Karolina Wilczyńska Ja, kochanka

Wydawnictwo Czwarta Strona
2016 rok
267 str



Chwytliwy tytuł? Tylko, że nie mój, a książki Karoliny Wilczyńskiej. Skończyłam wczoraj, choć lepiej powiedzieć - zmęczyłam. Albo ja nie rozumiem fenomenu, albo nie wiem o co chodzi, ale mi się nie podobało. Bohaterka nie ma imienia, nie ma nic, opowiada tylko o emocjach związanych z Ukochanym, nazywanym też U. Pisze, co czuje, gdy na niego czeka, gdy jest obok. Pisze o wątpliwościach, nadziejach, radości i pożądaniu. Nie brakuje też scen erotycznych, raczej delikatnych, subtelnych, bez nadmiaru anatomii. Całość jest bardzo delikatna, ale jak dla mnie za mdła, za powolna, za mało akcji, za dużo uczuć.
Podejrzewam, że mi się nie podobało, bo ja nie mogłabym tak spokojnie czekać na mężczyznę, nie móc dzwonić, nie móc wysłać smsa. Jestem za czynem, a ona czeka i pachnie. Brrr. Straszne. A może ja zwyczajnie nie byłam kochanką i nie wiem, jak to jest.
W książce nie jest powiedziane, czemu żyją na godziny i kradzione chwile. Bohaterka w pewnym momencie mówi, że może on ma chorą zazdrosną matkę, albo niepełnosprawnego brata, a my oceniamy. Tak naprawdę o nim nie wiadomo nic. Nie zna się powodów, nie zna się jego pracy, jedynie skrawki. Ale nawet nie oceniając, czy tam jest żona, czy inny powód, do mnie historia nie trafia. Za długo. Ale ja to ja, nie ocenię zdrady, nie ocenię bycia trzecią i nigdy nie potępię, ale nie pochwalę braku działania ;)
Czy polecam? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może dla kogoś taki delikatnie płynący przekaz emocjonalny będzie piękny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń