25 - 2018 Ryżowy podarunek Francisco Azevedo

Wydawnictwo Kobiece 2016
320 str
Przełożyła Daria Kuczyńska-Szymala


Jose Custódio i Maria Romana biorą ślub, a na ich głowy sypie się ryż, który siostra pana młodego uważnie zbiera i daje młodym w prezencie ślubnym. Odtąd "ten ryż - który wyrósł z ziemi, spadł z nieba niczym manna na pustyni  i został zebrany z kamienia" towarzyszy rodzinie, która w trójkę emigruje do Brazylii. Przynosi im radość, ale też kłótnie, bo część rodziny wierzy w jego magiczną moc, część się z niej wyśmiewa. W ten sposób historia rodziny zapisuje się małymi ziarenkami na karcie ich historii.

Zacznę od zachwytu. Nigdy nie czytałam tak zmysłowej, pięknej i zjawiskowej sceny seksu, która mocno oderwana od rzeczywistości idealnie pokazuje akt zespolenia dwóch miłości. Plastyczny, enigmatyczny, piękny opis sprawia, że nic nie jest wulgarne, ale akurat takie, jakie ma być. I cała książka jest taka właśnie. Wzruszająca opowieść o życiu kilku pokoleń, które podzielił i połączył ryż, magiczny, niepsujący się, dający błogosławieństwo.

Historię poznajemy z punktu widzenia Antonia, syna pary, która w raz z ryżem przybyła do Brazylii. I zabieg ten jest wspaniały, bo tylko staruszek może powiedzieć niektóre rzeczy i niektóre rzeczy dostrzec. Z ogromną mądrością i humorem opowiada o przeszłych zdarzeniach, które doprowadzają do spotkania całej rodziny przy stole, z okazji setnej rocznicy ślubu jego rodziców. I choć najstarszych z rodu już nie ma, są ich wspomnienia, zapisane w jego pamięci. Opowiada historię rodziny, okraszając ją wspaniałymi myślami. To taki przewodnik po życiu. Antonio nie mówi o rzeczach trudnych, raczej o rzeczywistych, a jednocześnie o takich, z których nie zdajemy sobie sprawy, póki ktoś nam o nich nie powie. I ja kilka razy przy lekturze myślałam sobie: rzeczywiście, to takie proste. I choć początkowo było mi trudno wejść w specyficzny tok myślowy bohatera, w jego opowieść, to po chwili już płynęłam z jej nurtem.

Książka nie jest mentorska, Antonio wiele razy przyznaje się do błędów i dzięki temu przyjmuje się jego tok myślenia dużo łatwiej. To taki dziadek, który opowiada wnuczkom historię, ale nie strofuje, pozwalając wyciągać własne wnioski. Podejrzewam, że za parę lat książka wyda mi się inna, rzeczy w niej zawarte zrozumiem inaczej. Ale ta książka to życie, nie można go poznać do początku do końca, bo z każdym doświadczeniem zmienia się nasze spojrzenie.

Skończę również na zachwycie. Jest w książce taki moment, gdy Antonio opowiada o swoich dzieciach - dominującej córce i synu buntującym się na ten stan rzeczy. Przeczytałam nawet ten fragment Osobistemu. Wypisz wymaluj nasze dzieci. I to jest siłą tej książki - delikatna forma mocno zakorzeniona w rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń