33 - 2018 Przyciąganie Elżbieta Rodzeń


Zysk i S-ka 2018
454 str



Nadia przybywa do Wrocławia z jedną małą walizką i wiedzą, że może liczyć tylko na siebie. Dlatego, jak dostaje pracę jako opiekunka osoby niepełnosprawnej, nie waha się ani chwili. Praca z mieszkaniem jest spełnieniem marzeń, nic to, że kiedyś te marzenia były inne. Jednak kiedy poznaje Garetta, zaczyna mieć wątpliwości. Mężczyzna co prawda porusza się na wózku, ale świetnie sobie radzi nie tylko z obowiązkami domowymi, ale również z pracą i sportem. Choć z tym ostatnim może niekoniecznie. Garrett koniecznie chce się jej pozbyć, nie zamierza być od niej zależny. Brzmi jak Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes? W takim razie koniecznie przeczytajcie, co mam do powiedzenia.
Mówiąc szczerze, kiedy przeczytałam opis miałam dokładnie to samo skojarzenie. On jest kaleką, ona ma się nim opiekować, co jemu jest nie w smak. Na szczęście oceniam książki po okładkach, a nie opisach i nie skreśliłam tej opowieści. Zostałam za to po wielokroć nagrodzona, bo Elżbieta Rodzeń tworzy powieść nieoczywistą, chwilami trudną i zdecydowanie inną, niż ta, z którą można ją porównać. Świetnie wykreowane postacie prowadzą nas przez kilka miesięcy życia i sprawiają, że ciągle chce się więcej. Każdy rozdział pozostawia wrażenie niedosytu i chce się więcej i więcej. Ja nie mogłam się oderwać. I choć podejrzewałam od początku, jak się to skończy, a wielka tajemnica Garretta przestała dla mnie być tak wielka na początkowych stronach, to nadal czytałam z przyjemnością. Wydaje mi się, że autorka nie miała nawet zamiaru zostawiać czytelnika w niepewności do końca i powoli, ale skutecznie odkrywała karty, które odsłaniały przeszłość Nadii i Garretta. Ciekawy zabieg, czułam, jakbym ich poznawała, jak żywych ludzi, którzy powoli zaczynają ufać i opowiadają o sobie.
Przyciąganie jest książką o rodzącej się miłości i nie brakuje w niej scen seksu, takiego subtelnie opisanego, nie wulgarnego, choć czasami dosłownego. Miło się czytało, choć przyznaję, że na początku trochę się zjeżyłam. Autorka jednak skutecznie pozbawiła mnie kolców pisząc o tych sprawach z ogromnym wyczuciem. Jednak nie miłość jest najważniejszym tematem tej książki, choć może, jakby się głębiej zastanowić, to wszystko się do niej sprowadza. Jest to opowieść o skrzywdzonej dziewczynie, która byłą ofiarą przemocy. Wróć, która tą ofiarą jest przez większą część książki. Nie, nie dlatego, że ktoś robi jej krzywdę. Książka zaczyna się w chwili, kiedy Nadia uciekła od swojego kata i choć on potem ją prześladuje sms’ami to jednak nie ma go fizycznie. Ale Nadia nie przestała być ofiarą z chwilą oderwania się od Krzysztofa. Ona jest nią ciągle, widać to w jej zachowaniu, rzuca to cień na jej relacje z mężczyznami. Powoli wychodzi ze swego koszmaru, budzi w sobie silną kobietę, bo ktoś okazuje jej troskę i cierpliwość. Garret nie naciska, ale też nie pozwala się jej schować, namawia na zeznania na policji, pomaga od strony prawnej. To ważny aspekt tego wątku, bardzo istotny, a często pomijany przez ofiary i tych, którzy chcą pomóc.
Tak rzadko mówi się o przemocy, bo łatwiej przemilczeć. Ta książka o przemocy nie krzyczy, subtelnie daje do zrozumienia, że zjawisko istnieje, opisuje pewne symptomy, daje wskazówki i zapada w pamięć. Ja, jako pedagog, znam ten mechanizm i nie dziwi mnie on, ale wielu osobom może otworzyć oczy na to, co dzieje się być może za sąsiednimi drzwiami. A czasem wystarczy tylko podać rękę.
Książkę polecam każdemu, kto nie boi się emocjonalnej huśtawki, trudnych tematów i magicznej siły miłości.



Za książkę dziękuję:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń