Odgrzewane kotlety czyli Wesoła rozwódka Iwona Czarkowska

Wydawnictwo Replika
2017
352 str

Alicja jest w trakcie rozwodu, przyzwyczajania się do wynajętej kawalerki, zamiast świeżo wybudowanego domu i faktu, że jej mąż zostanie ojcem dziecka swej kochanki. Do tego nie ma pracy. Recepta na depresję? A jednak nie. Można porażkę przekuć w sukces, stanąć na nogi nie zwariować. Choć może nie do końca?

Lubię Grocholę. Naprawdę lubię, a Nigdy w życiu wręcz kocham. Kobieta po przejściach, co chce budować życie na nowo, to jest to. Ale zaraz, zaraz, tu Czarkowska, tu Grochola, o co chodzi? Otóż o to, że miała wrażenie, jakbym czytała gorszą wersję Nigdy w życiu, przynajmniej chwilami. Matka, która zawsze wie lepiej, i facet, który "tak całuje" powodowało u mnie deja vu. I o ile mogę przejść do porządku dziennego nad domem wybudowanym w rok od kupna działki (oby gdzieś były takie cuda, że się tak da), to takie ewidentne odniesienia bardzo mnie rażą. Alicja nie lubi odgrzewanych kotletów, ja też nie bardzo.
Książka ogólnie jest niezła. Może chwilami za chaotyczna, za szybko się dzieją pewne rzeczy, głównie urzędowe, ale jednak można się przy niej rozerwać. Nie ma tam zawrotnej akcji, wymagającej myślenia, ot, oderwanie od rzeczywistości, trochę śmiechu i lekka rozrywka. Lekki, nienachalny romans i wątek z psem zdecydowanie zapisuje się na plus.
Czy polecam? Na jesienną chandrę, na chwilę relaksu, bez większych wymagań.

Życie jak malowane Karolina Wilczyńska

Wydawnictwo Czwarta Strona
cykl Stacja Jagodno
rok 2017
198 stron


Żal mi było, gdy przeczytałam czwartą, teoretycznie ostatnią, część Jagodna. Wszystko się domknęło, szło w dobrą stronę, a w moim sercu pozostał żal, że to już, że biały domek ma zamknięte drzwi i już przez nie nic nie zobaczę. Jednak biały domek ma drzwi zawsze otwarte i oto w moje ręce trafiło Życie jak malowane. Karolina Wilczyńska spisuje tylko to, co życie niesie. Nie ma tu cukierkowych historii i rzucania tęczą. Jest świat zły, mroczny, cudowny, namalowany, nierzeczywisty, udawany i taki do bólu realny. A wszystko płynie spokojnie, jak fale jeziora do brzegu, prawie niezauważalnie zanurzając stopy, a potem człowiek już cały jest tam, oddycha tym powietrzem i żyje życiem tych ludzi, jak przyjaciół, którzy przy kawie opowiadają, jak minął dzień.
A teraz minusy. Hrabianka Zuzanna jakoś bardziej mnie w tej części denerwowała swoim podejściem do życia i ludzi. Aż miałam ochotę zabrać jej laskę i trzepnąć po głowie. Ale rozumiem, coraz starsza jest, więc w zrzędzeniu ma ogromne doświadczenie i z dnia na dzień doskonali ten talent.
Jednak największym minusem jest długość książki. A może raczej powinnam napisać "krótkość". Zanim zaczęłam, już skończyłam. Dopisuję Karolinę Wilczyńską do listy autorek piszących za krótkie książki. Jak dobrze, że będzie kolejna część. A jak się skończy, zawsze można zacząć od początku, bo Jagodno nie może się przejeść.

Rywalki Kiera Cass

Weszłam do biblioteki, zerknęłam na półkę i przepadłam. Okładka z dziewczyną w pięknej sukni, za nią druga w tym samym stylu. Ani nazwisko Kiery Cass mi nic nie mówiło, ani seria Rywalki, bądź Selekcja, bo można znaleźć pod oboma tytułami. Wypożyczyłam.
Opowieść z serii bajki z odrobiną S-F. Świat, a dokładnie dawne USA, po IV wojnie światowej jest podzielone na klasy. Jedynka to Król i jego rodzina i kler, reszta rozdzielona między pozostałe siedem klas, gdzie ósemki to żebracy, uzależnieni i skazańcy za na przykład seks przedmałżeński. Z klas wyjść trudno, jedynie kobieta przez małżeństwo z kimś wyżej postawionym, zawód jest przypisany i nie można się zająć niczym innym. I w tym wszystkim żyje America, zakochana, szczęśliwa. Przez rodziców i chłopaka zostaje namówiona na udział w Eliminacjach organizowanych przez księcia, który w ten sposób, spośród 35 wylosowanych kandydatek chce sobie wybrać żonę. America jedzie do pałacu, wybrana spośród wielu zgłoszeń, ze złamanym sercem i obietnicą, że książę jej nie zdobędzie. Co z tego wyniknie? Warto poczytać.
Książka nie jest wielką literaturą. Stanowi raczej bardzo miły przerywnik między poważniejszymi tytułami. Mimo to czaruje, wciąga i nie chce wypuścić z pałacu pełnego intryg, komplikacji i walki o każdy dzień, również z rebeliantami, którzy w serii odgrywają dość istotną rolę. Postacie żyją, są, nie są nijakie, a pełne emocji i dość spójne w swoich działaniach. Krnąbrna Ami jest cudownym odświeżeniem pałacu, choć jej zachowanie często pakuje ją w kłopoty. Nawet przyjaciółka podsumowuje ją, że ma same głupie pomysły. Nie da się jej nie lubić, nie da się nie kibicować Piątce, która marzy o muzyce, a nie o księciu. Kiera Cass pokazała przekrój przez różne charaktery dziewczyn, które przyjechały do pałacu, różne metody walki o księcia i koronę. Robi to sprawnie, ładnym językiem, dzięki czemu nie czyta się, a płynie się przez tekst. młodzieżówka, którą może przeczytać każda kobieta, do późnej starości. Bajka o Kopciuszku z zupełnie innej perspektywy.
Trzy główne tomy uzupełniają dwie niepozorne książeczki z opowiadaniami, w których można poznać lepiej Eliminacje z drugiej strony i historię kilku innych kandydatek. Pomysł bardzo trafiony, bo czasem brakowało w głównych książkach odpowiedzi, a tu są podane.
Kiera Cass napisała jeszcze dwie kolejne książki dziejące się w tym świecie, jednak one mnie aż tak nie zachwyciły. Wydają mi się mniej dopracowane, pisane trochę na siłę. Mimo to polecam pisarkę. Komu? Każdemu, kto marzy o baśni, która może się spełnić, o miłości niekoniecznie od pierwszego wejrzenia, z przeszkodami, ale nie wydumanymi i o oderwaniu się od rzeczywistości.

Zobaczymy się znów Alicja Górska

Novae Res 2016
194 str

365 dni. Zobaczymy się znów dostałam od Cyrysi. Na osłodę. Kurczę. Dobrze, że wczoraj nie czytałam. Książka z serii anioły i inne pozaziemskie istoty, ale ja akurat takie lubię. Zresztą, ja bardzo dużo książek lubię, chyba nie ma czegoś, czego nie czytam. Siedziałam z chusteczkami pod ręką i smarkałam, ocierałam łzy, bo nie widziałam liter. Dawno tak długo nie czytałam 30 stron. Rozwaliła mnie ta książka na drobne kawałki. Nie zrobiłam w związku z tym już nic, usiadłam tylko na sofie i tak się gapiłam w przestrzeń, co jakiś czas ocierając nadal kapiące łzy. Poruszająca, powalająca na kolana. Tym bardziej, że napisała ją 17 latka. Przepiękna, bajkowa i mimo wszystko pełna nadziei. Naprawdę polecam.

Pozorność Natalia Nowak - Lewandowska, czyli mocny Book Tour

Natalia Nowak-Lewandowska
Wydawnictwo Replika
2017 rok
256 stron



Niepozorny tytuł, niepozorna okładka, znak przeciw przemocy zobaczyłam dopiero za trzecim, czy czwartym razem. Nawet wielkość niepozorna. Za to treść...
To jest jedna z tych książek, których bardzo nie chce się czytać, a których nie można odłożyć na bok. Pochłonęłam ją w jeden dzień, klnąc na siebie w duchu, że tak wolno czytam i zaklinając dzieci wieczorem, by szybciej zasnęły, bo zostało mi 60 stron do końca.
Anka złapała pana Boga za nogi. Cudowny mężczyzna, ucieleśnienie marzeń, dla którego warto postawić życie na głowie i zerwać z dotychczasowym chłopakiem. Ślub, plany na własne cztery kąty, na razie kątem u rodziców ubóstwiających zięcia, ciąża... Brzmi, jak z bajki, prawda? Tylko bajka się kończy, jak dochodzi do poronienia, a może zaczęło się wcześniej? Anka sama nie wie. Piotr oskarża ją o umyślne pozbycie się płodu, zaczyna bić, poniżać. Potem kolejna ciąża i kolejne ciosy, bo tej też nie udaje się donosić. Kiedy Anka zmuszona zostaje do urodzenia martwego dziecka, bo mąż znów stracił cierpliwość i kopnął ją w brzuch, coś w niej pęka. Koszmary w jej głowie przybierają na sile, rozdrapują nie tylko rany, ale i ją.
I w tym całym koszmarze światełko w tunelu, a nawet dwa. Porzucony chłopak, który walczy, mimo odrzucenia i lekarz, jedyna dobra dusza na przerażająco pokazanym oddziale położniczym. Anka podejmuję terapię psychiatryczną, ale zostaje ze swym katem, a w końcu zachodzi z nim w ciążę... Co będzie dalej? Pozorne szczęście, czy to prawdziwe, choć trudne do wyobrażenia?

Doskonale pokazana spirala strachu, przemocy i przywiązania do oprawcy. Coś, co nie mieści się w głowie, a jest jednak codziennością wielu kobiet, które z różnych powodów nie odchodzą o tych, którzy krzywdzą, pokazane wprost, bez owijania w bawełnę. Mocne, przerażające obrazy, które dają do myślenia i może kogoś zmotywują do zrewidowania podejścia co do ofiar przemocy. Bo one nie odchodzą, bo nie chcą. One tego pragną, ale nie widzą siebie w świecie poza tym zaklętym kręgiem, obok sprawcy, bez niego. To trudny, bolesny proces dochodzenia do tego, że jest się coś wartym człowiekiem. Natalia Nowak - Lewandowska pokazuje chwile zwątpienia Anki, kiedy ona zaczyna wierzyć, że to wszystko to jej wina i nieliczne przebłyski nadziei i rozsądku, że przecież to nie tak powinno być. Polecam wszystkim. Kobietom, które chcą uciec, a nie umieją znaleźć w sobie dość siły, tym, które mają fajnych facetów, by nie osądzały, mężczyznom, którzy się wstydzą przyznać, że są ofiarami przemocy, bo bohaterów książki można spokojnie odwrócić i w końcu kobietom i mężczyznom, którzy czasem nie wiedzą, jak bardzo słowa potrafią ranić.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Cyrysi, która zorganizowała Book Tour.

Book Tour Pozorność Natalia Nowak - Lewandowska

Dzięki Cyrysi mogłam przeczytać książkę Edyty Świętek w akcji Book Tour z książką Miód na serce. Wczoraj posłałam powieść w świat, a dziś przychodzę do Was z recenzją.


Wydawnictwo Replika
2016 rok
360 str



Agnieszka jest szczęśliwa. Ma narzeczonego, a niedługo potem męża, z którym są w ciąży. Jest najcudowniej, jak tylko być może, choć może pan mąż trochę jest Ciaputkiem, ale czego nie robi się dla miłości. I dla miłości Agnieszka pierze, gotuje, spędza czas z córeczką, której Ciaputek nawet na ręce nie weźmie, bo przecież to takie maleństwo, o innych czynnościach nie wspominając. Chodzi permanentnie zmęczona, drażliwa, wrażliwa, aż pewnego dnia... Pakuje się i odchodzi, jak się okazuje na zawsze, a Ciaputek zostaje sam z półrocznym dzieckiem, które zrobiło paskudną niespodziankę do pampersa i z matką, która wcale mu nie współczuje! Powoli ogarnia córkę, pracę, siebie i to, co zrobił źle. Mija sześć lat...

Elwira właśnie patrzy, jak mężczyzna, do którego zapałała cieplejszymi uczuciami żeni się z jej przyjaciółką. Na dodatek, baz najmniejszego udziału przypadku, łapie ślubną wiązankę. Jej babcia, Hania, byłaby zachwycona, jakby jej wnuczka wyszła za mąż, jednak Elwirze nie spieszno przed ołtarz. Dobrze czuje się w pracy, jako zawodowa pocieszycielka strapionych i w domu w towarzystwie trzech, a w końcu czterech kotów. Co prawda co jakiś czas miewa halucynacje i widzi blond dziewczynkę w niebieskim ubranku, ale nie zawraca sobie tym za długo głowy.
To w pracy właśnie poznajemy dwóch z trzech potencjalnych kandydatów na męża pani psycholog. Jednym jest jej pacjent, zakochany w niej bez pamięci korposzurek, który chodzi na sesje tylko dla swej ukochanej. Roman Tyczny jednak nie budzi w pani doktor uczuć cieplejszych, prócz rozbawienia, głównie z powodu jego nazwiska. Drugim jest kolega częściowo po fachu, Krystian Grey, tfu, Greń, którego Elwira dość regularnie obdarza kubkiem kawy.. wprost na koszulę. Gburowaty, raczej niedostępny, o którym po klinice krąży wiele plotek i którego babcia Hania bierze pod uwagę jako przyszłego męża swej ukochanej wnuczki, jednak główna zainteresowana raczej zainteresowana nie jest.
Trzeci adorator, zastępca komisarza Niepołomickiej policji, zdobywa w końcu uwagę Elwiry i zachwyt jej babci. Niestety ciążący dziewczynie sekret (wszak szewc bez butów chodzi) i zupełny brak empatii mężczyzny sprawia, że związek się rozpada z wielkim hukiem i nawet zaradna babcia Elwiry nic nie może na to poradzić.
Kobieta wyjeżdża na wakacje, gdzie halucynacje przybierają na sile. W końcu majak wpada na nią na korytarzu i przekonuje, że wcale nie jest wytworem jej wyobraźni. Kobieta zakochuje się w Fionce, małym aniołku, który nie ma mamusi, a na wakacjach jest z opiekunką. Spędza z nią tydzień, lecząc swe serce nie tylko z zawodu miłosnego. W końcu przyjeżdża tatuś dziewczynki i historia nabiera rumieńców. Fionka bowiem upatrzyła sobie Elwirę jako mamusię. Co na to Ciaputek? Przyznam, że jego tożsamość mnie zaskoczyła.

Cudowna, ciepła opowieść o macierzyństwie. Jednym z najgorszych koszmarów, gdy ojciec nie staje na wysokości zadania, tylko okazuje się być niedojrzałym chłopcem. Drugim niespełnionym, ukrytym głęboko, tkwiącym jak zadra i wyciskającym łzy nawet przy spotkaniu przyjaciółki w ciąży. I w końcu o rodzącej się miłości ojca do córki, która najpierw jest udręką, a na końcu plecie się pięknie, jak francuski warkocz podpatrzony na YouTubie.
Powrót do Niepołomic jest dla mnie jak powrót do domu. Takiego cudownego, który czeka z otwartymi ramionami i pokazuje się od każdej strony, szczerze, bez fałszu, choć czasem boleśnie. Do ludzi, którzy nie są sztuczni, papierowi, oni ożywają z parasolką tłukącą chuliganów, ze sznurkiem od sanek w dłoni i z psem lecącym po ratunek staruszce, która ma zawał. Czasem śmieszna, czasem bardzo smutna, ale swojska, od serca, lejąca miód na serce i dająca wytchnienie.

Łączna liczba wyświetleń