48 - 2018 Wszystko razem Ann Brashares

YA! 2017
320 str
Tłumaczył: Janusz Maćczak



Mają wspólny dom i wspólne siostry, dzielą ze sobą książki, a nawet łóżko. Jednak nigdy się nie widzieli. Jego mama i jej tata kiedyś poróżnili się do tego stopnia, że się do siebie nie odzywają, nie kontaktują, dzielą jedynie dom, z którym żadne nie mogło się rozstać. Wymieniają się w nim co tydzień, pilnując, by się nie spotkać. A dwoje młodych ludzi tęskni do siebie coraz bardziej… Czy uda się ich połączyć?
Początkowo trudno mi się było połapać w tej patchworkowej rodzinie. Nie pomagał nawet spis osób i łączące ich więzi z początku książki. Nasze dzieci, jego i jej dziecko, nowi partnerzy i ich przeszłość mieszała mi się i utrudniała odbiór. W końcu postanowiłam się tym nie przejmować i wtedy dopiero zatraciłam się w powieści. Skupiłam się na odczuciach Sashy i Raya, na ich samotności, rozdarciu i nadziejach. To tworzyło przede mną nowy aspekt tej książki. Tym bardziej, że tej dwójki nie da się nie lubić i nie da się im nie kibicować. Bo oczywiście domyślacie się, że od początku pachnie romansem, ale jak może być inaczej, jak on śpi w łóżku, w którym nadal jest jej zapach? Postacie są właśnie tak pokazane, przez pryzmat emocji. To dzięki nim widzą świat taki, a nie inny, podejmują decyzje lub tkwią w tym, co im zgotowali rodzice.
Dla mnie jest to powieść o rodzinie, która kiedyś była razem, a teraz tworzy nowe rodziny i o tym, jak należy, a jak nie wolno rozwiązać pewnych spraw. Ludzie, którzy mają wspólne dzieci nie mogą się na siebie obrazić, jak dzieci w piaskownicy, bo kiedyś się to obróci przeciw nim. To opowieść o wielkiej sile tęsknoty za normalnością i za rodziną w całości, choćby były w niej dodatkowe osoby. To też powieść o tym, że niezałatwione sprawy z przeszłości rzutują na teraźniejszość tak mocno, że nie da się pójść w przyszłość bez ich rozwiązania. Bo zawsze dopadną,  w najmniej oczekiwanym momencie. Bez określenia, kim się jest, jakie są korzenie naszego istnienia, nie można tworzyć siebie.
Wszystko razem jest literaturą młodzieżową, ale tylko dlatego, że są w niej nastolatkowie. Niekiedy doroślejsi, niż rodzice, mądrzejsi, bardziej otwarci. I za to lubię tę książkę. Za odwrócenie ról i pokazanie, że silna chęć młodych może pokonać głupi upór starszych.
Polecam, choć na początku polecam uzbroić się w cierpliwość. W nagrodę dostaniecie nietuzinkową powieść o dorastaniu, nie tylko takim dosłownym, ale też o dorastaniu do rozliczenia się z przeszłością, dorastaniu do decyzji i do bycia sobą. I zwrot akcji, który doprowadził do… Ale to sami się musicie przekonać.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję:

5 komentarzy:

  1. Nie ogarniam :/ Oni mają tych samych rodziców? To, tego, jak i skąd ten romans?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba że jest, tak po prostu, pomimo. To byłoby... dość odważne, że tak łagodnie to ujmę.

      Usuń
    2. Nie. Sama dochodziłam do tego dość długo. Matka i ojciec się rozwiedli. Matka ma innego partnera i syna. Ojciec nową partnerkę i córkę. Czyli po rodzicach mają tylko przyrodnie rodzeństwo, a sami nie są spokrewnieni. Jak się patrzy na ich spis to wtedy to jest prostsze.
      To jakby twoi rodzice mieli z kimś innym dzieci. Ty dla nich jesteś siostra,a oni dla siebie obcy, bo rodziców nie łączą więzy krwi.

      Usuń
    3. Musiałam nad tym trochę podumać. Czyli - jeśli dobrze myślę - można w ten sposób stać się jednocześnie siostrą i szwagierką ;D

      Usuń
    4. Jeśli idziemy tak daleko - tak.

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń