27 - 2019 Z popiołów Martyna Senator

Czwarta Strona 2017
336 str
Cykl Z popiołów



Sara niesie ze sobą bagaż doświadczeń, o którym nie chce mówić nawet z przyjaciółką. Zamyka się w swoim kokonie, ma plan na życie, który realizuje. Niechętnie spotyka się z rodzicami, na szczęście ma to miejsce tylko kilka razy do roku, za to chętnie spędza czas z babcią. Pewnego dnia zostaje zaczepiona przez szóstkę dresów a w jej obronie staje barman z pobliskiego pubu. Przypadek splótł ich losy, jednak czy obojgu wystarczy sił, by iść wyznaczoną ścieżką dalej?

Po książki Martyny Senator sięgam w ciemno. Są delikatne, subtelne, ale w pewnym momencie robią taki przewrót, że oddech więźnie z piersi, a oczy rozszerzają się ze zdumienia. Nie ma książki, w której by mnie nie zaskoczyła i ta nie jest wyjątkiem. Co prawda gdzieś tam między wierszami można doczytać się prawdy, ale objawianie zawsze przychodzi nagle i niespodziewanie powodując chwilową niemoc czytelniczą. I tak też jest w tej książce. Nienachalnie, spokojnie opowiada o rzeczach, które powodują niedowierzanie i chęć wymazania ich z pamięci. O przemocy mówi tak, że nie jest czymś, co dzieje się zawsze obok, ale może stać się naszym udziałem. Co ważniejsze, Martyna Senator nie skupia się na samej przemocy, nie skupia się na rozpamiętywaniu, które do niczego nie prowadzi. Z popiołów jest również receptą, bo pokazuje, jak się bronić, obnaża tajniki samoobrony, mówi o niej w sposób szczególny i pokazuje, że to ma sens, że na przemoc nie trzeba odpowiadać przemocą, by się obronić. I choć początkowo buntowałam się, zupełnie jak Sara, która chciała od razu przechodzić do ciosów, to rozum podpowiadał, że to jest słuszne, że siła płynie z wewnątrz, a nie z pięści.
Dzięki tej książce spojrzałam również inaczej na kwestię tatuaży. Powiem tylko tyle, że zawsze uważałam je za ozdobę, jakąś zachciankę, kaprys. Nie miałam do nich negatywnego nastawienia, ale nie widziałam w nich niczego nadzwyczajnego. Ta książka pokazała mi zupełnie inny punkt widzenia. Dziękuję.
Martyna Senator nie pisze o uczuciach, one je maluje słowem, sprawia, że z kartek przechodzą prosto do wnętrza, ożywają a serce dygocze z nadmiaru wrażeń. Ja zupełnie się w tej opowieści zatraciłam, pokochałam bohaterów, kibicowałam im od samego początku i z przyjemnością patrzyłam jak coś, co miało być tylko przyjaźnią rozkwita w piękne uczucie. Równie cudownie było obserwować, jak każde z nich otwiera się przed drugą osobą, jak budują zaufanie i pozwalają, przede wszystkim sobie samym, na miłość. Całkiem zawojował mnie Michał, jego mądrość życiowa, mimo młodego wieku powinna być drogowskazem dla każdego zakochanego. Czekanie na ukochaną, aż będzie gotowa jest piękne i wierzę, że nie jest tylko fikcją literacką. Równie ważny jest wątek rodziców Sary, który na końcu bardzo zaskakuje i choć nie przekonuje mnie to wszystko, to wierzę, że będzie dobrze. Bo każdy zasługuje na szansę.
Nie bez znaczenia jest fakt, że akcja dzieje się w moim ukochanym Krakowie. Spacerowanie z bohaterami znanymi uliczkami sprawia, że stają się jeszcze bliżsi, jak przyjaciele. Czy w książce są w związku z tym jakieś minusy? Ja ich nie widzę, ale musicie wybaczyć, jestem zakochana ;)
Z popiołów to powieść o otwieraniu się na drugiego człowieka, o dawaniu sobie pozwolenia na szczęście, budowaniu więzi i pokonywaniu problemów. Dla kogo? Dla każdego, kto się w życiu pogubił i uważa, że nie zasłużył na miłość. Zawsze znajdzie się ktoś, kto znajdzie wytrych do zamka w sercu, od którego wyrzuciliśmy klucz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń