36 - 2018 Zaginione miasto Anna Klejzerowicz

Replika 2016
318 str



Podczas II wojny światowej Niemcy posiedli jakąś wiedzę na temat zaginionego miasta, figurki Fawcetta i mapy do tegoż miasta. Niestety niekorzystny obrót wydarzeń przerywa ich poszukiwania. Mijają lata, w powojennym Gdańsku, w jednej z kamienic pewien człowiek trafia na ślad i zaczyna poszukiwania. Następnie wciąga w to kolejne osoby. Współcześnie okazuje się, że figurka, mapa i dokumenty opowiadające o zaginionym mieście nadal budzą spore emocje, na tyle duże, by dopuścić się zbrodni. Emil Żądło wkracza do akcji i wraz z Martą stara się rozwiązać zagadkę. A co ma z tym wspólnego orchidea Cattleya?

Zaginione miasto jest kolejnym tomem przygód dziennikarza śledczego, Emila Żądło. Wcześniejszych części nie czytałam, ale w niczym to nie przeszkadzało. Historia sama w sobie jest osobną opowieścią, umknęły mi jedynie prywatne sprawy bohatera, ale zamierzam nadrobić. Wpadłam w przygodę po uszy, czytałam z zapartym tchem, choć muszę szczerze przyznać, że bezbłędnie wytypowałam mordercę, jak tylko pojawił się na kartach książki. Trudno powiedzieć dlaczego, może intuicja, bo potem całą książkę przekonywałam samą siebie, że to niemożliwe, bo osoba ta nie ma praktycznie żadnych powiązań, motywów i ogólnie do portretu zabójcy nie pasuje. A jednak. Pochłaniałam stronę za stronę, byle tylko obalić swoją teorię, wraz z komisarzem, Emilem i Martą szukałam dowodów, dopatrywałam się drugiego dna w zdaniach i poległam.

Anna Klejzerowicz przeplata fakty, historię i przypuszczenia, tworząc ciekawą opowieść o czymś, co faktycznie gdzieś mogło zostać odkryte. Z przyjemnością czytałam nie tylko wątek kryminalny, ale, może nawet przede wszystkim, odniesienie historyczne. Widać w tym pozytywnego bzika na punkcie Fawcetta i jego odkryć. Wcześniej nie interesowałam się tym tematem, ale skutecznie zostałam zarażona i zapewne kiedyś sięgnę po książkę opierającą się o notatki podróżnika.

Choć w książce trup ściele się dość gęsto, nie jest to mroczny kryminał. Zaliczyłabym go raczej do kryminałów przygodowych, gdzie większą wagę przykłada się do tajemniczych znalezisk, a zbrodnia jest jedynie ceną za wiedzę. Kto kocha Indianę Jonesa, pokocha też Zaginione miasto.

Dodatkowy plus za kota z piekła rodem, wrzeszczącego, marudzącego, obrażonego, demonstrującego swoje niezadowolenie i podporządkowującego sobie ludzi. Czyli prawdziwego Kota przez duże K. Oczywiście inni bohaterowie są też bardzo dobrze przedstawieni, ale kot przyćmiewa ci wszystkich, choć w powieści gra rolę drugoplanową (czy aby na pewno?).

Z wielką przyjemnością sięgnę po inne historię z Emilem Żądło w roli głównej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń