26 - 2018 Post mortem Katyń Opowieść filmowa Andrzej Mularczyk

Muza SA 2008 wydanie II
286 str


Długo nie mogłam, a raczej nie chciałam zabrać się za czytanie tej książki. Filmu też nie widziałam. A jednak w końcu wzięłam do ręki i przeczytałam.
Post mortem to opowieść o ofiarach zbrodni katyńskiej opowiedziana z perspektywy tych, którzy czekają. Czeka matka, żona i córka majora Andrzeja Filipińskiego, który niby jest na liście ofiar, ale z błędem. Dokładnie tak samo, jak w przypadku ojca Andrzeja Wajdy, który chciał opowiedzieć o tamtych czasach, by nikt nie zapomniał. Bo pamięć to jedyne co mamy, gdy historię piszą zwycięzcy.

Książka to opowieść o tęsknocie, wierności, miłości, prawdzie i szaleństwie. To odkopywanie, milimetr po milimetrze, jak archeolog tego, co się stało. To pójście śladami tego, który zginął w dole w Katyniu, by wreszcie znaleźć ukojenie. To świadectwo o ludziach, którzy dążą do poznania prawdy i tych, którzy wolą przytaknąć ogólnemu kłamstwu. A ocena pozostaje nam.

Mnóstwo emocji, ogromna huśtawka nastrojów, niezrozumienie, wściekłość i łzy, morze łez. Bo to nie opowieść o kimkolwiek, to opowieść o każdym, kto oddał życie w Katyniu, to hołd złożony ofiarom i tym, którzy czekali, wierzyli i oddali życie za prawdę.

25 - 2018 Ryżowy podarunek Francisco Azevedo

Wydawnictwo Kobiece 2016
320 str
Przełożyła Daria Kuczyńska-Szymala


Jose Custódio i Maria Romana biorą ślub, a na ich głowy sypie się ryż, który siostra pana młodego uważnie zbiera i daje młodym w prezencie ślubnym. Odtąd "ten ryż - który wyrósł z ziemi, spadł z nieba niczym manna na pustyni  i został zebrany z kamienia" towarzyszy rodzinie, która w trójkę emigruje do Brazylii. Przynosi im radość, ale też kłótnie, bo część rodziny wierzy w jego magiczną moc, część się z niej wyśmiewa. W ten sposób historia rodziny zapisuje się małymi ziarenkami na karcie ich historii.

Zacznę od zachwytu. Nigdy nie czytałam tak zmysłowej, pięknej i zjawiskowej sceny seksu, która mocno oderwana od rzeczywistości idealnie pokazuje akt zespolenia dwóch miłości. Plastyczny, enigmatyczny, piękny opis sprawia, że nic nie jest wulgarne, ale akurat takie, jakie ma być. I cała książka jest taka właśnie. Wzruszająca opowieść o życiu kilku pokoleń, które podzielił i połączył ryż, magiczny, niepsujący się, dający błogosławieństwo.

Historię poznajemy z punktu widzenia Antonia, syna pary, która w raz z ryżem przybyła do Brazylii. I zabieg ten jest wspaniały, bo tylko staruszek może powiedzieć niektóre rzeczy i niektóre rzeczy dostrzec. Z ogromną mądrością i humorem opowiada o przeszłych zdarzeniach, które doprowadzają do spotkania całej rodziny przy stole, z okazji setnej rocznicy ślubu jego rodziców. I choć najstarszych z rodu już nie ma, są ich wspomnienia, zapisane w jego pamięci. Opowiada historię rodziny, okraszając ją wspaniałymi myślami. To taki przewodnik po życiu. Antonio nie mówi o rzeczach trudnych, raczej o rzeczywistych, a jednocześnie o takich, z których nie zdajemy sobie sprawy, póki ktoś nam o nich nie powie. I ja kilka razy przy lekturze myślałam sobie: rzeczywiście, to takie proste. I choć początkowo było mi trudno wejść w specyficzny tok myślowy bohatera, w jego opowieść, to po chwili już płynęłam z jej nurtem.

Książka nie jest mentorska, Antonio wiele razy przyznaje się do błędów i dzięki temu przyjmuje się jego tok myślenia dużo łatwiej. To taki dziadek, który opowiada wnuczkom historię, ale nie strofuje, pozwalając wyciągać własne wnioski. Podejrzewam, że za parę lat książka wyda mi się inna, rzeczy w niej zawarte zrozumiem inaczej. Ale ta książka to życie, nie można go poznać do początku do końca, bo z każdym doświadczeniem zmienia się nasze spojrzenie.

Skończę również na zachwycie. Jest w książce taki moment, gdy Antonio opowiada o swoich dzieciach - dominującej córce i synu buntującym się na ten stan rzeczy. Przeczytałam nawet ten fragment Osobistemu. Wypisz wymaluj nasze dzieci. I to jest siłą tej książki - delikatna forma mocno zakorzeniona w rzeczywistości.

24 - 2018 Życzenie z głębi serca Jude Deveraux

Wydawnictwo Lucky 2018
400 str
Przełożyła Monika Kozłowska


Gemma zostaje wybrana jako jedna z trzech do starania się o pracę przy katalogowaniu i spisaniu historii rodziny pani Frazier. Kobieta kupiła i sprowadziła mnóstwo pudeł z rachunkami, pamiętnikami, listami i innymi dokumentami rodziny męża w nadziei, że pomoże jej to zostać hrabiną. Kiedy dziewczyna to widzi, pragnie od razu zagłębić się w dokumentach, poznać historię rodziny, marzy też, że w końcu napisze doktorat, a może i znajdzie swoje miejsce na ziemi. Pracę dostaje, jednak za propozycją pani Frazier nie kryje się jednak tylko pęd do tytułu. W odkopywaniu tajemnic, również związanych z kamieniem życzeń, pomaga jej najstarszy syn pracodawcy, Colin. Czy Gemma znajdzie coś ciekawego, co pozwoli jej napisać pracę doktorską i dostać dobrą pracę? A może połączy ją z Edilean, miasteczkiem, które od razu pokochała coś więcej?

Patrząc na okładkę i czytając opis z tyłu spodziewałam się kolejnej baśni w stylu ona przyjeżdża do domu bogaczów, zakochuje się w dziedzicu, wypowiada życzenie, które spełnia kamień życzeń i żyją długo i szczęśliwie. I po części moje przypuszczenia się sprawdziły, bo faktycznie między młodą poszukiwaczką historycznych ciekawostek, a miejscowym szeryfem iskrzy. Ale historia nie jest prosta, łatwa i banalna.

Zacznę od minusów, bo książka nie rzuciła mnie na kolana, choć jest przyjemną lekturą. Dla mnie w powieści są dwie poważne wpadki. Za jedną odpowiada autorka, za drugą wydawnictwo. Jak to w książkach z wątkiem romantycznym bywa, pojawiają się sceny łóżkowe i one są największym problemem zależnym od autorki. Są płaskie i nijakie, zarówno emocjonalnie, jak i erotycznie. Czytając je, miałam wrażenie, że czytam listę zakupów lub coś podobnie nic nie znaczącego. I o ile w pierwszej scenie ma to swoje uzasadnienie, to potem wychodzi drętwo i przydługo. Wydawnictwo za to poległo na korekcie. Znalazłam mnóstwo literówek, a wiecie, że jestem na tym punkcie wyczulona i jeden prawdziwy koszmarek, w którym albo brakuje połowy zdania, albo trzeba go przebudować pod względem gramatyki.
A plusy? Na pewno dobrze opisani bohaterowie, którzy są od początku do końca jacyś. Ze swoimi emocjami, zachowaniami i reakcjami. Można ich polubić i znienawidzić. Ja na przykład od razu zapałałam antypatią do pani Frazier, która jest intrygantką i idzie do celu nie oglądając się na innych. Bardzo podoba mi się też Gemma, która jest co prawda naukowcem, ale bynajmniej nie jest typowym kujonem zapatrzonym w książki - ćwiczy na siłowni, boksuje i pomaga w ten sposób w nauce sportowcom. Jak? Dowiecie się z książki. Wątek kryminalny, choć nie jakoś bardzo skomplikowany, powoli buduje atmosferę i w pewnym momencie czytałam z zapartym tchem.
Poza tym powieść czyta się dość przyjemnie i choć, jak dla mnie, mogłoby być więcej o historii rodziny, więcej o poszukiwaniach, a mniej romansu, to czytało mi się przyjemnie, bo jednak proporcje są wyważone i nie ma fragmentów niepotrzebnych.  I ta pełna napięcia końcówka, która wyjaśnia wszystko! Jest też kilka ciekawostek motoryzacyjnych, zarówno bardziej, jak i mniej współczesnych, co dodaje książce dodatkowego smaczku.

Miłość, tajemnica i magia, tak można w skrócie opisać tę książkę.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Lucky.

23 - 2018 Skrzypce z Auschwitz Maria Angels Anglada

Muza 2010
126 str
Przełożyła Anna Sawicka



Auschwitz III - obóz na Śląsku, mniejszy, niż ten najsławniejszy, nie mniej okrutny. Zasady te same, hitlerowcy tacy sami. Głód, bieda i strach też wszędzie wyglądają tak samo. I w tym wszystkim żyje Daniel, lutnik, który podał się za stolarza i pewnie dzięki temu, mimo żydowskiego pochodzenia może żyć. Pewnego dnia, narażając własne życie, staje w obronie muzyka i naprawia skrzypce. To skutkuje zleceniem wykonania skrzypiec. Póki robi, póty żyje.

Książka nie jest patetyczna, nie epatuje okrucieństwem, choć pisze o rzeczach okrutnych. Przerywana raportami i listami, które są rzeczywiste, staje się dokumentalnym obrazem rzeczywistości, która mogła się przydarzyć któremuś z więźniów. Czytałam ją, jakbym oglądała świat przez zasłonę. Może nadal nie dociera do mnie, jak ludzie mogli zrobić ludziom coś podobnego i tak się bronię, a może po prostu książka jest napisana po mistrzowsku. Opowiada, ale nie krzyczy na każdym kroku "sensacja i dramat". Wyważona, spokojna, rzeczowa wręcz. I tylko raz łzy płyną, jak Daniel opowiada o mężczyźnie, który dobrowolnie wyszedł z szeregu, by towarzyszyć rodzinie w drodze na śmierć.

Na długo po zamknięciu książki trwałam w stuporze. To nie jest łatwa lektura. To lektura, której nie wolno zapomnieć.

22 - 2018 5 sekund do IO Małgorzata Warda

Media Rodzina 2015 wydanie pierwsze
344 str
Cykl 5 sekund do IO tom 1


Mika po koszmarnych przeżyciach w szkole dostaje możliwość zagrania w grę, która jest spełnieniem marzeń każdego gracza. Odczuwa się w niej warunki atmosferyczne, ból, emocje, można nawet przeżyć własną śmierć. Konsola jednak kosztuje ją wyprowadzkę i oddalenie od siostry, a także konieczność współpracy z policją. Dziewczyna decyduje się wejść do gry, by pomóc rozwiązać zagadkę strzelaniny w szkole i by rozwiązać problem osobisty.

Niebanalna okładka, która od razu zaprasza do świata gier, a jednocześnie nie jest nachalna. Mnie początkowo trochę zniechęciła, ale w końcu dałam jej szansę licząc na wspaniałą przygodę w świecie nastolatków i tym wirtualnym. Zostałam wrzucona w świat tak wykreowany, że jest namacalny. Chwilami czułam się, jakbym to ja zakładała czujniki na głowę i zanurzała się w świat na księżycu Jowisza. Kiedy Mika się odłączała, ja wraz z nią głęboko wciągałam powietrze w płuca, jakbym została wyjęta z wody. I jak ona, denerwowałam się, że jeszcze nie jestem w grze. Małgorzata Warda pod tym względem stworzyła książkę o grze, która uzależnia i wciąga, jak gra komputerowa. Technologia gry jest świętym Graalem graczy, wiedzą tajemną, marzeniem, a może bliską przyszłością. Nie umiałam się oderwać i choć czasem rozsądek krzyczał do Miki, żeby odłączyła się od konsoli, to jak narkoman na głodzie chciałam jeszcze i jeszcze. Nie liczyło się, czy wszystko jest logiczne, czy zachowuje porządek rzeczy, w grach przecież to nie jest istotne, szczególnie w takich, które widzi się oczami innego gracza, kreującego rzeczywistość lub poddawanego manipulacji ze strony wyższych sił. Jednak nie martwcie się, autorka zachowuje logiczny porządek, wszystko się ze sobą spina, choć musiało minąć trochę czasu, nim do tego doszłam. Stąd późno pojawiam się z recenzją, po tej książce trzeba dojść do siebie, poukładać sobie zdarzenia i emocje, bo tych też jest dużo i są świetnie opisane.

5 sekund do IO to książka młodzieżowa, jednak nie niesie ze sobą tylko rozrywki. I nie mówię nawet o wiszącym w powietrzu ostrzeżeniu, widocznym gołym okiem, że gry komputerowe wciągają i mogą uzależnić. Chodzi mi o bardziej ukryte przesłanie. Dla mnie Małgorzata Warda chce pokazać, że w wirtualnym świecie nie ma tylko awatarów, przenosząc dalej, nie ma tylko nicków, nie wchodzimy do gry czyści, jak łza i biała karta. Wnosimy do gier i świata wirtualnego własne lęki, wspomnienia i doświadczenia. I może się nic nie stać.  Ale ktoś może to wykorzystać, a cena będzie wysoka.

Zagracie?

Książka kończy się bardzo niejednoznacznie. Niby wszystko jasne, a jednocześnie nic nie jest wyjaśnione. Czy sięgnę po kontynuację? Rozum mówi niekoniecznie, jest tyle książek, ale ta strona mózgu odpowiadająca za uzależniania mówi: idę, panie.

Polecam nastolatkom, którzy na pewno będą się świetnie bawić, rodzicom, którzy albo się przerażą, albo wciągną do swojej wiedzy i osobom zupełnie niezwiązanym z tymi środowiskami. To po prostu kawał dobrego S-F, które może stać się naszym udziałem niekoniecznie w dalekiej przyszłości. Czy tego życzę zapalonym graczom? Nie wiem. Bo Work a Dream może stać się największym koszmarem.

21 - 2018 Royce Rolls Margaret Stohl

YA! Grupa wydawnicza Foksal 2018
383 str
Przełożyła Katarzyna Rosłan



Bentley ma wszystko: urodę, młodość, pieniądze i sławę. Marzy jednak o czymś, co dla zwykłego śmiertelnika wydaje się proste, o pójściu na studia. Jednak Bentley ma też równie sławną matkę, która świata nie widzi poza kamerami i reality show, w którym bierze udział cała ich rodzina. Dlatego Bentley nie może się uczyć, nadal ma być niegrzeczną nastolatką z problemami z popapranej, jak sama mówi rodziny. Tylko czy oni nadal są rodziną? Nastolatka podejmuje się roli ratownika rodziny, programu, a gdzieś na końcu samej siebie...

Źle się zaczęła moje przygoda z tą książką. Początek jest dla mnie trudny, nudny i głupiutki. Papka dla mózgu, którym karmi nas telewizja w reality show i innych programach paradokumentalnych. I już miałam ją odłożyć na kupkę "nigdy tego nie przeczytam". kiedy coś zaskoczyło. Zaskoczyło u mnie, a w efekcie książka, która miała być lekką rozrywką, stała się piękną historią, wyciskającą łzy i zmuszającą do przemyśleń.

Książka jest opisem wydarzeń mających miejsce na planie i częściowo poza nim popularnego show Jazda z Royce'ami. Część pokazuje narrator, część widzimy okiem pracy i mediów społecznościowych. Poznajemy zafiksowaną na sławie, pieniądzach i popularności Mercedes, czyli matkę rodziny i jej córkę Porsche, idącej w ślady matki, promującej siebie i linię kosmetyków i nie liczącą się z niczym dwudziestoparolatkę. To one wiodą prym, nadają kurs i dyktują warunki. Bentley i jej brat Bach mają się jedynie dostosować i zachowywać tak, jak nakazuje scenariusz. I tak, jak rodzina dzieli się na dwa obozy, tak podzieliła się moja sympatia wobec bohaterów. Jednak na razie nadal brzmi głupiutko, prawda? Sprawy nie polepszają dopiski producentów programu, które mnie osobiście strasznie denerwowały, aż w końcu ich po prostu nie czytałam. To co mnie w książce jednak zachwyciło? To, że nie jest jedynie opowieścią o bogatych dzieciakach i celebrytach. Royce Rolls to opowieść o byciu samemu-nie-samemu, jak określa ten stan Bent i jej znajomy,bezdomny chłopak przesiadujący w bibliotece. Nawiasem mówiąc Venice jest zdecydowanie moją ulubioną postacią. Opowiada o ogromnej samotności, rozpadzie rodziny i rozpaczliwych próbach, by pozostać sobą i ocalić coś, co zdaje się być już dawno rozwalone.  Bent ucieka przez popularnością, robi wszystko, by się schować i by ocalić tą część siebie, która jest inteligentną, wrażliwą dziewczyną, a nie zakałą rodziny, jak w scenariuszu.
Bentley jest bogatym samotnym dzieckiem otoczonym ludźmi i kamerami. Jednak ile jest samotnych osób, nie tylko dzieci, które są otoczone ludźmi, a jednak nikt ich nie dostrzega, nikt nie widzi prawdziwej twarzy, nie wyciąga ręki w kłopotach, bo widzi tylko maskę i udawanie? Iluż ludzi udaje kogoś, kim nie są, by coś osiągnąć? Może czasem warto się rozejrzeć, zobaczyć samotnych w tłumie i po prostu się uśmiechnąć? To tak niewiele, a może dla tego kogoś wszystko.

Najbardziej zadziwia fakt, że nawet narrator nie wiedział wszystkiego i tak opisywał zdarzenia, że zakończenie totalnie mnie zaskoczyło. A może i ono zostało wyreżyserowane? Przecież to Jazda z Royce'ami, tu wszystko może się zdarzyć.

20 - 2018 Natalia Magdalena Wala

Czwarta Strona 2018
412 str


Natalia ma mnóstwo pieniędzy w posagu, za sobą dwa nieudane narzeczeństwa, mało sprzyjającą powierzchowność (niektórzy wprost mówią, że jest brzydka) i perspektywę klasztoru, jeśli nie wyjdzie za mąż w najbliższym czasie. Ach, i rodzinną tajemnicę, która może wszystko zniszczyć.

Lubię romanse historyczne. Ostatnio jednak trafiałam na takie, które więcej były romansem, a historycznym tylko dlatego, że panie chodziły w gorsetach, zaprzęgi ciągnęły konie, panowie nosili cylindry, a w domach była służba.

Z twórczością Magdaleny Wali spotkałam się, czytając Rzymskie odcienie miłości, przezabawną historię dziejącą się w starożytnym Rzymie. Wiem też, że jest autorką kilku innych komedii, sięgając więc po, nawiasem mówiąc trzecią część, spodziewałam się wspaniałej rozrywki. I nie zawiodłam się, choć Natalii do komedii jest daleko, prędzej do kryminału. natomiast jest wspaniałą ucztą pod względem historycznym. Doskonale opisuje czasy, w których żyje bohaterka, wierzenia, przekonania ludu, ale też tło polityczne ówczesnych czasów. Czytałam, zachwycałam się i myślałam, jak dużo pracy musiało kosztować Magdalenę Walę napisanie tej powieści. To nie tylko historia dziewczyny, która nie może wyjść za mąż, a którą ojciec koniecznie chce za mąż wydać. To kopalnia wiedzy o teoretycznie wolnym Krakowie w czasach, gdy przepisywanie Pana Tadeusza było formą oporu przed obcymi państwami, gdy z Podgórza wychodzili emigranci podejrzewani o udział w powstaniu, gdy cały kraj walczył o swoją wolność na różne sposoby. Dla mnie cudowna lekcja historii podana w formie przystępnej, choć czasem powodującej szybsze bicie serca. Do tego nienachalny, rozwijający się powoli wątek uczuciowy i powstała powieść nieprzeciętna.

Natalia jest trzecią częścią, nie przeszkadzało mi to jednak w czytaniu. W powieści pojawiają się bohaterowie poprzednich tomów, jednak nie są pierwszoplanowi. Można nie czytać po kolei, choć ja chętnie sięgnę po Rozalię i Mariannę, żeby poznać ich losy.

Niestety zawiodłam się na wydawnictwie. Do tej pory książki wydawane przez Czwartą Stronę były bardzo dopracowane, błędów nie było wcale lub bardzo rzadko się zdarzały. W Natalii było ich mnóstwo, co odbierało radość z czytania i wpływało na jego płynność. Mimo to chętnie wrócę do tej książki, po przeczytaniu poprzednich, może zobaczę w niej coś nowego, co mi umknęło?

Polecam osobom lubiącym historię, niekoniecznie tą, którą podają podręczniki, miłośnikom ładnie napisanych romansów i każdemu, kto chce poznać ten gatunek. Tu naprawdę warto rozpocząć przygodę z autorką i z romansem historycznym.

19 - 2018 Anna i lekarz Elka Noland

Oficynka 2017
323 str



Anna od dziecka nie lubi lekarzy. Ma na to kilka dowodów pod postacią kłamstw i specyficznych zachowań przedstawicieli tego zawodu. Z racji tego unika ich, wierząc, że ze wszystkiego sama się uleczy. Przychodzi jednak taki moment, że paskudztwo na plecach, jak sama je nazywa, utrudnia jej funkcjonowanie i absolutnie nie wygląda na takie, które obejdzie się bez lekarskiej pomocy. Z duszą na ramieniu udaje się więc do ośrodka i zaczyna bitwę o swoje zdrowie i życie, może nie dosłownie, ale spotkanie z Małgorzatą uświadamia jej, że czegoś, a może raczej kogoś jej brak.

Akcja dzieje się w Gdańsku, który autorka zna i kocha. Czuć to w każdym zdaniu opisującym zakątki i uliczki tego miasta. Cudownie czyta się książkę, która jest aż tak przesycona atmosferą i miłością do miejsca. Nawet nie musiałam zamykać oczu, by poczuć, że idę obok Anny i patrzę na to, co ona widzi. To zdecydowany plus tej książki.

Drugim, który w końcu zaliczam za plus jest sposób prowadzenia narracji. Wszystko widzimy z punktu widzenia Anny, doskonale zdajemy sobie sprawę z jej uczuć, mamy doskonały wgląd w jej wewnętrzne życie. Właśnie, ono. Anna ma w sobie drugą Annę, swoje alter ego, wtrącające się w różnych sytuacjach. I choć na początku mnie to bardzo irytowało (wewnętrzna bogini z Greya stawała przed oczami), to z czasem przywykłam, a na końcu zrozumiałam po co alter ego zostało wprowadzone.

Leniwa, spokojna opowieść, bez nadmiernej ilości dialogów, a praktycznie prawie wcale je pomijająca, a jednak pełna zadziwiających zwrotów akcji. To ten typ książki, który się czyta, choć nie do końca się wie, czy się podoba. A jednak coś w niej urzeka, porywa swoim powolnym nurtem i drąży, jak kropla kamień. Każde słowo autorki zostawia ślad, skłania do myślenia i nie daje się strącić.

Anna i lekarz to powieść o szukaniu siebie, nawet, gdy jest się już człowiekiem dojrzałym, o znajdowaniu własnych ścieżek, pokonywaniu lęków, tych uświadomionych i pielęgnowanych od lat, jak i tych odkrytych całkiem niedawno. To walka o bycie w zgodzie z sobą - dla mnie to główne przesłanie tej książki. Piękna, nostalgiczna, wzruszająca takim rodzajem wzruszenia, które niby nie porusza najgłębszych strun, ale zostaje na zawsze, niby ulotne, a prawdziwe.

Łączna liczba wyświetleń