3 - 2021 Dzień, w którym cię poznałam Magdalena Majcher

 Pascal 2019

400 str




Maja nie dogaduje się ze swoim mężem, w zasadzie nawet go nie lubi. Swojej pracy też nie lubi, ale nie ma odwagi zmienić, ani jednego, ani drugiego. Wygrana w konkursie na najlepszy reportaż może być początkiem tejże zmiany.

Maja nie lubi męża, nie lubi pracy, a ja nie lubię Mai. Naprawdę. Dawno żadna bohaterka tak bardzo mnie nie zdenerwowała. Niby marzy, niby coś chce, ale właśnie tak "niby". Wyjście ze strefy komfortu nie wchodzi w grę i nawet, jak los jej wkłada szansę w ręce, to ona czeka i nie robi z tym nic. Nie, nie mówię o reportażu, bo tu faktycznie wzięła się do roboty, a przy okazji tej jej roboty i czytelnik może poznać historię Solidarności. Ale w kwestii życia prywatnego czeka i marnuje szanse. Ja wiem, że są kobiety, które czekają, aż on zadzwoni, on zaprosi, on wykaże inicjatywę, a one w tym czasie roztrząsają każde słowo i gest po pięćset razy. Wiem, ale nadal mnie do drażni, bo mamy jednak równouprawnienie i brak inwencji w sprawie tak ważnej, jak miłość, zwyczajnie mnie wkurza. Mimo tej niechęci wiem, że Maja nie może być inna. Ona wręcz musi taka być, by móc na jej przykładzie przekonać się, jak trudno jest wyjść z nawet niewygodnej, ale stabilnej sytuacji życiowej, jak trudno sięgnąć po marzenia. Przez to książka nabiera głębi emocjonalnej. Bo choć jest przepięknym świadectwem historii, historii trudnej, często wypaczanej, której nadaje się rys, jakiego tam, w tamtym czasie nie było i nikt mu takiego znaczenia nie chciał nadawać, to jest również wspaniałym zapisem emocji. I nie mogę się zdecydować, czy bardziej podoba mi się strona historyczna, ale nie tak podręcznikowa, ale wydobyta ze wspomnień uczestników, czy obyczajowa, emocjonalna. Obie są na równi ważne, obie się uzupełniają. Pokazują bowiem bardzo wyraźnie, że mimo tylu lat wolności, mimo zmiany ustroju, nic się w nas nie zmieniło. Nadal boimy się wyjść z kokonu nadal potrafimy zrobić coś dopiero, gdy coś się wali na głowę. Nie wiem, czy to było zamierzone działanie autorki, ale właśnie tak to widzę. Widzę, że niczego się nie nauczyliśmy. Zjednoczenie to mit, każdy żyje osobno, a szanse na szczęście zaprzepaszczamy, bo "nie wypada" lub "co ludzie powiedzą". A życie mamy tylko jedno, czasem bardzo krótkie. I należy z niego czerpać garściami, robić to, co słuszne i starać się żyć pełnią życia, by na końcu móc powiedzieć, że jest się szczęśliwym.
"Dzień, w którym cię poznałam" to świetnie napisana książka o nadziei, szansach, strachu i odwadze. O zmianach, które bolą, ale czasem są konieczne. I o konieczności sięgania po marzenia, bo one same się nie spełnią, trzeba im pomóc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń