1 - 2018 Ty jesteś moje imię Katarzyna Zyskowska-Ignaciak

Wydawnictwo Filia 2014
423 str

Uwielbiam Baczyńskiego. Jego wiersze towarzyszą mi często, pojawiając się w głowie w różnych sytuacjach. Żadne wypracowanie nie mogło się obejść bez jakiegoś fragmentu jego twórczości. Czytałam też wiele o nim i o Basi. Dodatkowo okres II wojny światowej bardzo mnie fascynuje. Dlatego, kiedy zobaczyłam w bibliotece, jak pani oddaje książkę Ty jesteś moje imię, od razu ją przejęłam. I tak sobie leżała przez święta, bo czytałam coś innego, też z biblioteki. I doczekała się w nowym roku, no dobrze, w Sylwestra zaczęłam, a potem nie mogłam się oderwać.
Piękna, nostalgiczna, wzruszająca opowieść o miłości. Romeo i Julia w czasach, gdy świat stanął na głowie, bestialstwo i strach wygrywają z ludzkimi odruchami, a normalność ma ciągły posmak strachu. Spotykają się i kochają, na zabój, na szybko. Szybka miłość, szybkie zaręczyny, szybki ślub. Pod niechętnymi spojrzeniami jej rodziców, przy stałej nienawiści matki jedynaka. Wszyscy każą im czekać, a oni nie chcą, bo może nie ma na co, może jutra już nie będzie.
Nie jest tajemnicą, że żadne z nich wojny nie przeżyło. Dla mnie większość faktów z tej fabularnej biografii nie stanowiło tajemnicy, zaskoczyła mnie tylko jedna rzecz. Ale z ogromną ciekawością i zaangażowaniem śledziłam ich codzienność. Tą wojenną, kiedy kule świszczały, a do domu trzeba było się przekradać i tą wakacyjną, gdzie wojna odchodziła w niepamięć. Wyidealizowani, włożeni przez moje licealne wyobrażenia w świat partyzantki, sanitariatu i wszelkiej konspiracji nagle dostali ludzkich rysów. Jedli kiepskie kolacje, spotykali się z przyjaciółmi na imieninach i wieczorkach autorskich, chadzali na spacery. Nic na tym nie stracili, wręcz przeciwnie.

Trudna książka, która nie oszczędza okropności wojny, mówi o nich, jak my o wychodzeniu po gazetę. Bez owijania w bawełnę, normalnie, bo taka była codzienność. Piękna książka, pełna uczuć, miłości, czułości, oddania drugiej osobie i Ojczyźnie. Nie ma w niej jednak nic z patetyczności, czy epatowania okrucieństwem i patriotyzmem. Skłania do refleksji, zostawia niedosyt, pustkę i ogromne poczucie niesprawiedliwości, że młodzi, zakochani, zdolni ludzie musieli odejść. A może, jakby nie odeszli, nie byliby taką legendą?

2 komentarze:

  1. Baczyński zawsze kojarzył mi się z taką łapczywą rozpaczliwą miłością, z tą Barbarą czeszącą włosy, z tym dramatem, że kochać trzeba szybko i teraz, bo jutro przyjdzie śmierć. A przecież był taki młody, a młodość jest (powinna być) radosna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może właśnie tak trzeba kochać, nie tylko w czasach wojny? Bo przecież teraz tak samo, jesteśmy, a za chwilę nas nie ma, a wszystko odkładamy na później, na potem. Bo zdążymy powiedzieć, porozmawiać, odwiedzić.
      Ta książka pokazuje też te radosne chwile, aż się łapałam na myślach, że jak to, przecież jest wojna, a oni normalnie siedzą i czytają książkę, czy robią wesele.

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń