być bardziej ludzkie w uczuciach. Główny dobry bohater ma
poważny problem, bo wypada mu iść za tymi dobrymi, ale wie, że oni czynią zło.
Nic nie jest jednoznaczne, a wydarzenia zmieniają swoje znaczenie pod wpływem
rozwoju historii.
Wrota, w sensie książki, a nie wierzei w głowie czarownicy,
zamiast odkrywać coraz więcej, w miarę czytania coraz więcej gmatwają, stawiają
nowe pytania, nie udzielając odpowiedzi na poprzednie, a nawet jeśli, to budząc
kolejne. Opowieść mnie porwała, w całości, zafascynowała i zaciekawiła. Dawno
nie czytałam nic tak dobrego i śmiesznego.
Mimo wszystko jest coś, z czym się nie zgadzam, co mi się
absolutnie nie podoba, o co jestem zła. Tego nie robi się czytelnikowi. Nie
można tak kończyć książki. Nie wolno i już. I nie pociesza mnie, że będą jeszcze
dwa tomy, w których na pewno będzie się działo, bo Salianka jest jeszcze
bardziej wkurzona i jeszcze silniejsza, niż na początku. Bo po skończeniu
książki czułam się dokładnie tak, jak Salianka, może tyko tego drania nie
żałowałam. Jakiego? Przeczytajcie.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz