39 - 2018 List z powstania Anna Klejzerowicz

Replika 2018
wydanie II
352 str



Marianna żyje przeszłością, którą zaszczepiła w niej matka. Lata poszukiwań Hanki, uczestniczki powstania warszawskiego, stają się dla rodziny przekleństwem i sensem życia. Czy dążenie do prawdy przyniesie wyzwolenie? Czy warto grzebać w historii, kiedy wszystko wokół mówi, by przestać? Kim była Hanka i jej koledzy, stający razem do broni?

Spodziewałam się trochę innej historii, większej ilości śladów, jakichkolwiek nadziei na znalezienie żywej Hanki lub wiadomości o jej śmierci. Dostałam w zamian lata poszukiwań opartych na myśleniu życzeniowym, przeczuciach, wierze, a na końcu obsesji poznania jakiejkolwiek prawdy. Poszukiwania przez dwa pokolenia, wbrew władzy i ustrojowi opisane w taki sposób, że czuje się oddech bezpieki na karku, a każdy szmer zdaje się być podejrzany. Bardzo dobrze zbudowany klimat, świetnie oddane emocje, w tym te najgorsze, które targają człowiekiem wiecznie obserwowanym. Jednak List z powstania to nie tylko smutna powojenna rzeczywistość, gdzie o tamtym zrywie mówiono tylko w gronie zaufanych osób i to prawie szeptem. To również opowieść o uczestnikach samych wydarzeń z Warszawy 44 roku. Celowo piszę o uczestnikach, a nie o powstańcach, bo autorka wyraźnie zaznacza ten podział, ukazując tamtych ludzi takimi, jakimi byli. Mamy więc natchnione twarze tych, co walczyli o wolność, o godność i lepsze życie, ale obok nich siedzą ci, którymi do tej pory się pogardza i uważa za zdrajców. Książka nie odrealnia tamtych czasów. Sławi bohaterów, ubolewając nad ich dzisiejszym losem, ale pokazuje też zepsute, pełne nienawiści jednostki, które w imię czegoś wyższego starali się osiągnąć własne cele.
W jednym miejscu zaczęłam coś podejrzewać, ale autorka tak sprytnie wszystko wytłumaczyła, że do chwili wyjawienia prawdy nikły płomyk niepewności skutecznie został zgaszony i stłumiony. Sprawnie i solidnie upleciona intryga wciąż pchała mnie dalej i dalej, nie pozwalając odłożyć książki. A ostatnia strona zostawiła mnie ze łzami w oczach, uczuciem niedosytu i mętlikiem w głowie.
Na kartach tej powieści Anna Klejzerowicz porusza temat samotności, depresji, uzależnienia i strachu. Pokazuje, że choć powstanie się zakończyło, a odbyło się lata temu, nadal żyje. Nie można go wyrwać z serc i pamięci tych, co brali w niej udział oraz tych, co pozostali i czekają. Na prawdę. O ile można mówić o prawdzie dotyczącej tamtych czasów. To mroczna historia, dziejąca się w mrocznych czasach dla kraju, a w końcu w mrocznych zakamarkach duszy Marianny. W końcu jest to też opowieść o miłości. Takiej, co niszczy, prowadzi na skraj szaleństwa, przekracza go i i jest już tylko wypaczeniem i drwiną z prawdziwego uczucia, jak i tej leczącej, która wszystko zniesie. I o prawdzie. Która niszczy i wyzwala. Jednocześnie. Bo nic nie jest czarno białe, a bohaterowi czasem należy napluć w twarz.


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Replika i autorce.

2 komentarze:

Łączna liczba wyświetleń