4 - 2019 Pierwsza miłość - opowiadania zbiorowe - przedpremierowo

Czwarta Strona 2019
378 str



Nie lubię opowiadań. Mogę to powiedzieć z pewnością popartą dowodami zwanymi doświadczeniem. Dawno temu próbowałam, mam kilka zbiorów opowiadań, ale mi z nimi nie po drodze, wolę dłuższe formy. Jednak ten zbiór uwiódł mnie okładką już podczas zapowiedzi, więc jak zobaczyłam egzemplarz papierowy na półce, nie mogłam się oprzeć. Zaczęłam czytać i przepadłam. Bardzo mi się podoba i choć chętnie poznałabym więcej z życia bohaterów poszczególnych historii, to taka forma też nie jest taka zła, jak sądziłam. A wyobraźnia też ma pole do popisu.

Każda z tych historii jest inna, jak różny jest styl tworzących je autorów. Dlatego łatwiej się je czyta. Nie są na tyle długie, by zżyć się z bohaterami dzięki czemu można od razu przejść do następnej opowieści. Opowiadają o najpiękniejszym uczuciu, które przychodzi czasem nieproszone, czasem nie w porę, do młodych, starszych, gotowych i nie wierzących w miłość. I każdego zmienia.

Chętnie będę wracać do tych krótkich historii. I snuć przypuszczenia, co było dalej lub co wydarzyło się wcześniej.

  • A premiera już jutro :)

3 - 2019 Zawołajcie położną Jeniffer Worth

Wydawnictwo Literackie 2014
426 str
Przełożyła Marta Kisiel-Małecka



Jeniffer Worth odpowiada na wyzwanie zawarte w artykule "Wizerunek położnej w literaturze". Wyzwanie o tyle trudne, a może wręcz banalnie proste, gdyż położna w literaturze nie występuje. Jennifer zmienia to opowiadając o swoich doświadczeniach w pracy położnej w latach 50 XX wieku w biednej dzielnicy, w East Endzie.

Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, z których każdy jest oddzielną historią połączoną tłem obyczajowym i czasem historycznym. W każdym przewija się też klasztor Nonnata, gdzie Jeniffer wstąpiła, by zostać położną. Oczywiście była świecką położną, ale świat sióstr tak wrósł w jej życie, że w pewnym momencie zaczęła patrzeć na świat przez ich pryzmat. Spokojnie snuje opowieść o ludziach, zdarzeniach i sytuacjach, z którymi się spotkała i choć jest to powieść autobiograficzna, to nie ona wysuwa się na pierwszy plan, ale właśnie ci, z którymi się zetknęła. To kobiety, dzieci i ojcowie stają się głównymi bohaterami. Nie oszczędza nikogo. Zabiera nas w podróż do doków, przez dzielnicę prostytutek, zwykłe domy i eleganckie rezydencje. Poród zrównuje wszystkie te kobiety, stają się przez chwilę równe i zależne od tej jednej jedynej kobiety, która nie boi się przemierzać ulic na swoim rowerze. Zresztą, nikt jej nie zagraża. Wspomina w książce, że położna zawsze mogła iść sama, choć nawet policjanci chodzili dwójkami.

Niektóre historie wzruszały, inne bawiły, powodowały uniesienie brwi lub powątpiewający ruch głową. Jednak dwie z nich zostaną ze mną na zawsze. Historia pani Jenkins, po której długo płakałam, nie mogąc się uspokoić oraz historia 25, specjalnie piszę liczbę, żeby lepiej zrozumieć specyfikę tamtych czasów, angielsko-hiszpańskiej pary. Nadal jestem pod wrażeniem.

To opowieść o sile, determinacji, macierzyństwie, kobiecości i życiu. O ciągłym kole życia, rodzenia się i umierania. O sile miłości, nienawiści i niewiedzy. Aż wierzyć się nie chce, że to było tak niedawno, tak blisko naszych czasów. Sama autorka wspomina, że wszystko zmieniło się po tym, jak wynaleziono pigułkę antykoncepcyjną.

Wspaniała, wstrząsająca, wzruszająca i pełna mądrości książka. Nie mówiąca co jest dobre, co złe, jak kobieta powinna się zachować czy jak wychować dziecko. Ponadczasowa. Najlepsza, jakie przeczytałam w tym roku. I pewnie długo zostanie numerem jeden na tej liście mimo, że rok dopiero się zaczął.

2 - 2019 Randka pod jemiołą Agnieszka Olejnik

Czwarta Strona 2018
392 str



Joanna ma wspaniałego męża, który ją kocha rak bardzo, że dba, by żadne rozentuzjazmowane spojrzenia mężczyzn na niej nie spoczęły, pilnuje też jej posiłków . Troszczy się też o fryzurę, stroje. Słowem zdominował jej życie, ale ona widzi to właśnie jako troskę. Dlatego, gdy dowiaduje się, że ukochany ją zdradza popada w podły nastrój, ale postanawia go odzyskać.

Randka pod jemiołą jest trzecią częścią serii, ale jest też zupełnie osobną historią. Bohaterowie co jakiś czas wspominają o rzeczach dziejących się wcześniej, ale nie ma to wpływu na rozumienie fabuły. Okładka z kolei sugeruje, że jest to książka świąteczna, nic bardziej mulnego, owszem, kulminacja ma miejsce w Boże Narodzenie, ale całość jest ciepłą, mądrą powieścią obyczajową.
To tyle technicznie, a teraz o wrażeniach.
Joanna ma przyjaciółki, jak to kobieta, które postanawiają ją wyciągnąć z posępnego nastroju i przekonać, że mąż niekoniecznie jest jej potrzebny do szczęścia, a może i wręcz przeciwnie. Kiedy normalne sposoby nie pomagają, Iga, zwana też Igłą, mówi Joannie, że wróżka przepowiedziała jej szczęśliwą randkę pod jemiołą. I niby dziewczyna nie wierzy, ale... Jeśli jeszcze dodamy do tego dyrektora, którego pocieszanie nie jest kobiecie na rękę otrzymujemy przepis na życie wywrócone do góry nogami. Autorka przedstawia to jednak nie jako katastrofę, choć wizja utraty mieszkania, bo mąż nie ma gdzie mieszkać z nową miłością, pracy, bo z dyrektorem nie da się wytrzymać faktycznie może się taka zdawać, ale jako możliwość. I taka właśnie jest ta książka. Optymistyczna, mówiąca, że z każdego problemu jest wyjście, choć niekoniecznie proste i takie, jakiego się spodziewamy. Do tego przyjaciele, z którymi nie trzeba mieć wrogów, i mamy wizję świata, który potrafi dokopać, ale w gruncie rzeczy jest dobry. Subtelna nić miłości i romansu, trochę niedopowiedzeń i zatraciłam się w historii. Jedynie Igła wytrącała mnie z równowagi swoim przekręcaniem najprostszych rzeczy. I to w sumie ta jej wada doprowadziła do wielu z wydarzeń dziejących się na kartach książki. Na szczęście dziewczyna irytowała też swoich bliskich i nie tylko ja wyszłam na nietolerancyjną. W efekcie ją nawet polubiłam. W ogóle polubiłam wszystkich bohaterów, z ich wadami, kompleksami i dobrem.
Polecam Randkę pod jemiołą nie tylko w okresie świątecznym, bo jak już wspominałam, nie jest ona świąteczną książką.  Jest za to ciekawą wizją świata, w którym zdrada jest najlepszym, co się może zdarzyć kobiecie. Skłania do refleksji na temat toksycznych relacji i tego, że można kochać za bardzo. Mówi też o tym, że czasem zmiany są gwałtowne, ale nie należy się przed nimi bronić, by spełnić marzenia, albo po prostu zrobić coś, co sprawi, że te marzenia się pojawią.

1 - 2019 Anioł na śniegu Joanna Szarańska

Czwarta Strona 2018
328 str



W kalwaryjskim bloku znów zbliżają się święta. Bohaterowie z poprzedniej części chcą sprawić radość sąsiadom, a szczególnie pani Michalskiej. Czy magia świąt wygra i tym razem?

U Joanny Szarańskiej jest tona brokatu, szczególnie, kiedy Zuzanna bierze się do roboty, świecidełek, modnych dekoracji, wstążek i prezentów. I łyżka dziegciu. Taka dość spora. Bo książka jest życiowa, a w życiu nic nie zmienia się na dobre po jednym wspaniałym wydarzeniu, do tego sprzed roku. I póki nie pojmie się, że święta to nie choinka, ozdoby i ileś tam potraw, a ludzie i życzenia płynące z serca, to nic się nie zmieni, nawet, jak całe miasto spotka się pod szczególnej urody jodełką.
Każda postać znalazła tu swoje miejsce, każdej autorka poświęciła sporo czasu i w ten sposób lepiej poznajemy każdą postać z osobna, choć w sposób szczególny jedno małżeństwo, a może ja tylko na nie zwróciłam uwagę? Nie brakuje zabawnych przygód Kajtka, problemów mamy Kwiatek i niezłomnego ducha pani Michalskiej. Anna kwitnie bez Waldemara, choć i ten typ trochę namiesza, w życiu reszty mieszkańców też zmieniło się to i owo.
W książce nie brakło też wątku kryminalnego, paskudnej zbrodni, która całe święta postawiła pod znakiem zapytania i musiała wkroczyć Kalina Radecka-Piórecka. Na moje szczęście, bo detektyw ze mnie kiepski i nie udało mi się zgadnąć, kto stoi za tym czynem. Nie jest to jedyne zmartwienie pani detektyw, bowiem kochana teściowa również u niej chce stworzyć niepowtarzalną magię świąt, wtrącając swoje trzy grosze, które niekoniecznie Kalinie się podobają.
Joanna Szarańska, jak nikt inny potrafi pokazać ludzkie przywary. Wyśmiewa egoizm, skąpstwo, brak rozmowy i inne grzechy przeciw miłości. Robi to w taki sposób, że niezauważalnie wsączają się do głowy, a potem pączkują w życiu, zmieniając je i przekładając prawdy oczywiste i znane od lat na te, które się faktycznie stosuje. Nie brak też wzruszeń i historii chwytających za serce. Nie będę ukrywać, że niejedna łza popłynęła po policzku, a w gardle dławiło. To wszystko sprawia, że historia nie jest idealna tylko na okres świąteczny, bo błędy popełniane przez bohaterów Anioła na śniegu nawarstwiały się przez cały rok. I warto po nią sięgnąć nawet, gdy za oknem maj, by zrozumieć, że życie ma proste rozwiązania, których my nie chcemy brać pod uwagę.
Mnie do szczęścia zabrakło jednego telefonu, jednej rozmowy. Mam tym samym nadzieję, że to nie będzie ostatnie spotkanie z mieszkańcami ulicy Weissa.

57 - 2018 Obudź się, Kopciuszku Natalia Sońska

Czwarta Strona 2016
320 str



Alicja bierze wszystkie dyżury w Święta i Sylwestra, ku zadowoleniu kolegów z pracy i niezadowoleniu przyjaciół. Ci ostatni namawiają ją, choć bliższe byłoby słowo "zmuszają" do wyjazdy w góry, by tam powitać Nowy Rok. Kobieta zgadza się, choć z górami łączą ją jedynie kiepskie wspomnienia. Jednak ta noc nie będzie tylko przełomem roku, ale też w życiu Alicji.

W tej powieści wracamy do Zakopanego, choć w sumie to od niej powinno się zacząć. Ja jednak miałam box z dwiema książkami Natalii Sońskiej i zaczęłam do drugiej w kolejności zdarzeń, co w niczym nie przeszkadzało. Co prawda od początku wiedziałam, jak ta historia się potoczy, ale przecież w prawdziwych bajkach też się wie, prawda? A tu nie brakuje i wrednej macochy i siostry z piekła rodem. Dlatego czytałam z ogromną przyjemnością. Znów dałam się zanurzyć w zakopiańskim świecie, w ramionach serdecznych ludzi i we wzruszeniu. Bo właśnie taka jest ta książka. Radosna, nostalgiczna i pełna nadziei. Bo nawet z najgorszych problemów można wyjść, byle razem.

Bohaterowie, jak w życiu, lepsi i gorsi, do polubienia i do powieszenia. Humorzaści, za dużo mówiący i nie wtedy, kiedy trzeba. I choć tym razem nie poczułam się jak wśród przyjaciół i może trochę za bardzo przeszkadzało mi poboczne zajęcia Michała (bo ileż można mieć?) to jednak stali się dobrymi znajomymi, którym się kibicuje.
Jak zawsze oprócz bardzo przyjemnego romansu dopatrzyłam się drugiego dna. Autorka w delikatny sposób napomina, że nie można iść dalej, jeśli nie rozliczymy się z przeszłością, a jednocześnie nie możemy się bać przyszłości. Gdybanie, co by było wtedy, jest równie złe, jak myślenie, co będzie w przyszłości. Oba te stany blokują nam drogę do szczęścia. Trzeba brać to, co jest, a reszta, z naszą małą pomocą, na pewno się ułoży.
Lubię te sielskie, góralskie klimaty Obudź się, Kopciuszku, na pewno będę tam wracać. A Wam polecam na te zimowe wieczory, żeby zanurzyć się w magicznym, bajkowym świecie ze śniegiem tylko na kartach książki. A kto wie, może kogoś pociągnie w góry, albo choć na Krupówki, o których autorka też pięknie pisze.

Łączna liczba wyświetleń