33 - 2019 Z ciszy Martyna Senator

Czwarta Strona 2019
384 str
Cykl Z popiołów


Zoja ma kolorowe włosy, nosi kolorowe soczewki i zdaje się być zupełnie wyluzowaną dziewczyną. Filip przeraźliwie boi się igieł, a mimo to przychodzi zrobić sobie tatuaż. Czy jego algorytm randkowy złamie Zoję i dziewczyna da się zaprosić na spotkanie?

Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Wydawało mi się, że po Z nicości nic mnie nie zaskoczy, że już lepiej, mocniej, bardziej się nie da, a jednak myliłam się. To jest tom, który rozerwał mnie na kawałki, pozostawił dziurę w sercu i ślady łez nie tylko na policzkach, ale też na duszy.
Niestety to, co teraz napiszę będzie się bardzo mocno ocierało o spoiler, a w dalszej części na pewno nim będzie, więc nie czytajcie kolejnego akapitu, aż do gwiazdki. Dla zachęty napiszę ogólnie, że książka porusza bardzo wiele teraźniejszych i uniwersalnych problemów, z którymi zmaga się nie tylko rzesza nastolatek. To książka wykraczająca poza ramy swego gatunku, bo choć opisuje młodzieńczą miłość, to dramaty tam się rozgrywające nie są już przypisane tyko do tego wieku, a do bycia człowiekiem.
Przez całą książkę przewija się temat HIV. Zoja ma fioła na punkcie bezpieczeństwa i nie wynika to tylko z tego, że jej ojciec to właściciel znanego już nam studia tatuażu. Jest obeznana w tematyce i nie boi się o tym mówić, ba, mówi o tym wyraźnie i nie zgadza się na nic, co mogłoby ją narazić. Bardzo ważny temat, nie tylko dla nastolatków, ale włożony w usta jednej z nich może przynieść ogromne profity w społeczności młodych, którym zachowania ryzykowne nie są obce. Powiązany z tym tematem jest problem pigułki gwałtu. Pokazany spokojnie, bez wszędobylskiego obwiniania ofiar, bez wybielania sprawców, ale też od najgorszej strony, jeśli chodzi o formalne zgłoszenie faktu napaści. Ja, za autorką, wierzę, że są na posterunkach ludzie, a nie osoby pozbawione empatii i choć zawodowo wiem, jak to wygląda i opis na posterunku mnie nie zdziwił to wiem też, że ofiary po takim potraktowaniu się wycofują. Mam nadzieję, że choć jedna weźmie przykład z Zoi. I nie wystraszy się wszystkiego, co trzeba przejść przed.
Jednak najbardziej ciężka dla mnie była choroba, a dokładniej moment pogrzebu dziadka Zoi. Mojego dziadka śmierć zabrała nagle, ale opis zdarzeń, przepływania koło tego, co się dzieje, zobojętnienia i braku łez, a potem wybuch na cmentarzu są mi tak bliskie, że nie mogłam tego czytać, łzy zalewały mi twarz, nie widziałam liter. Przepiękny opis uczuć, huraganu w duszy i tego wszystkiego, co się dzieje w człowieku, gdy traci kogoś bliskiego.

* Wątek miłosny między bohaterami przy ogromie spraw pobocznych nie wysuwa się na początku na pierwszy plan. Dopiero potem dojrzewa, ukazując się w pełnej krasie i dojrzałości. Jest delikatną otoczką, która okazuje się zadziwiająco silna.
To nie jest książka na miłe popołudnie, ta książka rozrywa serce i nie pozwala go posklejać do dawnej formy. Trudna, miejscami przerażająca a jednocześnie pełna blasku miłości, w każdym jej aspekcie, nadziei i zrozumienia.

Za książkę dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń