32 - 2020 Słońce świeci wszystkim Monika Szwaja

SOL 2016
301 str



W związku z Wirtualnym wieczorem Szwajowym miałam ogromną ochotę na książkę autorki. Ale jak tu czytać coś, co chwilami zna się na pamięć, jak stosik wstydu rośnie, a abonament na Empik Premium też tylko chwilowy? Ale chęć miałam ogromną, podzieliłam się nią z córką, a ta podeszła do półki i wyjęła Słońce świeci wszystkim. Jest to jedyna książka Moniki Szwai, które nie przeczytałam, bo Dupersznyty choć przejrzałam i czytałam fragmenty. A nie przeczytałam, bo to zbiór opowiadań, a ja Szwaję lubię w dużych dawkach. Wzięłam i ... mam niedosyt. Owszem, opowieści jak zawsze zabawne, pełne treści i zostawiające nadzieję, ale jednak w formie powieści podobałyby mi się bardziej. Każda ma ogromny potencjał, każda jest piękna i żal tak szybko rozstawać się z bohaterami. Chwilami miałam wrażenie, że to otwarty koncept, zaczątek większej całości. A może zwyczajnie autorka zostawiła taką pustkę, dziurę, by więcej sobie dopowiedzieć, by nie wydawać ocen, bo materiału za mało, a zostać w kolei tylko z przeświadczeniem, że każdy ma swoją szansę, każdemu może zaświecić słońce i każdy powinien mieć nadzieję na lepszy czas. Mnie lektura uspokoiła, natchnęła nadzieją i radością, wywołała uśmiech.
Wspomnieć należy, że w tym tomie jest zawarte opowiadania Nie dla mięczaków, które w 2011 roku dodawał do zamówień Empik w ramach Światowego Tygodnia Książki. Inaczej książeczka, bo to istne maleństwo, nie była dostępna.Tu jest, zamyka całość tomu i jet chyba najlepiej dopracowana.
Każde opowiadanie czytałam z przyjemnością, każde coś po sobie zostawiło. Dla fanów, jak najbardziej, ale osobom, które dopiero chcą poznać autorkę, radzę zacząć od czegoś innego.

31 - 2020 Oświęcim. Czarna zima Marcin Kącki

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2020
400 str




Oświęcim żyje w cieniu obozu Auschwitz, tak jak Brzezinka nie może uciec przed Birkenau. Marcin Kącki stworzył reportaż o mieście, nad którym wisi klątwa, w którym antysemityzm kotłuje pod powierzchnią, a cień obozu tylko czasem znika.

Marcin Kącki zadaje mieszkańcom proste pytanie: „Jak się tu żyje?” To stanowi początek opowieści różnych ludzi i początkowo ciężko się czyta, nie mogłam wejść w rytm, za dużo ludzi na zbyt małej liczbie stron, za dużo historii związanych tylko wyjściowym pytaniem, a do tego powtórzony tekst. Z czasem jednak wszystko zaczyna się układać, przestaje być chaotyczne, a tworzy całość. Całość opowieści o mieście, które ma za sobą kawał historii i to nie tej strasznej, obozowej. Z reportażu możemy się dowiedzieć o wcześniejszych losach miasta, o jego mieszkańcach, z których przed wojną większość stanowili Żydzi, dziś wypędzeni, o Romach, też już będących historią po pogromie z 81 roku, któremu autor też poświęcił rozdział. Nie da się bowiem opowiedzieć historii miasta, zrozumieć nastrojów mieszkańców, nie sięgając w przeszłość. A autor sięga w nią z różnych punktów widzenia, zderza ze sobą relacje, wrażenia i pamięć świadków tworząc taką mozaikę, która jedynie tworzy kolejne pytania. Pisze o czasach sprzed wojny, ale i o wojnie oczami ludzi wysiedlonych, wracających, mieszkających blisko lub daleko obozu, a nawet na jego terenie. Pisze o ciągłej walce oddzielenia miasta od obozu, próbie zmiany nazwy, która jednak niczego miastu nie przyniosła.
Nie umiem powiedzieć, co najbardziej w tej książce mną wstrząsnęło. Fascynujące są losy każdego zbieracza, który chodzi po ludziach i zbiera pamiątki po obozie, ocalając je od zapomnienia i zniszczenia. To jest jednak też gorzki przekaz, bo każdy z tych ludzi mówi o niechęci Muzeum. To tu widać szczególny antagonizm między przeszłością i próbą zachowania pamięci o czasach, kiedy ginęli tam ludzie, a teraźniejszością. Widać go też w bardziej codziennych rzeczach, w próbie rozwoju miasta, które ma piękną historię, ogromny potencjał, a co ważniejsze, ludzi, którzy chcą coś zrobić, ocalić od zapomnienia, ale iść z tym do przodu, nie pogrążać się w rozpaczy i śmierci i w stopowaniu inwestycji, bo przecież to TAKIE miejsce. Przerażające są też losy Żydów i rosnąca nienawiść, ale nie można przejść też obojętnie wobec współczesnych problemów miasta, w którym co prawda inny, ale powraca czarny śnieg i smród.
Oświęcim. Czarna zima to reportaż o ludziach władzy, zwykłych obywatelach, Żydach, Romach, Polakach. O społecznościach i pojedynczych ludziach walczących o normalne życie w cieniu obozu. To historia dobrych ludzi, skurwysynów, hien cmentarnych, szubrawców, zwykłych, niczym się nie wyróżniających obywateli. Dzięki temu możemy zobaczyć miasto, jakich wiele w kraju, a jednak wyjątkowe. Nie wiem, czy ta książka odczaruje ludzi tam mieszkających, pracujących, robiących interesy. Może odczaruje innych, może zobaczą, że oprócz obozu można w Oświęcimiu zobaczyć o wiele więcej, może coś pomoże zmienić w mentalności obcych. Bo mam wrażenie, że miejscowi tak rozpaczliwie chcą się odciąć od kawałka historii, że zapominają o tym, co było wcześniej i nie próbują nawet wykorzystać potencjału naukowego, turystycznego i całościowego miasta, przynajmniej niektórzy, a tych, co próbują, niszczą.
Tej książki nie czyta się łatwo. Serce staje, łzy dławią, a złość nie pozwala pogodzić się z pewnymi cechami ludzkimi. Marcin Kącki prostym pytaniem obnaża podłą naturę ludzką, zawiść, złośliwość, pokazuje ofiary, katów, obserwatorów. Może dzięki temu w ludzkiej świadomości powstanie Oświęcim – Brzezinka, jako odrębny byt, który mimo obecności Auschwitz – Birkenau potrafi zaoferować wiele możliwości. Jednak pewne rzeczy, choć bolą, a może właśnie przez to, należy przeczytać. Zawsze lepiej uczyć się na cudzych błędach. Oświęcim. Czarna zima uczy, wielu o wielu rzeczach, bo jako opowieść o mieście, jest możliwy do przeniesienia na każde miejskie podwórko, z takimi samymi problemami, obawami, marzeniami.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu oraz

30 - 2020 Papierowy Mag Charlie N. Holmberg

Wydawnictwo Kobiece 2020
Seria Papierowy Mag tom I
Tłumaczyła Monika Wiśniewska




Ceony Twill uczy się bardzo dobrze i pragnie zostać Wytapiaczem, czyli magiem specjalizującym się w magii metalu. Niestety, dostaje przydział do papierowego maga, dodatkowo do dziwacznego Emery’ego Thane. I choć papier zaczyna ją fascynować, nie przestaje marzyć o innej magii.

Papierowy mag to specyficzne fantasy. Jest w nim telegram, świece, ale pojawia się też lodówka. Dość nietypowy świat, ale nowi w zasadzie tylko tło do głównych wydarzeń, więc w niczym to nie przeszkadza, raczej jest ciekawostką. Bardzo ciekawe za to i sprawiające, że książka jest ciekawa jest zupełnie inne podejście do magii. Nie ma, lub ja się nie spotkałam, w innych książkach magii związanej z materiałami, które może wytworzyć człowiek. Tutaj jest i o ile magia papieru, czy plastiku nie wydaje się szkodliwa, a Ceony nawet zdaje się okropnie nudna i mało spektakularna, to istnieje też magia ciała. Stoją za nią Wycinacze, którzy ukuli teorie mówiącą o tym, że człowiek też jest niejako dziełem innych ludzi, można go więc wykorzystać do tworzenia silnej magii. Gorzej, bo jest to magia zabójcza, okrutna i okropna. I właśnie z taką magią postanawia zmierzyć się dziewczyna, ratując swojego świeżo poznanego nauczyciela. Rzucone zaklęcie zamyka ją w pewnym miejscu, z którego musi wyjść, by uratować Emery’ego. Pomysł chwilami makabryczny, ale szalenie działający na wyobraźnię.
Papierowy mag otwiera trylogię i robi to w bardzo ciekawy sposób. Powstaje mnóstwo pytań, choćby o psa na dnie kanionu, o przyszłość przepowiadaną po części sobie i o dalsze losy Ceony, której marzenia zostały gdzieś w tyle, ale o nich nie zapomniała i pragnie zmieniać rzeczywistość, w której kazano jej żyć. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą dobrym rozwinięciem, bo początek ma naprawdę spory potencjał. Liczę, że autor mnie zaskoczy, zrobi coś spektakularnego ,a jednocześnie nie zgubi pewnego stylu i świeżości.
Spotkamy w książce specyficzne przedstawienie bohatera. To poznawania kogoś na wskroś, bez jego upiększeń, wrażeń i emocji. Obnażenie ludzkiej duszy, jednej konkretnej i oplecenie wokół tego fabuły tak, by widziane zdarzenia z przeszłości tłumaczyły przeszłość bardzo przypadło mi do gustu. Szczególnie, że rodzi nowe pytania i zdarzenia.
To książka o marzeniach, które się nie spełniły, a mimo to otworzyły drogę do czegoś innego. Opowiada o poszukiwaniu sprawiedliwości, odwadze, lękach i bólu, o zakazanej magii, która niszczy i o niby nic nieznaczącej, która ratuje. Polecam na letnie dni, kiedy czas płynie leniwie, a lektura ma odprężyć i sprawić przyjemność.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu oraz

29 - 2020 Kiedy mnie zobaczyłeś J.D, Russo

Novae Res 2020
212 str




Chłopak Gabi traci w wypadku wzrok, a dziewczyna ma wyjechać na staż do Paryża. Nie chce zostawiać Kuby samego na miesiąc, więc jak jej siostra bliźniaczka proponuje, że przez ten czas będzie ją udawać, zgadza się bez wahania. Gabrysia wyjeżdża do Paryża, a Alicja ma miesiąc wakacji spędzić z chłopakiem, którego w zasadzie nawet nie lubi, bo uważa go za nadętego bufona.

Kłamstwo zawsze niszczy. I zawsze wychodzi na jaw. W gruncie rzeczy o tym jest ta książka. Bo choć przebija w niej rodzące się uczucie, choć równie ważne jest radzenie sobie w nowym świecie, to motyw oszustwa i wyrzutów sumienia ciągle powraca. Alicja nie może znieść tego, że oszukuje chłopaka, w końcu siostrę, gdy zaczyna coś do Kuby czuć. Nie pomyślała tylko o sobie. Autorka bardzo dobrze zobrazowała, jak można zatracić się w kłamstwie, które jest dobre dla osoby oszukującej. A jak jeszcze przynosi korzyści drugiej stronie, to jak łatwo można się usprawiedliwić i brnąć w to dalej. I choć książka jest dla młodzieży, to ten motyw powinien przemówić do każdego, bez względu na wiek. Bo nie tylko młodzież jest egoistyczna i samolubna i nie tylko ona tym uczuciom podporządkowuje swoje wybory.
Wspomniałam już, że Kuba jest niewidomy. Nie jest to jednak powieść o tragedii i załamaniu, to jest nam oszczędzone, bo Alicja wkracza do akcji i od razu bierze się do roboty, nie pozwalając chłopakowi się nad sobą użalać. I właśnie tu widzimy ogromną rolę wsparcia bliskiej osoby, która nie lituje się, nie usługuje, a każe brać życie takie, jakim jest. Nie mamy tu przemyśleń chłopaka, bo wszystko jest opisane oczami Alicji-Gabrysi i to jej walkę widzimy. Uważam, że to bardzo dobry zabieg, by pokazać ślepotę oczami osoby walczącej, do tego osoby, która chce zostać lekarzem, więc tym bardziej wie, jakie podejście będzie lepsze.
Nie do pominięcia jest też wątek uczuciowy, choć on jest bardzo skomplikowany, wszak chłopak wierzy, że jest przy nim jego dziewczyna. I choć ten związek nie trwał długo, to jego perspektywa jest zdecydowanie inna, niż punkt widzenia Alicji, która po pierwsze wszystko wie, a po drugie weszła w ten związek bez znajomości czegokolwiek. I tu niestety minus całości. Myślę, że gdybym już wpadła na szalony pomysł udawania kogoś, to bardziej bym się przyłożyła do zadania wypytując o każdy najdrobniejszy szczegół. Alicja nie wie nic, nie wie, czy rozmawiała z mamą swojego chłopaka, kompletnie musi improwizować i przy tym nikt się nie zorientował. Zdecydowanie najsłabszy punkt książki.
Kiedy mnie zobaczyłeś to piękna powieść o miłości, która została zbudowana na kłamstwie. O uczuciu przychodzącym znienacka, zniewalającym, nie do powstrzymania, a jednak delikatnym i pięknym. Polecam spragnionym ciepełka o otulenia. Ale muszę Was przestrzec. Nie poznacie do końca historii Kuby, Alicji i Gabrysi, bo to pierwsza część. Niecierpliwie czekam na drugą.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu oraz

28 - 2020 Cymanowski Młyn Magdalena Witkiewicz Stefan Darda

Filia 2019
420 str



Dla Moniki i Macieja wyjazd do pensjonatu z dala od cywilizacji miał być szansą na uratowanie małżeństwa. I choć początkowo nie są zachwyceni podupadającym pensjonatem, na skraju bagien, gdzie straszy topielica gdzie nie ma kompletnie zasięgu, to postanawiają zostać. Cóż z tego, jak Maciej po paru dniach wyjeżdża, a Monika zostaje z gospodarzem i jego fascynującym synem.

Thriller połączony z powieścią obyczajową brzmi fascynująco. Spróbowałam. I faktycznie obyczajowo świetna. Thriller też niczego sobie, jak ktoś lubi takie klimaty. Ale po kolei.
Przy Cymanowskim Młynie straszy. We wsi krąży historia o topielicy, która chodzi po bagnach i woła swojego konia. Kto tam pójdzie, nie wraca. Łukasz, syn właściciela, interesuje się okultyzmem i mistycyzmem, wywołuje duchy. W tle są również historie i zaginięciach poprzednich właścicieli majątku, którzy przybyli odzyskać skarb ukryty gdzieś w domu. I o ile kryminalna strona książki jest naprawdę dobra, budzi napięcie i nie pozostawia czytelnika w spokoju. Owszem, wpadałam na rozwiązania. I moja duma trwała maksymalnie stronę, bo tuż po tym autorzy zdradzali, o co chodziło i jak coś się stało. Co bynajmniej nie przybliżało do finalnych odpowiedzi. Natomiast okultystyczna strona, choć pod względem pomysłowości i przeprowadzenia nie mam nic do zarzucenia, do mnie nie trafiła. Nie wierzę w takie rzeczy, nie przekonują mnie, nie budzą strachu. Raczej dodały smaczku, niż stanowiły trzon tego, co mnie najbardziej w tej książce przyciągnęło. Jednak nie są do odrzucenia, bo to one stanowią tło do części obyczajowej i obnażają ludzkie reakcje na trudne sytuacje. Oczywiście nie są przypisane jedynie zjawiskom mistycznym, bohaterowie wszak nie wiedzieli o tym, co się dzieje jakby obok nich, ale reagowali na zachowania innych.
Obyczajowo - świetna. Krok po kroku pokazany rozpad małżeństwa i to, jak niewiele potrzeba, by go do końca zniszczyć, jak i to, jak szybko można związek ocalić. Bardzo dobrze pokazana spirala niedomówień, kłamstw, ukrytych wydarzeń, która prowadzi do konkretnych emocji i konkretnych działań. Cymanowski młyn powinien być antyprzykładem tego, jak należy się komunikować i być czytany fragmentami małżeństwom na granicy rozpadu.
Cymanowski młyn jest też idealnym opisem psychopaty. To bardzo mroczna strona człowieka i tej książki, robi naprawdę duże wrażenie, rodzi mnóstwo pytań i nie zostawia odpowiedzi. Jednak najważniejszym pytaniem dla mnie nie było to, jak można być takim człowiekiem, ale jak można potem normalnie żyć i dawać komuś szczęście. Książka ukazuje wiele złożonych zachowań i charakterów ludzkich, z ich historią i przyszłością i zostawia pytanie, czy aby na pewno wiemy, koło kogo mieszkamy.
Polecam jako fascynujące studium ludzkiej psychiki, nawet tym, którzy nie wierzą w duchy. Bo czasem najbardziej trzeba się bać żywych.

27 - 2020 Królowa niczego Holly Black

Jaguar 2020
360 str
Cykl Okrutny książę tom III
Tłumaczył Stanisław Kroszczyński



Cardan włada niepodzielnie po tym, jak wygnał Jude do świata śmiertelników, wcześniej ją poślubiając. Jak zakończy się wojna między śmiertelnikiem, a elfem, której ceną jest pokój nie tylko w świecie elfów?

W poprzednich tomach, choć często nie rozumiałam poczynań Jude, dużo rzeczy zrobiłabym inaczej, to mnie nie denerwowała. Na początku trzeciego tomu nadrabia z nawiązką. Zachowuje się, jak idiotka, jest głupia, nie wyciąga wniosków, nie rozumuje logicznie. Choć z drugiej strony jej kompletne ogłupienie przydaje się później, ale jednak w początkowych rozdziałach jej zachowanie jest straszliwie irytujące. Poziom niedomyślności nie do przyjęcia. A jednak właśnie to, prócz świetnej historii, prowokuje do dalszego pochłaniania książki. Tak, Królową niczego się po prostu pochłania, zdanie po zdaniu, kartka po kartce. Wszystko zmierza do finału, czas władzy Jude się kurczy, Cardan jest coraz bardziej niepokorny, klątwa i przepowiednia nie zwiastują dobrego zakończenia.
Aż tu nagle bum. Wielki zwrot akcji, praktycznie przed finałem. Tego się po prostu nie robi, nie tak, nie tak blisko końca. No, chyba, że zakończenie ma być kompletnie nie po myśli czytelnika. Byłam w takim szoku, że przez chwilę przestałam czytać. Ogromne emocje gwarantowane.
Co mnie najbardziej uderzyło w tym tomie, choć przewija się przez wszystkie? Nie, nie świat, nie intrygi i spiski i ich rozwiązanie. Najbardziej uderzył mnie fakt, jak bardzo istoty (bo przecież nie napiszę ludzie) nie potrafią się dogadać, nawet, jak jedno z nich nie może wprost kłamać. Jak pewne uprzedzenia, obawy i przekonania, czasem kompletnie błędne, potrafią zniszczyć relacje, a czasem nie pozwolić się wytworzyć czemuś dobremu, czemuś nowemu. Nie trudno się więc domyślić, że jest to też książka o miłości, trudnej, skomplikowanej, takiej z przeszkodami, głównie tkwiącymi w głowie, ale silnej i wytrwałej. To również książka o przyjaźni, lojalności i wierności, która nie może być kupiona. I o zdradzie, gdy nic nie jest święte, gdy nic poza władzą się nie liczy. Aż w końcu to seria o wierze. Szeroko pojętej. Wierze w siebie i własne możliwości, wierze we własne przekonania, aż w końcu o wierze w drugą osobę, nawet wbrew niej samej.

Łączna liczba wyświetleń