Zysk i S-ka 2018
454 str
Nadia przybywa do Wrocławia z jedną małą walizką i wiedzą,
że może liczyć tylko na siebie. Dlatego, jak dostaje pracę jako opiekunka osoby
niepełnosprawnej, nie waha się ani chwili. Praca z mieszkaniem jest spełnieniem
marzeń, nic to, że kiedyś te marzenia były inne. Jednak kiedy poznaje Garetta,
zaczyna mieć wątpliwości. Mężczyzna co prawda porusza się na wózku, ale
świetnie sobie radzi nie tylko z obowiązkami domowymi, ale również z pracą i
sportem. Choć z tym ostatnim może niekoniecznie. Garrett koniecznie chce się
jej pozbyć, nie zamierza być od niej zależny. Brzmi jak Zanim się pojawiłeś
Jojo Moyes? W takim razie koniecznie przeczytajcie, co mam do powiedzenia.
Mówiąc szczerze, kiedy przeczytałam opis miałam dokładnie to
samo skojarzenie. On jest kaleką, ona ma się nim opiekować, co jemu jest nie w
smak. Na szczęście oceniam książki po okładkach, a nie opisach i nie skreśliłam
tej opowieści. Zostałam za to po wielokroć nagrodzona, bo Elżbieta Rodzeń tworzy
powieść nieoczywistą, chwilami trudną i zdecydowanie inną, niż ta, z którą
można ją porównać. Świetnie wykreowane postacie prowadzą nas przez kilka
miesięcy życia i sprawiają, że ciągle chce się więcej. Każdy rozdział
pozostawia wrażenie niedosytu i chce się więcej i więcej. Ja nie mogłam się
oderwać. I choć podejrzewałam od początku, jak się to skończy, a wielka
tajemnica Garretta przestała dla mnie być tak wielka na początkowych stronach,
to nadal czytałam z przyjemnością. Wydaje mi się, że autorka nie miała nawet
zamiaru zostawiać czytelnika w niepewności do końca i powoli, ale skutecznie
odkrywała karty, które odsłaniały przeszłość Nadii i Garretta. Ciekawy zabieg,
czułam, jakbym ich poznawała, jak żywych ludzi, którzy powoli zaczynają ufać i
opowiadają o sobie.
Przyciąganie jest książką o rodzącej się miłości i nie
brakuje w niej scen seksu, takiego subtelnie opisanego, nie wulgarnego, choć
czasami dosłownego. Miło się czytało, choć przyznaję, że na początku trochę się
zjeżyłam. Autorka jednak skutecznie pozbawiła mnie kolców pisząc o tych
sprawach z ogromnym wyczuciem. Jednak nie miłość jest najważniejszym tematem
tej książki, choć może, jakby się głębiej zastanowić, to wszystko się do niej
sprowadza. Jest to opowieść o skrzywdzonej dziewczynie, która byłą ofiarą
przemocy. Wróć, która tą ofiarą jest przez większą część książki. Nie, nie
dlatego, że ktoś robi jej krzywdę. Książka zaczyna się w chwili, kiedy Nadia
uciekła od swojego kata i choć on potem ją prześladuje sms’ami to jednak nie ma
go fizycznie. Ale Nadia nie przestała być ofiarą z chwilą oderwania się od
Krzysztofa. Ona jest nią ciągle, widać to w jej zachowaniu, rzuca to cień na
jej relacje z mężczyznami. Powoli wychodzi ze swego koszmaru, budzi w sobie
silną kobietę, bo ktoś okazuje jej troskę i cierpliwość. Garret nie naciska,
ale też nie pozwala się jej schować, namawia na zeznania na policji, pomaga od
strony prawnej. To ważny aspekt tego wątku, bardzo istotny, a często pomijany
przez ofiary i tych, którzy chcą pomóc.
Tak rzadko mówi się o przemocy, bo łatwiej przemilczeć. Ta
książka o przemocy nie krzyczy, subtelnie daje do zrozumienia, że zjawisko
istnieje, opisuje pewne symptomy, daje wskazówki i zapada w pamięć. Ja, jako
pedagog, znam ten mechanizm i nie dziwi mnie on, ale wielu osobom może otworzyć
oczy na to, co dzieje się być może za sąsiednimi drzwiami. A czasem wystarczy
tylko podać rękę.
Książkę polecam każdemu, kto nie boi się emocjonalnej
huśtawki, trudnych tematów i magicznej siły miłości.
Za książkę dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz