399 str

Ewa jest świetna w swojej pracy. Podnosi poprzeczki, sama je
pokonuje i podnosi jeszcze raz. Płaci za sukces bezosobowym mieszkaniem, w
którym tylko sypia, zerowym życiem uczuciowym i kompletnym brakiem czasu. Ale
cóż to dla idealnej kobiety? Jednak, gdy nadchodzi czas świąt, postanawia
wyjechać do rodziców, odciąć się i pomyśleć.
Założenie było proste, wykonanie, jak to w życiu, trochę
gorsze. A to za sprawą brata Ewy, Adama, który dosłownie bierze tradycję i
sprowadza do domu zbłąkanego wędrowca. Bruno, kompletnie wyluzowany, choć
ewidentnie na życiowym zakręcie, zaczyna od progu niemalże Ewę uwodzić. Uwodzić
bezczelnie, z pewnością siebie tak wielką, że może płynąć tylko z kompletnego
nieprzejmowania się opinią innych ludzi. Oczywiście Ewa od początku waha się,
czy dać mu w pysk, czy obdarować gorącym buziakiem. I o ile Bruno jest, jaki
jest, konkretny, doskonale zdający sobie sprawę ze swoich potrzeb, wad i zalet,
to Ewa jest… Nijaka, straszna. Przez całą książkę nie mogłam się oprzeć
wrażeniu, że to nie jest trzydziestoletnia kobieta radząca sobie z najbardziej
wymagającymi zadaniami w pracy, a niedojrzała dziewczynka. I to nie tak, że jej
nie lubiłam, jest wykreowana na infantylną, niezdecydowaną i kompletnie
nieudolną życiowo smarkulę. Gdzieś po drodze ona sama przyznaje, że jest
niedojrzała, ale mojego stosunku do niej to nie poprawiło. Lubiłam ją, ale do
zachwytu i miana przyjaciółki z sąsiedztwa było nam daleko.
Rzadko czytam książki erotyczne, bo mnie nie bawią. Bo nie
oszukujmy się, tu święta są potraktowane raczej marginalnie i jako tło, cała
akcja rozgrywa się na zupełnie innym poziomie. Na szczęście sceny miłosne, choć
występują często, nie są mega rozbudowane. Dla mnie to plus, bo te opisy na
parę stron mnie zwyczajnie nudzą. Tu znudzić się nie zdążyłam i choć
zdecydowanie nie było romantycznie i delikatnie, mnie się podobało. Autorka
sprytnie lawiruje między rozumem, a uczuciami, między pożądaniem, nienawiścią i
tym, co zostało w głowach zakodowane kulturowo.
Nie można tu nie wspomnieć o punkcie widzenia Bruna. Tak,
jest też akcja od jego strony, w postaci listów. Listów do kobiety. Kompletny
mętlik w głowie. Przy czym nie ma to wpływu na lubienie Bruna. Jego się
przyjmuje całego, ma jasno określone zasady, zachowuje się według określonych
reguł i jego się albo lubi, albo nie. Żadna z informacji, które wypływają z
czasem nie miała u mnie na to wpływu. Natomiast ma wpływ na postrzeganie Ewy,
bo dla mnie była, jak chorągiewka na wietrze i z każdą stroną coraz bardziej
mnie wkurzała.
Niestety jest w książce coś, co mnie rozczarowało. Wątek z pijącą
matką Ewy został na początku mocno zarysowany i kompletnie zmarnowany. Krótkie
wzmianki, lekki niepokój pokazują, że autorka gdzieś tam o tym pamiętała, ale
uważam, że mogła to bardziej rozwinąć i pociągnąć. A tak, zarówno matka i jej
problem, jak i ojciec i jego kryzys wieku średniego stali się kolejnym tłem dla
tego, co się działo wokół Bruna i Ewy.
Wszystko, czego pragnę w te święta to nie tylko opowieść o
niepozornej dziewczynie, wprowadzanej w inny świat przez mega faceta.
Znajdziemy tu tajemnicę, trochę kryminału, spojrzenie na pracę w korporacji,
jakby od środka, bez owijania w złoty papierek i lukrowania, cenę za sukces i
prawdziwe życiowe dramaty. Naprawdę polecam.
I jeszcze na koniec. Kim, do diabła, jest Adam?!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu i
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz