53 - 2018 Cud grudniowej nocy Magdalena Majcher

Pascal 2018
396 str



Pięć kobiet z jednej rodziny, każda inna. Jedna udaje szczęście i dzieli się nim w mediach społecznościowych, druga nie udaje niczego, ucieka, nawet przed sobą. Kolejna nie umie oderwać się od obrazu idealnej siostry, nie dostrzegając swych zalet. I dwie najstarsze kobiety mające odmienne wizje świąt. Czy to wszystko da się poskładać lub jakkolwiek ułożyć?

Przyszedł czas na świąteczne książki. Na tonę brokatu, lukru i zapachu pierników. Ale nie u Magdaleny Majcher. Tu jak zawsze życiowo, choć z widokiem na świąteczne Katowice. Jednak te wszystkie światełka, ozdoby i nastrój jest tylko złotkiem, przykrywką, a po zdrapaniu ukazują się blizny, pretensje i żale. Brak rozmowy, szczerości i zrozumienia doprowadził bohaterów na skraj przepaści, a święta wcale nie muszą tego wszystkiego połatać. Bo myślą przewodnią książki jest fakt, że święta same w sobie niczego nie zmienią. Nie zmieni nic umyte okno, dom wysprzątany na błysk i dwanaście świetnych potraw na stole pod udekorowaną według najnowszych trendów choinką. Cudownych świąt, takich idealnych, nie da się kupić, nie da się ich zrobić, jak gdzieś po drodze gubi się człowieka, czas dla niego i radość z tego, że się jest, może w innym składzie, ale nadal razem. Bo święta to nie choinka, czysta podłoga i karp na tysiąc sposobów. Święta to ludzie.

Do tej pory podobały mi się wszystkie książki Magdaleny Majcher, choć czasem jej bohaterowie wydawali mi się tacy nierealni, jak spod igły, zbyt idealni i książkowi, mało życiowi. Tutaj wszystko się zmienia. Nie ma literackich dialogów, jest proza życia i zwykłe rozmowy. Rozmowy, które wzruszają, nie przeczę. Popłakałam się przy wymianie zdań między Magdaleną, a jej starszą sąsiadką. Płakałam i nie chciałam dalej czytać, bo co to za świąteczna książka, która wyciska łzy i wcale nie jest radosna, pachnąca choinką i niosąca ukojenie. Chwilę później zrozumiałam, że taka właśnie powinna być, że nie zawsze jest pięknie, cudownie i radośnie, że życie składa się z różnych chwil. Do stołu siadamy z bagażem doświadczeń, tego nic nie zmaże, rodzący się Chrystus nie zmieni tego, co było, nie dokona się cud zapomnienia. Ale od nas zależy, czy dokona się cud na przyszłość, czy zdominujemy zło, które się stało w życiu i dalej pójdziemy silniejsi, bez zbędnego udawania, pozłacania i pokazówki. Dziękuję autorce, że otworzyła mi oczy na coś, co się wie, ale jednak się ignoruje. Dziękuję za taki przekaz, który nie jest typowy, ale jednak daje nadzieję.

Szkoda tylko, że tak piękna, wartościowa książka, która jest aktualna cały rok, a nie tylko w przedświąteczny czas, nie doczekała się redakcji i korekty, na jaką zasłużyła. Jednak błądzić jest rzeczą ludzką i czasem trzeba przymknąć oko na niedoskonałość, żeby nie stracić radości z całokształtu. Przymykam więc i cieszę się za to piękną zintegrowaną okładką, z wypukłym brokatem i literami, okładką tak piękną, że sama w sobie może stać się stroikiem.

Polecam na wyhamowanie przed świętami. Przy czym nie ręczę za to, że nie wyhamujecie na dobre. Sobie właśnie tego życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń