Wilga 2021
304 str
Małe Licho tom IV
Bożek idzie do czwartej klasy. Czekają na niego nowe
przedmioty i nowi nauczyciele, a szczególnie dość koszmarny wychowawca, w
sensie, że jak z koszmarów wyjęty. A do tego do klasy dołączy nowa dziewczyna.
Jak chłopak da radę z tyloma nowościami? Czy Licho podoła w opiece nad
podopiecznym?
Po pierwsze i najważniejsze, uprzejmie prosi się Autorkę,
żeby pisała książki dłuższe. Bo jak to tak? Daje się dziecku najnowszą powieść
o Lichu, z nadzieją na dłuższą przerwę, odpoczynek i takie tam przyjemności, a
to dziecko kończy książkę w niespełna popołudnie. To się nie godzi, jest
niesprawiedliwe i wnoszę, by coś z tym zrobiono. Sama pochłonęłam przygody
Bożka w jakieś dwie godziny, ale to nic nie wnosi do sprawy.
Z tego wstępu zapewne możecie się domyślić dwóch rzeczy. Po
pierwsze, że trafiliście na maniaków twórczości Marty Kisiel. Owszem, zarówno
tej w wersji dla dorosłych, jak i tej w wersji dla młodszych czytelników. Po
drugie, że znów jest fantastycznie, zabawnie, chwilami szyderczo i tak, że chce
się czytać i czytać, bez końca. To też prawda. Co prawda mało jest samego
Licha, fanów tęczowookiego anioła czeka rozczarowanie, ale nie takie całkowite,
bo maluch oddaje się pasjami dzierganiu dla całego stada krasnoludków. Więcej
jest za to samego Bożka i to na zewnątrz, czyli bez pomocy mamy, anioła i
całego stada trzęsących się nad nim istot. Nasz bohater dorasta, zmienia się i
wychodzi naprzeciw wielkiej tajemnicy. I niby wszystko jest jasne i
przejrzyste, a dowody prawie leżą na ziemi, ale autorka tak plącze i komplikuje
sprawy, że po plecach przechodzi dreszcz, a po głowie wałęsa się cała masa
przypuszczeń i podejrzeń. Poza tym to piękna książka o inności, która da się
lubić, o tym, by nawet w kimś dziwnym dostrzec przyjaciela i o samej przyjaźni.
Przyjaźni tak pięknej, że nie zawaha się skoczyć w ciemność i rozpacz. Bo
autorka też o rozpaczy pisze. Delikatnie, subtelnie, a jednak tak, że od razu
trafia do serca. A co ważniejsze, daje od razu gotową receptę na to, by kogoś
od rozpaczy uratować. To jedna z piękniejszych opowieści dla dzieci, którą
powinni przeczytać dorośli, jakie ostatnio czytałam. Zdecydowanie polecam małym
i dużym, tym smutnym i tym wesołym, tym, którzy znają i kochają Licho i tym,
którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z aniołem i jego towarzyszami.
To jest czwarta część z serii. I co prawda można czytać ją
osobno, bez większych uszczerbków na ciągłości, to ja jednak radzę czytać, tak,
by Tsadkiel (a jakże, występuje w ilościach sporych i przemądrzałych), był
zadowolony, czyli po kolei. Starszych odsyłam też do „Siły wyższej” i dalszych
części cyklu. Dużo spraw staje się jaśniejszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz