W.A.B.
352 str
Łucja przed laty została wyrzucona z domu. Dziś, gdy jest
prywatnym detektywem i wszystko ma w miarę poukładane, ostatnią rzeczą, jakiej
pragnie, jest wrócenie tam. A jednak jedzie do tego miejsca, odgrzebuje stare
rany i tworzy nowe, by odnaleźć siostrę, która zniknęła bez śladu. Czy pokona
demony przeszłości, czy dopadną ją nowe?
Tej książki nie da się przeczytać na raty. Porywa, wciąga, a
potem nie chce wypuścić, choć echo ostatniego zdania dawno już wybrzmiało w
pamięci. Zostaje w zakamarkach umysłu, drąży niespokojnymi myślami duszę i nie
daje spokoju długo po skończeniu. I chyba nigdy już się od tej książki nie
uwolnię. Choć to nie są tematy, których nie znam. Jako pedagog resocjalizacji
doskonale znam nie tylko zjawisko wykorzystywania seksualnego, ale też jego
konsekwencje, zachowanie ofiar, policji i wszystkich z tym związanych. Czasem
piękne, wspierające, czasem takie, że wcale nie trzeba się dziwić, że ofiary
nie zgłaszają sprawy na policję. Znam te mechanizmy i właśnie przez to wiem,
jak bardzo potrzebna jest ta książka, jak istotne jest w niej każde słowo
wypowiedziane w tym temacie. Bo niestety nadal pokutuje przekonanie, że kobieta
sprowokowała, kobieta była winna, bo coś zrobiła lub czegoś nie zrobiła. Nie
traktuje się poważnie kobiecego „nie”, przyzwala się na chamskie, brutalne i
okrutne zachowanie mężczyzn i jeszcze się ich usprawiedliwia. Co gorsza, robią
tak nawet najbliżsi ofiar, z czym już kompletnie się pogodzić nie mogę. I za to
dziękuję Magdalenie Majcher. Za to, że w historii Łucji zawarła tyle innych
historii kobiet, dzieciaków i innych skrzywdzonych osób. I za Sylwię, której
niby „nic się nie stało”. To kolejny mit, kolejna ważna postać wołająca głosami
wielu.
Ta historia pokazuje, jak krzywdzący jest sam akt
molestowania, jak wpływa na dalsze życie, relacje, postrzeganie siebie,
kreowanie własnego wizerunku i na to, co ofiara widzi w lustrze, ale też, co
się dzieje w relacjach rodzinnych, kiedy najbliżsi zawodzą. „Najgorszy dom”
jest miejscem, które chce się zrównać z ziemią, zniszczyć i nigdy do niego nie
wracać. Jednak on zakorzenia się w pamięci, tak jak ta książka zakorzeni się w
sercu czytelnika. Nie da się za sobą zamknąć drzwi i zapomnieć o tym, co się
przeczytało. O całej podłości rodziny Łucji, o zaprzeczaniu, kłamstwach,
manipulacji i krzywdzie, która nie stała się dawno temu, ale która nadal się
dzieje.
Koniec historii przeraża, wstrząsa i staje się kubłem zimnej
wody na łeb tych, którzy wierzyli, że coś jednak się jeszcze dobrego w tym
wszystkim tli. Bo życie to nie książka, tu nie zawsze przybywa rycerz na białym
koniu, a wszyscy żyją długo, szczęśliwie i w przyjaźni. I za to cenię książki
autorki, za życiową prawdę, za brutalne zderzanie z rzeczywistością. A jednak
chciałabym przeczytać dalszą część losów Łucji. Część, w której z podniesioną
głową staje przed sądem i mówi głośno i wyraźnie o tym, że została skrzywdzona.
I idzie dalej przed siebie, wolna.
A czytelnikom życzę, by nigdy nie musieli stanąć po tej
stronie, co Łucja. A jeśli staną po przeciwnej, niech pamiętają, że „nie”
znaczy dokładnie to, co znaczy. Nawet, jeżeli wcześniej ktoś powiedział „tak”.
Za egzemplarz dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz